[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alechodzi głównie o to, \e na teren posiadłości wejdzie kilku niemagów.* Zapewne nie historii staro\ytnej.Taka ignorancja zdenerwowałaby Faquarla, któryczęsto się przechwala, jak to podsunął Odysowi pomysł zbudowania drewnianego konia.Jestempewien, \e kłamie, ale nie mogę tego udowodnić, bo nie było mnie wtedy pod Troją.Przebywałem wówczas w Egipcie.** Magowie mają najgorszy gust na świecie.Zawsze mieli.Och, publicznie starają się byćzawsze grzeczni i dystyngowani, ale czy w wolnej chwili słuchają koncertów orkiestrykameralnej? Skąd\e znowu! Wolą oglądać karła na szczudłach albo taniec brzucha wwykonaniu kobiety z brodą, najlepiej codziennie.Mało kto wie, \e Salomon, gdy odpoczywałpo sprawowaniu sądów, zabawiał się w towarzystwie wesołych libańskich komediantów.275Więc jeśli wystarczająco wcześnie zjawimy się w odpowiednim miejscu, tomamy szansę wślizgnąć się z którymś z nich.Warto spróbować.Tymczasempowinieneś się przespać.Do stacji jeszcze długa droga przed nami.Powieki cią\yły mu jak ołów.Chocia\ raz się ze mną nie spierał.Widziałem lodowce, które poruszały się szybciej ni\ ten pociąg, więcchłopak wreszcie mógł się porządnie zdrzemnąć.W końcu jednak dotarliśmyna dworzec w pobli\u Heddleham Hall.Potrząsnąłem swoim panem iwygramoliliśmy się z wagonu na peron - tu natura szybko wypierałaczłowieka.W szczelinach betonu rosło kilka rodzajów trawy, a wybujałepnącza pokrywały ściany i sufit walącej się poczekalni.Pod zardzewiałymilampami gniezdziły się ptaki.Nie było kasy - nie było te\ ludzi.Pociąg kuśtyk-kuśtyk pojechał dalej, tak jakby zaraz miał umrzeć pod\ywopłotem.Biała furtka po drugiej stronie torów prowadziła do drogi.Wokółciągnęły się pola.Od\yłem.Dobrze jest znalezć się z dala od szkodliwychkleszczy miasta, w naturalnym otoczeniu drzew i zbó\*.- Chodzmy drogą - powiedziałem.- Dwór jest co najmniej jedenaściekilometrów stąd, więc jeszcze nie musimy uwa\ać.Ja.O co chodzi?Chłopiec zrobił się blady i niespokojny.- Nic takiego.Po prostu.Nie jestem przyzwyczajony do wielkiej.przestrzeni.Nie widzę \adnych domów.- I bardzo dobrze.To znaczy, \e nie ma tu ludzi.Nie ma magów.- Dziwnie się czuję.Tu jest tak cicho.Racja.On jeszcze nigdy nie był poza miastem.Nigdy te\ pewnie nie był nawetw du\ym parku.Pustka go przera\ała.Przeszedłem przez tory i otworzyłemfurtkę.- Za tymi drzewami jest wioska.Dostaniesz tam jedzenie i poprzytulasz siędo budynków.* Nawet jeśli pola są koszone i kształtowane przez ludzi, to i tak nie unosi się nad nimismród magii.Od wieków czarodzieje pozostawali zdecydowanie miejskimi stworzeniami.Kwitli za murami, mno\yli się tam jak szczury, snuli plotki i spiski, jak wielkie, spasione pająki.Tylko magowie z wiejskich społeczności - szamani z Ameryki Północnej i azjatyckich stepów -swoimi działaniami tak ró\nią się od tamtych, \e niemal trudno ich w ogóle nazwaćczarodziejami.Ale ich czas ju\ przeminął.276Mój pan potrzebował sporo czasu, by wyzbyć się lęków.Wyglądał tak,jakby tylko czekał, a\ puste pola czy zimowe krzaki powstaną jak wrogowie iruną na niego.Wcią\ się rozglądał w obawie przed nagłym atakiem.Wzdrygałsię, słysząc śpiew ptaków.W przeciwieństwie do niego ja po raz pierwszy podczas tej podró\y byłemrozluzniony, i to właśnie dlatego \e okolica robiła wra\enie opustoszałej.Niedziałała tam \adna magia, nawet wysoko na niebie.Kiedy dotarliśmy do wioski, włamaliśmy się do jedynego sklepu spo-\ywczego i ukradliśmy tyle jedzenia, by \ołądek chłopca przez resztę dnia byłzaspokojony.Wieś była niewielka.Wokół zrujnowanego kościółka tłoczyłosię tylko kilka domków.Raczej nie mieszkał tu jakiś czarodziej.Tych kilkuludzi, których dostrzegliśmy, szło spokojnie, nie towarzyszył im nawet imp.Mój pan wyra\ał się o nich bardzo lekcewa\ąco.- Czy oni nie widzą, jak łatwo ich zranić? - parsknął pod nosem, kiedymijaliśmy ostatni dom.- Nie mają \adnych ochron.Byle magiczny atak i sąbezbronni.- Mo\e nie przywiązują tak wielkiej wagi do swojego bezpieczeństwa.Sąinne sprawy, o które mo\na się martwić: na przykład, jak się utrzymać dowypłaty.Pewnie cię o tym w ogóle nie uczono*.- O, nie - odparł.- Bycie magiem to najwy\sze powołanie.To dzięki naszymumiejętnościom i naszemu poświeceniu ten kraj coś sobą reprezentuje, a cigłupcy powinni nam być wdzięczni.- Więc, według ciebie, powinni być wdzięczni takim jak Lovelace?Skrzywił się, ale nic nie odpowiedział.Niebezpieczeństwo zagroziło nam po południu.Mój pan uświadomił jesobie, dopiero kiedy rzuciłem się na niego i zepchnąłem do płytkiego rowuobok drogi.Przycisnąłem go płasko do ziemi, mocniej ni\ naprawdę byłotrzeba.W ustach miał pełno błota.* Du\o w tym było prawdy.Magowie są w gruncie rzeczy paso\ytami.W spo-łeczeństwach, gdzie dominują, \yją dostatnio kosztem innych.Kiedy tracą władzę i muszą samizarabiać na chleb, zazwyczaj ich sytuacja staje się trudna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]