[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spaliło się? - powtórzył Chuck.Wydawało się, \e pyta teraz sam siebie, jakby zastanawiał się,czy u\ył właściwego słowa.- Roger - szepnęła Shelley.- Rog? Skarbie? Na schodach i w pokoju zabaw na dole szmer głosówjak szelest liści brzmiał coraz głośniej.Muzyka ucichła.- Czy był tam Mike? Shannon pojechał, prawda? Jesteś pewien? Tak, miałem ju\ wyje\d\ać,kiedy zadzwonił Chuck.Moja matka była tu, kiedy ten gość się podniecił, powiedziała, \e czuła się,jakby ktoś przeszedł po jej grobie, i poprosiła, \ebym przyjechał tutaj.Czy był tam Casey? A Ray?Maureen Ontello? O mój Bo\e, co z nią? Czy.Roger wstał i odwrócił się.- Mo\e powinniśmy znalezć tu najtrzezwiejszych gości, zdolnych poprowadzić samochód, \ebyzawiezli nas do szpitala.Będą potrzebować dawców krwi.189Johnny siedział, nieruchomy jak głaz.Stwierdził, \e zastanawia się, czy kiedyś będzie jeszcze wstanie się poruszyć.Na dworze zagrzmiało.I - na fali grzmotu jak echo - Johnny usłyszał głos swejumierającej matki.Spełnij swój obowiązek, Johnny.Rozdział 2412 sierpnia 1977Drogi Johnny.Odnalazłem Cię bez większych kłopotów - czasami myślę, \e jeśli masz wystarczającą ilośćgotówki, mo\esz w tym kraju znalezć ka\dego, a gotówki mi nie brakuje.Być mo\e będziesz oburzony,\e wspominam o tym bez ogródek, ale Chuck, Shelley i ja zawdzięczamy Ci zbyt wiele, by owijać coś wbawełnę.Za pieniądze mo\na kupić du\o rzeczy, ale nie uderzenie pioruna.W męskiej toalecie, doktórej wchodzi się z restauracji, tej z zabitym oknem, znalezli ciała jeszcze dwunastu chłopców.Ogieńtam nie dotarł, tylko dym, i tych dwunastu udusiło się.Nie potrafię zapomnieć tego obrazu, bo Chuckmógł by ć jednym z tych chłopców.Więc wytropiłem Cię", jak to ująłeś w swym liście.l z tegowłaśnie powodu nie mogę zostawić Cię w spokoju, jak o to prosisz.A przynajmniej nie mogę do chwili,kiedy ten czek nie wróci skasowany, z Twoim podpisem potwierdzającym przyjęcie pieniędzy.Z pewnością zauwa\yłeś, \e opiewa on na sumę znacznie mniejszą ni\ czek, który zwróciłeś miprzed mniej więcej miesiącem.Skontaktowałem się z księgowością CMWM i częścią kwoty zapłaciłemTwe niebywałe rachunki za szpital.W ten sposób jesteś czysty i wolny, Johnny.Tylko tyle mogłemzrobić i zrobiłem - pragnę dodać, \e z wielką przyjemnością.Protestujesz, śe nie mo\esz przyjąć pieniędzy.Powiedziałbym, \e mo\esz i przyjmiesz.Przyjmiesz,Johnny.Odszukałem Cię w Fort Lauderdale i jeśli je opuścisz, wytropię Cię w kolejnym miejscu,nawet gdybyś zdecydował się na Nepal.Nazwij mnie wszą, która się od Ciebie nie odczepi, chocia\ tego pragniesz.Nie chcę Cię śledzić,Johnny.Pamiętam, jak powiedziałeś mi tego dnia, \e mogę stracić swego syna.Omal tak się nie stało.A co z innymi? Osiemdziesiąt jeden osób spłonęło, kolejne trzydzieści jest straszliwie poparzone.Myślę o Chucku mówiącym, \e mo\emy coś zrobić, opowiedzieć jakąś historię czy coś, i o tym, co muodpowiedziałem, ja, człowiek prawy i straszliwie głupi.Bo przecie\ mogłem coś zrobić.Ta myśl mnieprześladuje.Mogłem zapłacić temu rzeznikowi Carrickowi trzy tysiące dolarów za to, \eby zamknąłinteres na ten wieczór.Wyszłoby po jakieś trzydzieści siedem dolarów za \ycie.Więc uwierz mi, kiedypiszę, śe nie chcę Cię śledzić; jestem zbyt zajęty samym sobą, \eby mieć jeszcze czas na Ciebie,Johnny.Sądzę, \e zajmie mi to kilka najbli\szych lat.Płacę za niewiarę w to wszystko, czego nie mogędotknąć jednym z pięciu zmysłów, l proszę, nie wierz, \e opłacenie Twojego rachunku i wysłanie czekuto balsam na moje sumienie.Pieniędzmi nie da się powstrzymać uderzenia pioruna i nie da się tak\eskończyć z koszmarami.Te pieniądze są za Chucka, chocia\ on nic o nich nie wie.Przyjmij czek, a zostawię Cię w spokoju.To umowa.Wyślij go do UNICEF-u, jeśli chcesz, albodaj na dom dla osieroconych szczeniaczków, albo przegraj wszystko na wyścigach.To mnie nieobchodzi.Po prostu go przyjmij.Przykro mi, \e musiałeś wyjechać w takim pośpiechu, ale chyba Cię rozumiem.Mamy wszyscynadzieję, \e wkrótce Cię zobaczymy.Chuck wyje\d\a do szkoły w Stovington czwartego września.Johnny, przyjmij czek.Proszę.Z wyrazami szacunku, Roger Chatsworth1901 września 1977Drogi Johnny.Czy nie potrafisz uwierzyć, \e ja tego tak nie zostawię? Proszę.Przyjmij czek.PozdrowieniaRoger10 września 1977Drogi Johnny.Charlie i ja byliśmy bardzo szczęśliwi, gdy dowiedzieliśmy się, gdzie jesteś, i z wielką ulgąpowitaliśmy Twój list, tak naturalny i szczery.Ale była w nim jedna rzecz, która bardzo mniezaniepokoiła, synu.Zadzwoniłem do Sama Weizaka i przeczytałem mu ten fragment Twojego listu, wktórym pisałeś o coraz częstszych bólach głowy.Radzi Ci, \ebyś zwrócił się do lekarza bez zwłoki.Boisię, \e wzdłu\ starych blizn mógł powstać skrzep.Tym się właśnie niepokoję i Sam te\
[ Pobierz całość w formacie PDF ]