[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.WsparÅ‚a siÄ™ na lasce i wstaÅ‚a. Zaprowadz mnie do swego ojca, Randzie.PomogÄ™ mu na tyle, na ile jestem w sta-nie.Zbyt wielu tutaj odrzuciÅ‚o mojÄ… pomoc.Oni też sÅ‚uchali opowieÅ›ci bardów do-daÅ‚a cierpkim tonem. Ojciec leży w karczmie powiedziaÅ‚ Rand. Trzeba iść tÄ™dy.I dziÄ™kujÄ™.Na-prawdÄ™ dziÄ™kujÄ™!Poszli za nim, ale Rand, niemalże biegnÄ…c, bÅ‚yskawicznie pozostawiÅ‚ ich w tyle.Zwol-niÅ‚, czekajÄ…c niecierpliwie, aż go dogoniÄ…, ale zaraz znów pomknÄ…Å‚ do przodu i znówmusiaÅ‚ czekać. BÅ‚agam, poÅ›pieszcie siÄ™ poprosiÅ‚.OwÅ‚adniÄ™ty pragnieniem zdobycia pomocy dla Tama, nawet nie zauważaÅ‚, że bez-czelnie pogania Aes Sedai. GorÄ…czka zupeÅ‚nie go spala.Lan spojrzaÅ‚ na niego. Nie widzisz, że ona jest zmÄ™czona? Praca, którÄ… wykonywaÅ‚a poprzedniej nocy,przypominaÅ‚a bieganie po wsi z workiem kamieni na plecach.Nie wiem, czy jesteÅ› tegowart, pasterzu, niezależnie od tego, jakie jest jej zdanie o tobie.Rand zamrugaÅ‚ i ugryzÅ‚ siÄ™ w jÄ™zyk. Spokojnie, przyjacielu powiedziaÅ‚a Moiraine.Nie zwalniajÄ…c kroku podeszÅ‚a do Strażnika i poklepaÅ‚a go po ramieniu.PochyliÅ‚ siÄ™nad niÄ… opiekuÅ„czo, jakby chciaÅ‚ samÄ… swÄ… bliskoÅ›ciÄ… obdarować jÄ… siÅ‚Ä….98 Ty myÅ›lisz tylko o opiece nade mnÄ….Dlaczego on nie miaÅ‚by troszczyć siÄ™ o swe-go ojca?Lan spojrzaÅ‚ na niÄ… chmurnym wzrokiem, ale nic nie powiedziaÅ‚. IdÄ™ tak szybko, jak mogÄ™, Rand, zapewniam ciÄ™.Rand nie wiedziaÅ‚, w co ma wierzyć: czy w żarliwe spojrzenie, czy w spokój w jejwÅ‚adczym gÅ‚osie, któremu raczej nie można byÅ‚o przypisać delikatnoÅ›ci.A może trzebazaufać i jednemu i drugiemu.Aes Sedai.Już postawiÅ‚ wszystko na jednÄ… kartÄ™.Dostoso-waÅ‚ swoje tempo do ich kroku i próbowaÅ‚ nie myÅ›leć, jaka bÄ™dzie ta cena, o której majÄ…porozmawiać pózniej.BEZPIECZNE MIEJSCERand już od samego progu szukaÅ‚ wzrokiem ojca swojego ojca, niezależnie od tego,co ktokolwiek mógÅ‚ mówić.Tam nawet nie drgnÄ…Å‚, miaÅ‚ nadal zamkniÄ™te oczy, ciężkoÅ‚apaÅ‚ oddech, gÅ‚ucho i chrapliwie.SiwowÅ‚osy bard przerwaÅ‚ rozmowÄ™ z burmistrzem,który znowu doglÄ…daÅ‚ Tama, pochylony nad jego łóżkiem, i zerknÄ…Å‚ nerwowo na Mo-iraine.Aes Sedai zignorowaÅ‚a go.PrawdÄ™ powiedziawszy, ignorowaÅ‚a teraz wszystkichz wyjÄ…tkiem Tama, na którego patrzyÅ‚a z natężeniem, marszczÄ…c czoÅ‚o.àom wsadziÅ‚ do ust nie zapalonÄ… fajkÄ™, ale zaraz jÄ… wyjÄ…Å‚ i obejrzaÅ‚. Nawet nie można spokojnie zapalić mruknÄ…Å‚. Lepiej sprawdzÄ™, czy jakiÅ› far-mer nie kradnie mi pÅ‚aszcza, by móc ogrzać wÅ‚asnÄ… krowÄ™.I przynajmniej sobie zapa-lÄ™.PoÅ›piesznie wyszedÅ‚ z pokoju.Lan odprowadziÅ‚ go wzrokiem, a jego kanciasta twarz byÅ‚a równie pozbawiona wy-razu co skaÅ‚a. Ten czÅ‚owiek mi siÄ™ nie podoba.Jest w nim coÅ›, czemu nie ufam.Nigdzie go wczo-raj nie byÅ‚o. ByÅ‚ na miejscu zapewniÅ‚ go Bran, obserwujÄ…c niespokojnie Moiraine. Z caÅ‚Ä…pewnoÅ›ciÄ….Jego pÅ‚aszcz nie zdążyÅ‚ jeszcze wyschnąć przed kominkiem.Randa zupeÅ‚nie nie obchodziÅ‚o, czy bard ukrywaÅ‚ siÄ™ tej nocy w stajni. Co z ojcem? spytaÅ‚ bÅ‚agalnym tonem Moiraine.Bran otworzyÅ‚ usta, ale zanim coÅ› powiedziaÅ‚, przeszkodziÅ‚a mu Moiraine: Zostaw mnie z nim samÄ…, panie al Vere.Nie pomożesz mi, a tylko bÄ™dziesz prze-szkadzaÅ‚.Bran wahaÅ‚ siÄ™ minutÄ™, rozdarty miÄ™dzy niechÄ™ciÄ… do sÅ‚uchania rozkazów we wÅ‚a-snej oberży, a okazaniem nieposÅ‚uszeÅ„stwa wobec Aes Sedai.Na koniec wyprostowaÅ‚siÄ™ i poklepaÅ‚ Randa po ramieniu. Chodz ze mnÄ…, chÅ‚opcze.Pozwólmy Moiraine Sedai zrobić.no.Jest mnóstworzeczy, w których mi możesz pomóc tam na dole.Zanim siÄ™ zorientujesz, Tam bÄ™dziewoÅ‚aÅ‚ o fajkÄ™ i kufel piwa.100 Czy mogÄ™ tu zostać? spytaÅ‚ Rand Moiraine, chociaż ona zdawaÅ‚a siÄ™ nie zauwa-żać nikogo prócz Tama.Bran zacisnÄ…Å‚ dÅ‚oÅ„ na jego ramieniu, ale Rand to zlekceważyÅ‚. MogÄ™? Nie bÄ™dÄ™ ci przeszkadzaÅ‚.Nawet nie bÄ™dziesz wiedziaÅ‚a, że tu jestem.Onjest moim ojcem dodaÅ‚ z żarliwoÅ›ciÄ…, która go zadziwiÅ‚a.Nawet burmistrz wytrzesz-czyÅ‚ oczy ze zdziwienia.Rand miaÅ‚ nadziejÄ™, że inni zÅ‚ożą to na karb jego zmÄ™czeniaalbo napiÄ™cia powodowanego bliskoÅ›ciÄ… Aes Sedai. Tak, tak odparÅ‚a niecierpliwie Moiraine.Cisnęła pÅ‚aszcz i laskÄ™ na jedyne krze-sÅ‚o w pokoju, a potem podwinęła rÄ™kawy, obnażajÄ…c rÄ™ce do Å‚okci.Ani razu nie spuÅ›ci-Å‚a oka z Tama, nawet kiedy mówiÅ‚a do nich. UsiÄ…dz tam, ty też, Lan.NieokreÅ›lonym gestem wskazaÅ‚a dÅ‚ugÄ… Å‚awÄ™ stojÄ…cÄ… pod Å›cianÄ….Jej wzrok wÄ™drowaÅ‚wolno od stóp Tama do jego gÅ‚owy, ale Rand miaÅ‚ dojmujÄ…ce wrażenie, że w jakiÅ› spo-sób ona widzi go na wylot. Możecie rozmawiać, jeÅ›li chcecie mówiÅ‚a dalej nieobecnym gÅ‚osem tylko ci-cho.Ale pan niech odejdzie, panie al Vere.To pokój chorego, a nie sala zgromadzeÅ„.Nietrzeba mi przeszkadzać.Burmistrz mruknÄ…Å‚ coÅ›, choć oczywiÅ›cie nie tak gÅ‚oÅ›no, by zwrócić tym jej uwagÄ™,Å›cisnÄ…Å‚ raz jeszcze ramiÄ™ Randa, a potem posÅ‚usznie, acz niechÄ™tnie zamknÄ…Å‚ za sobÄ…drzwi.MruczÄ…c coÅ› do siebie bezgÅ‚oÅ›nie, Aes Sedai uklÄ™kÅ‚a przy łóżku i uÅ‚ożyÅ‚a lekko dÅ‚o-nie na piersi Tama.Zamknęła oczy i przez dÅ‚uższy czas nie ruszaÅ‚a siÄ™, ani nie wydawa-Å‚a żadnych dzwiÄ™ków.W opowieÅ›ciach, cudom czynionym przez Aes Sedai zawsze towarzyszyÅ‚y bÅ‚yski,uderzenia piorunów i inne znaki zwiastujÄ…ce powstawanie potężnych dzieÅ‚ i dziaÅ‚a-nie wielkich mocy.Moc.Jedyna Moc, czerpana z Prawdziwego yródÅ‚a, które napÄ™dzaÅ‚oKoÅ‚o Czasu.Rand raczej nie miaÅ‚ ochoty myÅ›leć o Mocy zaprzÄ™gniÄ™tej w celu uzdrowie-nia ojca, czy o sobie samym, znajdujÄ…cym siÄ™ w miejscu, gdzie miaÅ‚a być użyta.Strachgo ogarniaÅ‚ już na samÄ… myÅ›l, że wszystko to ma siÄ™ odbyć w obrÄ™bie jego wsi.Na raziewydawaÅ‚o mu siÄ™, że Moiraine wÅ‚aÅ›nie zasnęła.MusiaÅ‚a jednak coÅ› robić, bo Tam zaczÄ…Å‚oddychać jakby z wiÄ™kszÄ… Å‚atwoÅ›ciÄ….Rand obserwowaÅ‚ tych dwoje z takim skupieniem,że aż podskoczyÅ‚, gdy usÅ‚yszaÅ‚ cichy gÅ‚os Lana. Masz wspaniaÅ‚y miecz.Czy na jego ostrzu jest może wygrawerowana czapla?Rand wpatrywaÅ‚ siÄ™ przez chwilÄ™ w Strażnika, nie bardzo rozumiejÄ…c, o czym onmówi.W powodzi wydarzeÅ„ caÅ‚kowicie zapomniaÅ‚ o mieczu ojca, nawet nie czuÅ‚ jużjego ciężaru. Tak, jest na nim czapla.Co robi teraz Moiraine? Nigdy bym nie pomyÅ›laÅ‚, że w takim miejscu znajdzie siÄ™ miecz ze znakiem cza-pli powiedziaÅ‚ Lan.101 Należy do mojego ojca.SpojrzaÅ‚ na rÄ™kojeść broni Lana, wystajÄ…cÄ… spod jego pÅ‚aszcza, obydwa miecze wyglÄ…-daÅ‚y nieomal tak samo, tyle że na ostrzu Strażnika nie byÅ‚o emblematu czapli.PonowniepowÄ™drowaÅ‚ wzrokiem w stronÄ™ łóżka.Ojciec wyraznie oddychaÅ‚ swobodniej i przestaÅ‚rzÄ™zić.Tego Rand byÅ‚ pewien. KupiÅ‚ go dawno temu. To dziwne, że pasterz kupiÅ‚ sobie taki miecz.Rand spojrzaÅ‚ z ukosa na Lana.Takie pytania ze strony obcego to zwykÅ‚e wÅ›cibstwo.A ze strony Strażnika.Ale i tak czuÅ‚, że powinien coÅ› powiedzieć. O ile wiem, nigdy nie miaÅ‚ z niego pożytku.PowiedziaÅ‚, że nie byÅ‚ mu potrzebny.W każdym razie do ostatniej nocy.WczeÅ›niej nawet nie wiedziaÅ‚em, że go ma. A zatem nazwaÅ‚ go bezużytecznym, prawda? Ale nie zawsze musiaÅ‚ tak uważać.Lan jednym palcem dotknÄ…Å‚ przelotnie miecza przymocowanego do pasa Randa. SÄ… takie miejsca, w których czapla jest symbolem mistrzowskiego wÅ‚adania mie-czem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]