[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W miasteczku Belton, tuż obok kościoła, stał mały, śliczny domek nazwany willąBelton.Stał tak blisko kościoła, że ludzie z innych stron brali go zwykle zaplebanię, ale plebania znajdowała się dalej, o pół mili od miasteczka, na drodze doRedicote, zajmowała okazałą trzypiętrową kamienicę, posiadała własne grunty ibyła bardzo brzydka.Mieszkał tu pastor, siedemdziesięcioletni stary kawaler,często nieobecny i pozostający stale w złych stosunkach z biskupem.Jego dwajwikariusze mieszkali w Redicote, gdzie znajdował się jeszcze jeden kościół.WillaBelton, własność Amedroza, obecnie zajęta przez pułkownika Askertona i jegożonę, została wydzierżawiona przed dwoma laty.Pułkownik Askerton był w tychstronach człowiekiem obcym i zupełnie nie znanym mieszkańcom Belton.Wiedziano tylko, że osiedlił się tu w celach polowania, i dlatego przyjazd jego byłzrozumiały.Już przed dwoma laty rezerwowanie terenów łowieckich dla synadziedzica było zbędne i niewłaściwe, oddano je więc wraz z willą w dzierżawępułkownikowi Askertonowi.Pułkownik przybył do Belton z żoną i w całymsąsiedztwie nic o nich nie wiedziano.Pan Amedroz z córką złożył im wizytę, poczym z biegiem czasu między Klarą i panią Askerton wywiązała się pewnazażyłość.Ogród przy willi Belton graniczył bezpośrednio z zamkowym parkiem,co bardzo ułatwiało wzajemne odwiedziny.Pani Askerton była kobietą, którawiedziała, jak zdobyć sympatię innej kobiety, osoby w rodzaju panny Amedroz.Czytelnik powinien wiedzieć, że zanim upłynęło pół roku od przyjazdu państwaAskertonów, w Belton rozeszły się o nich krzywdzące słuchy.W Tauntonoddalonym o dwadzieścia mil od Belton pogłoski te rozlegały się dość głośno, akilka osób znało z rzekomą dokładnością a zupełnie bez zdzbła prawdy każdy szczegół z życia pani Askerton.Coś niecoś z tych pogłosek dotarło także doKlary usłyszała je z ust starego pastora, pana Wrighta, który przepadał zaplotkami i był mocno złośliwy. To bardzo miła pani mówił do Klary ale zdaje mi się, że bardzo trudnoustalić, kto ona jest. Ma przecież męża odparła Klara z oburzeniem, gdyż nigdy nie lubiłapastora. Tak, przypuszczam, że ma męża odpowiedział pastor, po czym Klarapowiedziała sobie w duchu, że pastor jest kłamcą, złośliwcem i potwarcą, i stała siędla pani Askerton jeszcze bardziej serdeczna.Ale coś więcej na ten temat usłyszaław Perivale. Zanim twoja znajomość z tą panią stanie się bardziej zażyła, uważam, żepowinnaś coś o niej wiedzieć rzekła do Klary pani Winterfield. Przecież niejedno o niej wiem.Wiem, że posiada maniery i wykształcenieosoby z towarzystwa i że łączy ją serdeczny stosunek z mężem, który jest do niejbardzo przywiązany.Cóż więcej powinnam o niej wiedzieć? Jeżeli wiesz to wszystko, to wiesz bardzo dużo odpowiedziała paniWinterfield. Czy wiesz o niej coś złego, ciociu? zapytała Klara po chwili.Zapadło znów milczenie, zanim ciotka odpowiedziała: Nie, moja droga, tego nie mogę powiedzieć, uważam jednak, że zanim młodapanna zaprzyjazni się z inną kobietą, powinna dobrze wiedzieć, z kim zawieraprzyjazń. Przecież przyznałaś już, ciociu, że wiem o niej dużo zauważyła Klara i natym rozmowa się skończyła.W tym wypadku Klara nie okazała wiele sprytu, przyznała to sobie w duchu.Zdawała sobie sprawę, że ciotka nie powtarzałaby nigdy pogłosek, o których niewiedziałaby z pewnością, że są prawdziwe.Zrozumiała, że ostatnia odpowiedzstarej damy była tylko dowodem jej litościwej natury i niechęci do obmowy.AleKlara postanowiła walczyć w obronie pani Askerton i to małe zwycięstwo sprawiłojej przyjemność.Jeżeli raz już wystąpiliśmy w obronie jakiejś sprawy, to jesteśmygotowi bronić jej dalej, mimo że sprawa okazuje się niezupełnie słuszna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]