[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W odpowiedzi jedynie skinęła głową. Przyniosę jedzenie dodał i odszedł, przyspieszając kroku.Wkrótce znik-nął w plątaninie świateł i cieni pod gałęziami drzew, choć nie tak nagle jak MistrzImion.Irian patrzyła za nim, póki ostatecznie nie straciła go z oczu, a potem,przedzierając się przez wysokie trawy i chaszcze, dotarła do niewielkiego domu.Wydawał się bardzo stary.Odbudowywano go kilka razy, lecz ostatnio bardzodawno temu.Od wielu lat nikt tu nie mieszkał.Zwiadczyła o tym atmosfera do-mu, jednak była przyjemna, jakby ci, którzy tu sypiali, sypiali spokojnie.Jeśli zaśchodzi o rozpadające się ściany, myszy, pajęczyny i nieliczne, nędzne sprzęty, dlaIrian nie było to nic nowego.Znalazła wyłysiałą szczotkę i nieco pozamiatała.Nadrewnianym łóżku rozłożyła swój pled.W szafce o wypaczonych drzwiach znala-zła nadtłuczony dzbanek i napełniła go wodą ze strumienia cicha, czysta strugapłynęła zaledwie dziesięć kroków od drzwi domu.Wszystko to Irian czyniła jak-by w transie.Potem zaś usiadła na trawie i zasnęła oparta plecami o rozgrzaną odsłońca ścianę.171Kiedy się ocknęła, nieopodal siedział Mistrz Wzorów, a na trawie między nimistał duży koszyk. Głodna? Jedz powiedział. Zjem pózniej, dziękuję odparła Irian. Ja jestem głodny teraz oznajmił mag.Wyjął z kosza ugotowane na twar-do jajko, nadtłukł je, obrał i zjadł. Kiedyś nazywano to miejsce Domem Wydry.Jest bardzo stare, tak stare jak Wielki Dom.Wszystko tu jest stare.Także my, mi-strzowie. Ty nie. Oceniła go na trzydzieści, może czterdzieści lat, choć trudnobyło orzec.Cały czas zdawało jej się, że włosy ma siwe, bo nie były czarne. Ale przybywam z daleka.Mile są jak lata.Jestem Kargiem z Karego-At.Słyszałaś o nas? Mrozni Ludzie. Irian ze zgrozą wspomniała ballady Stokrotki o Mroz-nych Ludziach, którzy przypłynęli ze wschodu, aby splądrować ich świat i piecna włóczniach niewinne dzieci, a także historię o tym, jak Erreth-Akbe utraciłPierścień Pokoju, i nowe pieśni oraz Opowieść Królewską o tym, jak ArcymagKrogulec zapuścił się pomiędzy Mroznych Ludzi i powrócił z pierścieniem. Mrozni? powtórzył Mistrz Wzorów. Lodowaci.Biali wyjaśniła zawstydzona.Uciekła spojrzeniem w bok. Ach tak. Odczekał chwilę. Mistrz Przywołań także nie jest stary.Wąskie oczy barwy lodu zerknęły na nią czujnie.Nie odpowiedziała. Mam wrażenie, że się go przelękłaś.Skinęła głową, ale wciąż milczała. W cieniu tych drzew nie kryje się nic strasznego.Tylko prawda. Gdy mnie minął rzekła cicho ujrzałam grób. Ach! westchnął Mistrz Wzorów.Z kawałków skorupki jajka usypał stosik obok swego kolana.Rozsunął je,tworząc półokrąg, potem pełny krąg. Tak powiedział, przyglądając się skorupkom.Lekko poruszając ziemiępalcami, zagrzebał je starannie i otrzepał dłonie.Jego spojrzenie co chwila wę-drowało ku Irian. Byłaś czarownicą? Nie. Ale dysponujesz wiedzą? Nie.Róża nie chciała mnie uczyć.Mówiła, że brak jej odwagi, bo mammoc, lecz ona nie wie jaką. Twoja Róża to mądry kwiatuszek. Na twarzy maga nie dostrzegła nicienia uśmiechu. Ale wiem, że mam.mam coś do zrobienia.Kimś muszę się stać.Dlategowłaśnie chciałam tu przybyć.%7łeby się dowiedzieć.Na Wyspie Mędrców.172Powoli przywykała już do jego dziwnej twarzy i potrafiła odczytywać z niejemocje.Teraz posmutniał.Jego głos brzmiał ostro, sucho, spokojnie. Mężczyzni na wyspie nie zawsze są mądrzy, hę? Może z wyjątkiemOdzwiernego. Patrzył na nią nie ukradkiem, lecz wprost.Ich oczy się spo-tkały. Ale tu, w lesie, pod drzewami, kryje się stara mądrość.Zawsze młoda.Nie mogę ci jej przekazać, mogę cię zabrać w głąb Gaju. Po chwili wstał.Tak? Tak odparła niepewnie. Dom ci odpowiada? Tak. Jutro powiedział i odszedł.I tak przez pół miesiąca owego gorącego lata Irian sypiała w Domu Wydry,cichym i przytulnym, i jadała to, co przyniósł w koszu Mistrz Wzorów jajka,ser, warzywa, owoce, wędzoną baraninę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]