[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sto dolarów - odrzekł wystraszony Balecki.- Co mu jeszcze powiedziałeś? - Wiktor machnął nożem.- Że więcej się dowie od osoby, która.- Nazwisko?- Karsałow.Wasyl Karsałow.-1co z tym Karsałowem?- Powiedziałem, że był w Taszkiencie.- Co jeszcze gadałeś Iljuszynowi?- To wszystko.Mówię prawdę! Wiktor wykręciłmu lewy nadgarstek.-Nieprawda! Co jeszczepowiedziałeś profesorowi? -Proszę, nie.Wiktor schował nóż i stanął za staruszkiem.Złapał go za obanadgarstki i pociągnął do tyłu.Balecki wrzasnął.Galina uderzyła gootwartą dłonią w twarz.- Zamknij się - warknęła.- Opowiedz nam wszystko.- Nie ma o czym mówić.Galina szybkim ruchem uderzyła go kolanem w pachwinę.Siłaciosu sprawiła, że mężczyzna zgiął się wpół.Jęknął.- Dosyć - wyszeptał.- Dajcie mi spokój.-Wystarczająco dużo usłyszeliśmy - stwierdziła Galina.- Niemamy czasu.Wiktor podniósł Baleckiego i wepchnął go do maleńkiej kuchni.- Zobaczymy teraz, jaki masz widok z balkonu.Mężczyzna próbował się wyrwać.- Bierzcie, co chcecie.Ale idźcie już sobie.Galina otworzyła wąskie drzwi prowadzące na balkon.Baleckirozpaczliwie próbował wyrwać się Wiktorowi.Potknął się o próg istolik stojący obok krzesła, na którym siedział zaledwie kilka minutwcześniej.- Dlaczego to robicie? - pytał słabnącym głosem.- Dla pięknego widoku - drwił Wiktor.- Może uda nam się dojrzećz twojego małego wieżowca wieżę admiralicji.Balecki próbował wstać, jednak nie zrobił ani kroku; Wiktoruderzył go kantem dłoni w kark.Balecki osunął się na ziemię, wciążtrzymając w dłoniach paczkę.Galina schyliła się po nią.Wiktorwyciągnął z kieszeni kawałek płótna i przedarł na pół.Jedną częściąowinął lewą dłoń Baleckiego, pomijając mały palec, który fachowoodciął, po czym zawinął całą dłoń.Odcięty palec położył napozostałym skrawku.Galina zawinęła go w papier od prezentu, któregoBalecki miał nigdy nie zobaczyć.- To będzie wypadek czy samobójstwo? - zapytała.- To już zadanie dla policji - odparł Wiktor.- Niech się pogłowiąnad zaginionym palcem.Wepchnął zabandażowaną rękę Baleckiego do kieszeni spodni iprzesunął nieprzytomnego pod balustradę.Uważnie przyjrzeli sięoknom i balkonom pobliskiego bloku, sprawdzając, czy nikt niezobaczy spadającego ciała.Wiktor wiedział, że samobójcy ani wypadkinie czekają, aż reszta świata pogrąży się we śnie.Podnieśli Baleckiego i przerzucili go przez barierkę.Po okołotrzech sekundach usłyszeli głuchy, donośny huk.Pospiesznie usunęli plamy krwi i wszelkie ślady swojej wizyty.Zeszli schodami na parter.Jakiś nocny marek wracał z zakrapianejimprezy.Zaczekali, aż wsiądzie do windy.Po drodze do samochoduspotkali jedynie staruszkę płaczliwie nawołującą swojego kota czypsa.- Kazaliście dzwonić, niezależnie od godziny - powiedział Wiktordo telefonu.- Leonid Balecki wypadł jakieś piętnaście minut temu zeswojego balkonu.Prawdopodobnie popełnił samobójstwo, ale, jak jużwspomniałem Galinie, to już ustali policja.ROZDZIAŁ 19amiennyj Ostrów, odległy o dwa kilometry od centrum miasta,Kuc hodził za najpiękniejszą dzielnicę mieszkaniową SanktPetersburga.Było tu dużo zieleni, zwłaszcza brzóz i wiązówocieniających sadzawki przy eleganckich posesjach ogrodzonych muramilub parkanami.W luksusowych domach mieszkali zagraniczni dygnitarze,obcokrajowcy rozkochani w lokalnej kulturze i wielu tych, którychmożna by nazwać nowoczesnymi przedsiębiorcami.Do tej ostatniejgrupy należeli dawni urzędnicy państwowi i wysokiej rangi agenci KGB,którzy teraz stali się biznesmenami.Gospodarze prowadzili działalność wkraju pozbawionym ustawodawstwa antymonopolowego, i przy brakuprzepisów dotyczących zasady funkcjonowania oraz regulacji rynku.Obowiązujące, mimo że ułomne, prawo było natomiast sprytnie omijane ibezkarnie łamane.W przeciwieństwie do Stanów rosyjską mafię tworzyli niezwiąza-ni ze sobą biznesmeni.Każdy miał własną działkę.Zarówno w SanktPetersburgu, jak i w innych większych miastach, pojawiły się kartelez jednym właścicielem, kontrolujące nawet dystrybucję artykułówpierwszej potrzeby.W alei Bokawaja na Kamiennym Ostrowie, niedaleko domu OlegaDieriabina, stała imponująca budowla z drewna i kamienia.Jejwłaścicielem był Jurij Rjabow, prezes firmy handlującej drobiem, któramiała monopol na import i dystrybucję dziewięćdziesięciu pięciuprocent kurczaków i indyków zjadanych w promieniu stusześćdziesięciu kilometrów od Petersburga.Interes rozkwitł.Dwustuchłopa nakłaniało do kupowania północnorosyjskiego drobiu, palącopornym sklepy i restauracje.Każdemu nowemu klientowisprzedawano „pakiet ubezpieczeniowy" zapewniający ochronę przedofertami konkurencji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl