[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś tam mamrotał pod nosem.Z ociąganiem włoży ł do plecaka termos i kubek.Na śniegu wciążleżał papier po kanapkach.Podniosłam go, zgniotłam i wcisnęłam do kieszeni.Szliśmy środkiemplaży.Konrad spróbował mnie objąć, odsunęłam się jednak. Podrzucisz mnie jeszcze do piekarni? poprosiłam, gdy wsiedliśmy do dżipa. Okej.Kupię sobie od razu słodką bułkę, bo od ciebie to ty le słody czy dostałem co kotnapłakał.Weszliśmy do ciepłego, pachnącego wnętrza.Przy ladzie zobaczy łam znajomą sy lwetkę oty łej kobiety ; miała na sobie te same kreszowespodnie i stare adidasy co parę dni temu.Konrad skinął jej głową, ja również.Szy bko odwróciłasię plecami i wy szła, zupełnie jakby przed nami uciekała.Nawet nie zdąży łam zauważy ć, czyby ła zaskoczona, zobaczy wszy mnie z miejscowy m casanovą.Kupiłam chleb na zakwasie i dwarogale z makiem, a Konrad bułkę z jagodami i pączka.Wy szliśmy.Grubaska stała przy zielony m dżipie i wsuwała za wy cieraczkę kawałek kartki.Oddaliła siępośpiesznie, nie patrząc na nas.Gdy podeszliśmy do samochodu, mój towarzy sz wy jął kartkę,przeczy tał ją i schował do kieszeni.Kusiło mnie, żeby zapy tać o treść, ale to przecież nie mojasprawa.Weszłam do domu, trzy mając w jedny m ręku termos, a w drugim kubek i woreczekz pieczy wem. Kochanie, mam rogale! zawołałam.Odpowiedziała mi cisza.Weszłam do pokoju.W kominku płonął ogień.Zdjęłam szali przewiesiłam go przez poręcz krzesła.Ruszy łam do kuchni, gdzie spodziewałam się znalezćMarcina.Siedział przy stole i pisał esemesa. Do kogo esemesujesz? zapy tałam. Do twojego ogrodnika.Zagroziłem mu, że go zabiję, jak jeszcze raz cię uprowadzi takrano. Bardzo śmieszne powiedziałam, całując go w policzek.Rozkroiłam rogale, posmarowałam je masłem i dżemem ze śliwki węgierki.Marcin zrobiłkakao.Postanowiliśmy zjeść śniadanie przy kominku.Gdy usiedliśmy w fotelach, mimowolniepowróciliśmy do wczorajszej rozmowy o Leopoldzie Wilku, Karlu Dietrichu i Felku Iwińskim. Kaśka najlepiej zrobiłaby, gdy by pochowała te szczątki jako NN na jakimś miejskimcmentarzu powiedział Marcin. My ślisz, że nie ma już żadny ch szans na ustalenie tożsamości? Trochę powinna wy jaśnić eksperty za.Jeżeli okaże się, że zwłoki leżały w ziemi pięćdziesiątlat, to wskazy wałoby na tego Felka.No ale pewności mieć nie można. Ja jeszcze liczę na panią Anię Dietrich.Mam nadzieję, że ona ży je i że Itaka nas z niąskontaktuje.Ogień w kominku trzaskał głośno.Lubiłam ten dzwięk.Przy mknęłam oczy i słuchałam.Marcin zaczął zbierać naczy nia. Co dzisiaj robimy ? zapy tał. Leniuchujemy odpowiedziałam, przeciągając się.Miałam wrażenie, że ktoś odciął mnie od akumulatora.Nic mi się nie chciało.Przez ostatniedwa ty godnie napędzało mnie nasze śledztwo.Mój umy sł by ł zajęty wy najdy waniem coraz tonowy ch śladów, analizowaniem zebrany ch dowodów, poszukiwaniem świadków.Ale teraz, porozmowie z Leopoldem Wilkiem, dochodzenie utknęło w martwy m punkcie.A właściwiew punkcie wy jścia.Nadal nie wiedziałam, kto został zabity i kto tak naprawdę jest mordercą.A conajgorsze, nie znajdowałam kolejnego punktu zaczepienia, jakiejkolwiek nowej wskazówki,nowego tropu.Jak dobrze by łoby porozmawiać z panią Anną Dietrich! Rozmowa mogłaby wielewy jaśnić. Może długi spacer po plaży ? zaproponował Marcin.Milczałam, zapatrzona w ogień. No tak, zapomniałem, że już by łaś.To pójdę sam.Wy chodził już z pokoju, gdy zapy tałam: Kolega tego ogrodnika organizuje dla tury stów wy pady kutrem na morze.Chciałby śpopły nąć?Talerzy ki zadzwięczały mu w dłoni. Jasne, super.To świetny pomy sł.Ty lko kiedy ? Przecież za trzy dni wy jeżdżamy. Zadzwonię do niego i zapy tam powiedziałam.Ty mczasem włączy łam laptopa i zaczekałam, aż rozbły śnie monitor.Na GG miałam nowąwiadomość od Gabry si.Kliknęłam w kopertę i zaczęłam czy tać: Mamuniu kochana, tata wy szedł wczoraj ze szpitala.Zadzwonił do mnie i zaprosił na pizzę.Ucieszy łam się.Pomy ślałam, że chce mi podziękować za te wszy stkie rzeczy.On zamówił dużąz kurczakiem, ja małą z owocami.Zapy tał, jak mi idzie na studiach, a potem zaczął mówićo sobie.Gadał i gadał, jaki on biedny, jak go wszy scy wy korzy stują.Nie omieszkał przy pomnieć,że zamierzałaś go zabić, że rzuciłaś się na niego z nożem.Chciał już rozpinać koszulę i pokazy waćbliznę, ale go powstrzy małam.Gdy przy szło do płacenia, okazało się, że nie wziął portfela.Uregulowałam rachunek ze stoickim spokojem.Gdy wy szliśmy z pizzerii, skarży ł się dalej tajego kobieta wy rzuciła go z mieszkania, na szczęście kumpel go przy garnął na jakiś czas, noi w końcu poprosił, żeby m mu poży czy ła pięć dy ch.Obiecy wał, że za trzy dni odda.Dałam mudwadzieścia złoty ch.Kasę wziął, ale nie by ł zadowolony.Najwy razniej liczy ł na więcej.Mamuniu kochana, dlaczego ty rzuciłaś się wtedy na niego z nożem, a nie z siekierą? Wiemdlaczego po prostu nie miałaś jej pod ręką! Szkoda.Najechałam kursorem na pole edy cji. Kochanie moje, nie przejmuj się swoim tatą , napisałam. Lepiej mieć takiego niżżadnego.Dobrze więc, że wtedy nie udało mi się go zabić, choć naprawdę niewiele brakowało.Ojca masz do niczego, ale na szczęście matka ci się udała.Przy znasz? A w kwestii szkieletu całkiem trafnie przewidziałaś, że nieboszczy k okaże się zupełnie kimś inny m.Wy obraz sobie, że tonie pan Majewski! Okazało się, że on fakty cznie wy jechał do Warszawy.Zapewne zastanawiaszsię, kto w takim razie leżał w piwnicy.My także zadajemy sobie to py tanie.By ć może Karl zabiłpewnego esbeka, który miał go inwigilować, ale to ty lko przy puszczenie.Jeżeli zaś chodzi o Karla,dowiedziałam się o nim ciekawy ch rzeczy & .Streściłam Gabry si moją wczorajszą rozmowę z Leopoldem Wilkiem.Kopię streszczeniawy słałam Kaśce, prosząc ją jednocześnie o numer telefonu do Konrada.Następnie zalogowałamsię do poczty.Odpowiedzi z Itaki nie by ło, zadzwoniłam więc pod numer ze strony fundacji.Kiedy w słuchawce usły szałam miły kobiecy głos, wy jaśniłam, w jakiej sprawie dzwonię.Miłapani odmówiła podania kontaktu, uprzejmie oznajmiając, że nie jest upoważnionado udostępniania numerów telefonów rodzin osób zaginiony ch
[ Pobierz całość w formacie PDF ]