[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak rozumiem, jest całkowicie oddany swojej ślicznej żonie.- Do obrzydzenia - odparł Jason, ale w jego tonie nie było ironii.Zamiast tegoczuł zazdrość.Jasper był oddany żonie, zakochany po uszy, a ona w nim.Tegorodzaju związku Jason unikał bardzo długo, teraz zaś pragnął go bardziej niżczegokolwiek innego.Czy znowu znalazł się tak blisko szczęścia, tylko po to, żeby stracić wszystkow ostatniej chwili? Zadrżał z rozpaczy.- Domyślam się, że będzie pan pózniej potrzebować kąpieli i golenia? -zapytał lokaj.- Choć może byłoby lepiej poczekać do jutra, zanim złoży panwizytę w domu Ellinghamów.Nie wywarłby pan zapewne najbardziejkorzystnego wrażenia, zjawiając się w tak żałosnym stanie i prosząc panaEllinghama o rękę bratanicy.Jason potarł twarz dłońmi i zaśmiał się gorzko.- Fletcher Ellingham uzna mnie za szalonego, jeśli oznajmię, że pragnę sięoświadczyć jego bratanicy.Wszyscy wiedzą, że lord Fairhurst jest żonaty.Pierce uniósł lewą brew.- Ach, tak.Cóż, wizyta stanie się ciekawsza, jeśli wyjawi pan swojątożsamość.Czy mogę poradzić, aby panna Ellingham uprzedziła o tym wuja,zanim zjawi się pan osobiście? Tak będzie z pewnością bezpieczniej.- Ona nie wie.- Jason opuścił brodę na piersi, wpatrując się w dno prawieopróżnionego kieliszka.- Sądzi, że jestem Fairhurstem.Czekałem za długo, żebywyznać prawdę.Próbowałem parę razy, zanim wyjechali, ale nigdy niezdołałem porozmawiać z nią na osobności.Teraz nie chce mnie widzieć.- To prawdziwy dylemat.- Pierce podrapał się w głowę.- Mógłby pannapisać list, choć nie byłoby łatwo wyjaśnić tak zawiłą sytuację.To by jązapewne wprawiło w jeszcze większe zmieszanie.- List nic by nie pomógł.Zwróciła dwa pierwsze, nie otwierając ich.Trzecizawierał prośbę o spotkanie i czekam na odpowiedz.Ale nie mam nadziei.- Co pan zamierza zrobić?Jason podniósł głowę.- Pić?- To nigdy niczego nie rozwiązało.- Dla podkreślenia, służący przeniósłkarafkę w odległy kąt pokoju.Jason patrzył na to niewzruszenie, wiedząc, żelokaj nie odważy się wynieść trunku z pokoju.- Zaproponowałem jej małżeństwo - powiedział Jason.- To było uczciweposunięcie po nocy spędzonej razem.- Jakie to romantyczne.- Lokaj podszedł do umywalki i wygładził ręcznikobok porcelanowej miski.- Kobiety uwielbiają propozycje małżeństwawynikające z poczucia winy.Jason zmarszczył brwi.- To nie tak, Pierce.Kocham ją i powiedziałem jej o swoich uczuciach.Zdaję sobie, oczywiście, sprawę, że trudno jej uwierzyć w moją szczerość.- Może dlatego, że sądziła, iż jest pan już żonaty? - Lokaj przewróciłoczami.- Nawet kobieta pozbawiona inteligencji panny Ellingham wątpiłabyw pańskie dobre intencje.- Wiem! - Jason dopił ostatnie krople trunku z kieliszka.- Pomimo moichniefortunnych oświadczyn, nadal jestem zdecydowany ożenić się z nią.- Nie ma zatem powodu wpadać w taki ponury nastrój - stwierdził Pierce.-Wszystko się w końcu ułoży.Spodziewałbym się raczej, że miłość panauszczęśliwi.- Niestety, sytuacja jest bardziej skomplikowana.Kamerdyner wciągnąłgłęboko powietrze i wypuścił je powoli.- Wszystko się ułoży, kiedy panna Ellingham pozna prawdę.- Niezupełnie.- Jason wstał z krzesła, rozprostowując zesztywniałe plecy.-Obawiam się, panna Ellingham jest wplątana w malwersacje finansowe, któremają miejsce w posiadłości.- Czy to pewne?Pytanie wprawiło go w zmieszanie, bo w tym właśnie kryło się sednosprawy.Jason nie potrafił w żaden sposób wyobrazić sobie Gwendolynzamieszanej w oszustwo.Nie umiał uwierzyć, że mogła być tak przewrotnai nieuczciwa.Widział jednak na własne oczy, jak dziwnie zachowała sięw galerii obrazów.Najwyrazniej coś wiedziała i postanowiła to przed nim ukryć.Aledlaczego? Czy chroniła siostrę, która prawdopodobnie skopiowała obraz?A może kogoś innego? Wuja? Był bardzo zaprzyjazniony z Ardleyem.- Jestem pewien tylko tego, że czuję się nieszczęśliwy i zagubiony - odparłsmętnie Jason.- A zatem trzeba odłożyć tę sprawę na pózniej.Obawiam się, że w tejchwili musi się pan zająć pilniejszymi rzeczami.- Pilniejszymi niż moja przyszłość, Pierce?- W rzeczy samej.Proszę wybaczyć, że nie wspomniałem o tym wcześniej.Ciemność w pokoju, kiedy wszedłem, zaćmiła mój umysł i pamięć.Pański brat,prawdziwy lord Fairhurst, właśnie przybył.Czeka w salonie.Trzy dni.Trzy dni minęły, odkąd widziała go po raz ostatni.Również trzydni, od kiedy odkryła straszną prawdę o wuju i o tym, do czego doprowadził gohazard.Gwendolyn próbowała zapomnieć o wicehrabim.Wymazać z pamięci to,jak bardzo jej na nim zależy, jak bardzo nadal pragnie stać się częścią jegożycia.Wiedziała, że to niemożliwe, jednak uparte serce wciąż czekało na cud.Gwendolyn należała jednak do kobiet, które kierują się rozsądkiem.Choćmogła marzyć o cudzie, zdawała sobie sprawę, że musi zmierzyć sięz rzeczywistością.Historia jej miłości do wicehrabiego nie doczeka siębajkowego zakończenia i była gotowa się z tym pogodzić.Byłoby dużo łatwiej,gdyby potrafiła po prostu go zignorować, ale z powodu wuja nie mogła takpostąpić.Musiała zachować jakąś możliwość porozumienia z Fairhurstem.Jeśli wujFletcher nie zdoła się z tego wywikłać, Gwendolyn wiedziała, że będziemusiała wstawić się za nim, przekonać wicehrabiego, żeby nie wtrącał wuja dowięzienia i nie rujnował im wszystkim życia.Tak więc, choć bardzo chciała zignorować ostatnią prośbę wicehrabiegoo spotkanie, uznała, że musi się zgodzić.List przyniesiono poprzedniego dnia.Dwa poprzednie zwróciła nieotwarte, ale z jakiegoś powodu ten otworzyła.Martwiła się już, że zbyt długo zwlekała z odpowiedzią.Jako dziecko nie miała zwyczaju biadolić nad ruszającym się mlecznymzębem.Ku przerażeniu sióstr, przywiązywała do owego zęba mocną nitkę,a potem go wyrywała stanowczym szarpnięciem.Chwila bólu i problemrozwiązany.Oczywiście to, że porównywała teraz lorda Fairhurst dochwiejącego się zęba, świadczyło tylko o tym, jak dziwacznie potoczyło się jejżycie.Powiadomiwszy Emmę o tym, dokąd się udaje, wyruszyła konno zaraz polunchu.Chłopiec stajenny w Moorehead Manor przywitał ją uprzejmie,obiecując zająć się koniem.Jak się spodziewała, lokaj odpowiedział napukanie.- Dzień dobry, Snowden.Czy jego lordowska mość jest w domu? -zapytała, ściągając rękawiczki do konnej jazdy i wsuwając je w głębokiekieszenie spódnicy.- Panna Ellingham! Dzień dobry.Dziwnie podniecony, lokaj obejrzał się przez ramię.- Czy lord Fairhurst spodziewa się pani?- Niezupełnie.Prosił jednak, abym tu przyjechała.Poczekam w salonie.Nie zwracając uwagi na nagłą bladość na twarzy lokaja, Gwendolyn gominęła.Znalazła drogę bez trudu, ale przystanęła gwałtownie, kiedy weszła dopokoju, stwierdziwszy, że ktoś już w nim jest.Jason
[ Pobierz całość w formacie PDF ]