[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynała odczuwać zawroty głowy, a jejżołądek unosił się jak jojo.Poza tym była wyczerpana emocjonalnie.Już się nie bała, ale nadalprzeżywała wszystko to, co się stało.Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, decydując się na powrót doBenton, zamieszkanie tu i otwarcie pensjonatu w starym domu babki.Jej przyjaciółka i partnerka wbiznesie oświadczyła właśnie, że wycofuje się z przedsięwzięcia.A temu parszywemu skurczybykowi, naktórym już wiele lat temu postawiła krzyżyk, jakimś sposobem udało się po raz kolejny wywrócić jej życiedo góry nogami.Jej włosy po latach trzymania się posłusznie linii nadanej im przez fryzjera zaledwie wciągu godziny powróciły do młodzieńczej anarchii.I jakby jeszcze mało było tych wszystkich nieszczęść,umierała ze strachu o kota.To nie był udany dzień.A idąc dalej tym tropem, pomyślała, że w ogóle całe jej życie nie było udane.- Nie, niech ktoś przyjedzie po mnie do domu - powiedział Matt, który rozmawiał z kimś przez telefonkomórkowy, co przerwało strumień jej czarnych myśli.- I chciałbym, chłopcy, żebyście pamiętali o tymkocie.- Przerwa.- Jak to, jak wygląda? Ma cztery łapy, ogon i waży jakieś siedemdziesiąt kilogramów.Jak grizzly._ Przerwa.- Jezu, to kot.Biały i puchaty.Miauczy.Czego jeszcze chcecie, fotografii? -Kolejna przerwa.- Nie, są ze mną.Zabieram je na noc do siebie do domu.- Roześmiał się nagle.- Niemartw się.Nic mi nie będzie, na pewno.Dobra.Piętnaście minut.- Rozłączył się i schował telefon dokieszeni.- Antonio obawia się, że jeżeli pozwolę wam u siebie przenocować, możecie mnie w nocyudusić.- W kącikach jego ust błąkał się uśmiech.- No cóż, musi cię dobrze znać - odparła Cady z fałszywym uśmiechem.Nie wiedziała, czy powinna poczuć ulgę, że Matt poprosił, aby ktoś poszukał jej ulubieńca, czy raczejpoczuć się urażona jego opisem.Matt nie odpowiedział.Zwolnił, a potem skręcił w lewo do zamożnej dzielnicy mieszkaniowej zabudowanejdomami o urozmaiconej architekturze.Po kilku kolejnych skrętach furgonetka znowu zwolniła, a następniewjechała w szeroką, lekko wznoszącą się asfaltową ulicę" Reflektory oświetliły front dość starego domutypu bungalow, z oszalowaną fasadą i parą murowanych filarów o kwadratowym przekroju, którepodpierały niską werandę.To z pewnością dom Matta.N a podjezdzie stał samochód, mała żółta hondacivic zaparkowana przed dobudowanym do domu garażem.Nie sposób było wyobrazić sobie Matta zakółkiem takiego wozu.Gdy Matt parkował za tym zdecydowanie damskim samochodem, Carly uświadomiła sobie, że nadalmyślała o nim jako o młodzieńcu, pożeraczu dziewczęcych serc, tym Matcie, którego kiedyś znała.Ajakjużsię zdążyła przekonać, takie myślenie prowadziło ją na manowce.- Przykro mi, że obudzimy twoją żonę.Powiedziała to zupełnie neutralnym tonem, bez najmniejszego zaangażowania - co oczywiście byłocałkowicie nieszczere.Nagle z przerażeniem odkryła, że myśl o żonie Matta - o tym, że w ogóle mógłmieć żonę - bardzo ją zdenerwowała.- Nie jestem żonaty.Jeśli nawet nie westchnęła z ulgą, to była tego bliska.Obserwując Matta, który wysiadał z furgonetki,stwierdziła ze smutkiem, że w głębi duszy nadal pozostała zakochaną nastolatką.Musi bardzo uważać na tę dziewczynkę.Wysiadając za Mattem, który cierpliwie przytrzymywał jej drzwi, zatrzymała się na chwilę i popatrzyła nadom.Czekała, aż jej osłabłe nogi poczują twardy grunt.Wszystkie okna były ciemne.W domu panowałacisza.Gdyby nie samochód na podjezdzie, pomyślałaby, że nikogo nie ma.- Pozwolisz? - Matt wymownie wskazał na drzwi auta.Cady posłusznie odsunęła się, aby mógł jezamknąć.Jej wzrok ponownie zatrzymał się na hondzie civic.Jeśli nie jest żonaty, to do kogo należał tensamochód?- Czy mieszka z tobą mama? - zapytała, gdy zrównał z nią krok, starając się za wszelką cenę ukryćpobrzmiewającą w głosie nadzieję.Ten pomysł przypadł jej do gustu.Trzydziestotrzyletni Matt mieszkający z matką - to byłby wspaniałyodwet, warto czekać na to całe życie.- Moja matka nie żyje.- Och.- Dobry nastrój Carly prysnął.Matt kochał matkę.To bolesna strata.Bez namysłu położyła dłoń najego ramieniu.- Nie wiedziałam, przykro mi. Nie wiedziała, ponieważ po wyjezdzie z Benton na dalszą naukę świadomie nigdy nie pytała babci, cosłychać u Matta, a babcia, która wiedziała, że to drażliwy temat dla Cady, chociaż nie domyślała się dokońca, dlaczego, ani razu o nim nie wspominała.Początkowo, gdy Carly dość rzadko i na krótkoprzyjeżdżała w odwiedziny, miały sobie tyle do powiedzenia, że łatwo było unikać w rozmowach tematuMatta.Pózniej, gdy babcia była już schorowana, najważniejszą sprawą było jej zdrowie.- Skąd miałaś wiedzieć.- Co.kiedy.- Zawiesiła głos, nie precyzując pytania i pozostawiając mu decyzję o odpowiedzi.- Kilka lat temu.To był atak serca.Pracowała jako kelnerka w Corner Cafe, gdy to się stało.- Przerwał ispojrzał na Carly, która ze współczuciem ściskała go za ramię.- Kończyłem wtedy służbę w oddzialepiechoty morskiej.Postanowiłem wrócić do domu.Carly poczuła ucisk w gardle.Co za idiotka ze mnie, skarciła się gniewnie, żeby aż tak się wzruszać,podczas gdy ton jego głosu był zupełnie spokojny.Znała jednak na tyle dobrze Matta, aby nie dać sięzwieść.Za pozorną obojętnością krył się głęboki ból.I ją także bolało serce.- Co, do diabła, napakowałaś do tej torby?Sandra szła w ich stronę, sapiąc i zataczając się lekko.W jednej ręce niosła swój niewielki neseserek, a wdrugiej nieco większą (i znacznie cięższą) torbę Carly.Pakując się, Carly uznała, że powinny mieć wbagażu podręcznym niezbędne rzeczy przynajmniej najedną noc i jeden dzień w Benton, dopóki niewyładują całej furgonetki.Pod wpływem ciekawskiego spojrzenia przyjaciółki szybko zdjęła rękę zramienia Matta.- Och, dziękuję ci, zupełnie o tym zapomniałam.Nie odpowiadając na jej pytanie, wzięła swoją torbę.Torba była rzeczywiście ciężka, bo znajdowały się wniej suszarka, szczotki do włosów, szampon, żel usztywniający, a poza tym zestaw do makijażu i ubrania,a także rzeczy niezbędne dla kota, z czego nie miała zamiaru tłumaczyć się w obecności Matta.- Daj mi to.Matt wziął torbę i neseser Sandry.Jeśli nawet bagaż Carly był ciężki, nie skomentował tego i bez trudusobie z nim poradził.Wraz z Sandrą weszły za nim do domu i chwilę czekały w ciemnym wnętrzu, ażpostawił torby i zapalił światło.Po kilku sekundach zrobiło się jasno i niemal w tym samym momencieusłyszeli jakieś sapnięcie i głośny stukot.- O Boże, Matt, śmiertelnie mnie przestraszyłeś! Myślałam, że nie wrócisz na noc.Słowa te wypowiedziała ładna nastolatka o ciemnych oczach ocienionych gęstymi rzęsami, pięknejopaleniznie, czarnych włosach sięgających pasa i długich nogach skąpo osłoniętych spodenkami kolorukhaki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl