[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spodziewał się, że gdy tam dotrze, szczęście znowu przechy li się na jego stronę.Nancy Weaver.Wiedział przecież, gdzie mieszka.I zamierzał czekać na nią tak długo, jakdługo to będzie konieczne.Jeśli znowu przy prowadzi do domu policjanta w mundurze albojakiegoś innego kochanka, nie szkodzi.Mocno zaciśnięte usta rozsunęły się w uśmiechu.Nie dbało to, że Weaver nie zdaje sobie sprawy z tego jego wy czekiwania.Już wkrótce i tak miała się staćjego własnością.Podobnie jak inna kobieta ideał, która w żaden sposób nie mogła poznać jegozamiarów, a która pewnego dnia miała się stać jego najcenniejszą zdoby czą.Kobiety takie jakNancy Weaver stanowiły ty lko krok na drodze do ostatecznego celu.Rozdział 35Nancy Weaver bardzo chciała zdjąć z siebie mokre ubranie.Odwiozła Idę Tucker do kostnicyi zaproponowała, że będzie jej towarzy szy ć podczas wizy ty.Ostatecznie jednak zostaław taksówce i podała kierowcy swój adres.Dopóki nie odjechała, przy glądała się, jak Ida Tucker która na szpilkach poruszała się jak ktoś znacznie młodszy przedostaje się przez gąszczprzechodniów i parasoli.Potem oparła głowę o szy bę i przez na wpół zamknięte powiekiobserwowała współzawodnictwo samochodów tłoczący ch się na ulicy.*Pokonanie trasy prowadzącej na skrzy żowanie najbliższe miejscu zamieszkania Weaverzajęło taksówkarzowi prawie pół godziny.Weaver bliżej nie musiała podjeżdżać.Ostatni odcinekdrogi pokonała w mgnieniu oka.Tak bardzo się cieszy ła, że zaraz będzie w domu i w suchy mubraniu, że zupełnie nie zwróciła uwagi na postać wy łaniającą się w milczeniu z pobliskiegocienia.Zabójca wy brał sobie idealny moment.Weaver właśnie otworzy ła ciężkie drzwi i weszłado kory tarza.On podążał za nią krok w krok, z każdą chwilą coraz wy żej unosząc nóż w kierunkujej gardła.Dopadł ją, zanim zdąży ła się zorientować.Poczuła ukłucie metalowego ostrza na skórzew pobliżu tętnicy szy jnej.Poczuła zapach i ciepło jego oddechu, a wraz z nimi nieprzy jemnąwilgoć jego płaszcza.Czarny materiał zdąży ł wchłonąć masę zapachów ulicy.Ten człowiekprzy niósł z sobą noc.Pewnie trzy mając ostrze, poprowadził ją w górę po schodach, a potem wzdłuż kory tarza.Niktsię nie wy łonił zza rogu, nikt przy padkiem nie otworzy ł drzwi.Nikt ich nie widział.Gdy weszli dojej mieszkania, usły szała ty lko, jak zamy ka za nimi drzwi kopnięciem.Zwiatła pozostały zgaszone tak, jak sobie ży czy ł.Gdy by w pomieszczeniu rozbły sły lampy,przechodnie przy padkiem spoglądający ku górze i mieszkańcy budy nku po drugiej stronie ulicymogliby podziwiać w niezasłonięty ch oknach dość niecodzienne widowisko. Idziemy do sy pialni powiedział, dociskając nóż.Napierał na nią cały m ciałem.Musiała się przemieszczać, nie miała innego wy jścia.Wiedziała jednak, że gdy się znajdzie w sy pialni i straci pionową pozy cję, nie będzie już dla niejratunku.Cały czas idąc przed siebie, zdołała otworzy ć torebkę.Magnety czne zapięcie puściło zupełniebezgłośnie.Jednocześnie udało jej się lekko odwrócić w stronę pufa stojącego przy kanapie.Niskimebel kolory sty cznie zlewał się z dy wanem i by ł niemal niewidoczny w ty ch ciemnościach. Mam nadzieję, że wy starczy ci rozumu, żeby nie& Zabójca przerwał w pół zdania,ponieważ potknął się o siedzisko, które ona ty lko lekko musnęła nogą.Weaver obróciła się, wy zwalając się w ten sposób z uścisku i wy my kając dłoni trzy mającejnóż.Rzuciła się przed siebie.Upadając, opróżniła torebkę.Musiała działać szy bko.Naposzukiwania w jej czeluściach nie miała teraz czasu.Zabójca ciągle się jeszcze nie otrząsnął po przy krej niespodziance, ale przecież to nie mogłopotrwać więcej niż kilka sekund.Z zapałem rzuciła się na przedmioty, które leżały teraz przed niąna dy wanie.Jeden z większy ch poczuła pod żebrami, tuż przy prawej piersi.To musiał by ć alboportfel, albo smith and wesson kaliber.22.Obróciła się na bok i sięgnęła po ten przedmiot, z rozczarowaniem stwierdzając, że to jednakportfel.Na szczęście zaraz obok leżał mały niklowany pistolet półautomaty czny.Wy ciągnęła poniego rękę.Zabójca próbował na nią jej nadepnąć, ale nie trafił.Jego noga z hukiem wy lądowała nady wanie.Ocenił swoje szanse zdecy dowanie szy bciej niż Weaver
[ Pobierz całość w formacie PDF ]