[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ten podłużny kształt na środku placu to egipski obelisk - wyjaśnił jej Eryk.- Ma ponad trzytysiące lat.Cesarz August przywiózł go tu około dwa tysiące lat temu.- Ten widok jest.jest imponujący - powiedziała.Brakowało jej słów, by go opisać.Zbliżyłasię i pocałowała Eryka w policzek.- Dziękuję za to, że mnie tu przywiozłeś i za cały cudowny dzień.- Mam nadzieję, że pozwolisz, bym pokazał ci jeszcze więcej, tu w Rzymie, a także w innychczęściach Włoch - odparł z uśmiechem.- Lepszego przewodnika nie dałoby się znalezć.- Możemy zjeść naszą kolację tutaj, ale jeśli zaczekasz jeszcze pół godziny, miałbym lepszypomysł.- Mogę poczekać.A co zamierzasz?- Zobaczysz - powiedział tajemniczo, prowadząc ją z powrotem do samochodu.Nie nalegała, by zdradził jej, dokąd teraz jadą.Przemierzali wąskie ulice, a potem wjechalina autostradę.Eryk skierował swego porsche'a na zachód, w kierunku znikającego zahoryzontem słońca.Na autostradzie zwiększył prędkość.Wiatr dmuchał przez otwarte okno irozwiewał włosy Susan.Bardzo jej się to podobało.Jazda nie trwała długo.Wkrótce skręcili w boczną drogę i się zatrzymali.Poczuła zapachmorza.Eryk wyjął z bagażnika koszyk z prowiantem oraz koc.Po krótkim marszu dotarli do pięknejpiaszczystej plaży.- To Ostia - oznajmił.- Tutaj zrobimy sobie piknik.Poszli kawałek dalej, zatrzymując się tuż przy brzegu.Słuchali przez chwilę szumu fal,obserwując rozpryskującą się wodę.Za nimi błyszczały w oddali światła licznych tu restauracji.Ale w miejscu, gdzie Eryk rozłożył koc, było już dość ciemno.Jedli niewiele.Spróbowali trochę sera i salami z chlebem, popijając czerwonym winem.Podługim, pełnym emocji dniu Susan ogarnęła senność.Przyczyniło się również do tego wypitewino oraz monotonny szmer fal.Wyciągnęła się na kocu, patrząc w gwiazdziste niebo.Po paruminutach zasnęła.Obudziła się nagle, nie wiedząc, gdzie jest.Dopiero po chwili wszystko sobie przypomniała.Eryk leżał obok niej i miał zamknięte oczy.Chyba i jego zmorzył sen.Restauracje już zamknięto,nigdzie nie paliło się światło.Nie mogła dojrzeć na swoim zegarku, która to godzina.Musiałojednak być już bardzo pózno.- Eryku - szepnęła.Nie otworzył oczu, ale zauważyła, że się uśmiechnął.- Jak ci się spało?- Myślałam, że i ty uciąłeś sobie drzemkę.Nagle zapragnęła go pocałować.Pochyliła się ileciutko dotknęła jego warg.Zamruczał coś cicho i wyciągnął do niej ramiona.Przytuliłdziewczynę, ale nie odwzajemnił pocałunku.Nie zatrzymał jej też, kiedy się odsunęła.- Chyba już czas wracać - powiedziała.Otworzył oczy i spojrzał na zegarek.- Okay - zgodził się.- Zaraz ruszamy.Ale zamiast wstać, przekręcił się na kocu w taki sposób, że miał teraz Susan pod sobą.Odnalazł jej usta, a kolano wsunął między nogi.Prawą ręką gładził jej piersi.Była z początku zaskoczona.Ale wkrótce poddała się tym namiętnym uściskom.Głaskałajego plecy, czując, jak silne ma mięśnie.Zaczął rozpinać jej bluzkę.Krew uderzyła dziewczyniedo głowy.Przeszedł ją dreszcz, gdy dłoń Eryka dotknęła jej nagich piersi.Jego wargi wędrowaływ tym samym kierunku.Całkiem straciła zdolność oporu.Pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie.Ale mężczyzna nagle znieruchomiał.- Nie - pomyślała - Nie może teraz przestać! Lecz on odwrócił się na plecy.- Przykro mi - bąknął.Przysunęła się, patrząc mu w oczy.Dotknęła jego twarzy.- Dlaczego mnie zostawiasz? - spytała cicho.- Bardzo chciałbym się z tobą kochać - odparł.- Ale nie tak, nie tutaj.Gdybym teraz nieprzestał, potem nie byłbym w stanie.Susan odzyskała już władzę nad sobą i rozumiała, że Eryk ma rację.Wątpiła, czy ona samapotrafiłaby go odtrącić.Nigdy jeszcze nie owładnęła nią tak silna pokusa.- Dziwię się sobie - odezwał się.Jego wzrok, czuły i zamyślony, był jak pieszczota.- To przy-szło nagle i stało się silniejsze ode mnie.Ale nic chciałem kochać cię w ten sposób - gdzieś naplaży, na kocu.A potem nie mogłem uwolnić się od jednej myśli: jak będziesz się czuła jutro.Oparł się na łokciu i pocałował Susan w czoło.- Kiedy się to zdarzy, chciałbym, żebyś dobrzewspominała tę chwilę.W spojrzeniu Eryka było tyle miłości, że serce znów zabiło jej mocniej.- Nie wiem, co powiedzieć - wyszeptała.- W takim razie nie mów nic.Podniósł się i pomógł jej wstać.- Teraz już naprawdę musimy wracać.W następnych dniach Susan miała bardzo zmienne nastroje.Raz cały świat wydawał jej sięcudowny, kiedy indziej zaś popadała w głęboką melancholię.Była coraz bardziej rozdarta międzyuczuciem najwyższego szczęścia i najczarniejszej rozpaczy.Nie potrafiła opanować tychskrajnych emocji.Eryk mówił, że w najbliższym czasie prawdopodobnie nie będzie mógł się z nią zobaczyć.Nie wyjaśnił dlaczego i nie umówił się na następne spotkanie.Powiedział tylko, że musi cośzałatwić.Nie zapytała naturalnie co, choć bardzo ją to zaciekawiło.Obowiązki w domu państwa Ruspaolich nie pozwalały jej zajmować się zbyt wiele własnymisprawami.Proszono ją, by była obecna w południe i wieczorem przy wspólnych posiłkach.Obiad, zgodnie z miejscowym obyczajem, jadło się już o dwunastej.Zbierała się wtedy całarodzina i od stołu wstawano nierzadko dopiero po trzeciej.Potem, aż do kolacji podawanej okołowpół do dziewiątej, Susan mogła robić, co chciała.Ale akurat o tej porze w mieście najmniej siędziało.Większość kawiarni zamykano, były to godziny sjesty.Pozostawało tylko zwiedzanie.Leczpo dniu spędzonym z Erykiem, Susan nie chciała oglądać Rzymu z nikim innym.Prawie cały wolny czas poświęcała więc dzieciom, a zwłaszcza swemu ulubieńcowi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]