[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy go nie dosiÄ™gniemy!Prezes Instytucyi Królewskiej i ajenci, niezbyt skÅ‚onni do zabobonów,rzucili siÄ™ w stronÄ™ ruchomego Å›wiatÅ‚a.Jakób Ryan wziÄ…Å‚ na odwagÄ™ i puÅ›ciÅ‚ siÄ™ za nimi.PogoÅ„ byÅ‚a dÅ‚uga imÄ™czÄ…ca.PochodniÄ™ niosÅ‚a jakaÅ› istota drobna i maÅ‚ego wzrostu, ale dziwniezwinna.Co chwila zdawaÅ‚a siÄ™ ginąć za jakimÅ› murem; nastÄ™pnie widziano jÄ…znowu w gÅ‚Ä™bi poprzecznej galeryi.Znowuż znikaÅ‚o Å›wiatÅ‚o, aż nagleukazywaÅ‚o siÄ™ pÅ‚onÄ…ce żywszym jeszcze blaskiem.W istocie, przestrzeÅ„pomiÄ™dzy niem, a Å›cigajÄ…cymi, nie zmniejszaÅ‚a siÄ™ wcale, a Jakób twierdziÅ‚nie bez podstawy, że go nigdy nie dosiÄ™gnÄ….Po godzinie próżnej gonitwy, pan W.Elphiston i jego towarzysze weszlido części poÅ‚udniowo-zachodniej sztolni Dochart.Zapytywali sami siebie, czynie byli igraszkÄ… jakiegoÅ› niepochwytnego, bÅ‚Ä™dnego ognika.Naraz zdaÅ‚o im siÄ™, że przestrzeÅ„ pomiÄ™dzy nimi i tym ognikiemzmniejszaÅ‚a siÄ™ po trochu.ByÅ‚oż to zmÄ™czenie ze strony istoty uciekajÄ…cej,czy też chęć wciÄ…gniÄ™cia pana W.Elphiston i jego towarzyszy do miejsca,gdzie mieszkaÅ„cy folwarku zostali może również wciÄ…gniÄ™ci? Nie podobnabyÅ‚o odpowiedzieć na to pytanie.Ajenci widzÄ…c, że siÄ™ przestrzeÅ„ zmniejsza, przyspieszyli kroku.ZwiatÅ‚o,które siÄ™ ciÄ…gle trzymaÅ‚o dotÄ…d na dwieÅ›cie kroków przed nimi, obecnieoddalonem byÅ‚o o pięćdziesiÄ…t zaledwie.PrzestrzeÅ„ ta zmniejszyÅ‚a siÄ™jeszcze, niosÄ…cy pochodniÄ™ stawaÅ‚ siÄ™ widzialnym.Czasami, gdy odwracaÅ‚gÅ‚owÄ™, można byÅ‚o poznać niewyrazny profil twarzy ludzkiej i Jakób sammusiaÅ‚ przyznać, że nie należaÅ‚ do istoty nadziemskiej, chyba, że który zchochlików przybraÅ‚ na siebie ludzkÄ… postać.To też podwajajÄ…c kroku zawoÅ‚aÅ‚: Dalej, dalej towarzysze! Już siÄ™ mÄ™czy widocznie.Dogonimy goniezadÅ‚ugo, a jeżeli mówi tak gÅ‚adko, jak ucieka, musi nam opowiedziećwszystko!PogoÅ„ stawaÅ‚a siÄ™ jednak coraz trudniejszÄ….WÅ›ród ostatnich zagÅ‚Ä™binkopalni, wÄ…skie tunele krzyżowaÅ‚y siÄ™ ciÄ…gle, jak aleje labiryntu.PoÅ›ród nich,istota niosÄ…ca pochodniÄ™, mogÅ‚a Å‚atwo ujść przed pogoniÄ… ajentów.WystarczaÅ‚o, by zgasiÅ‚a pochodniÄ™ i rzuciÅ‚a siÄ™ w bok, w jakiÅ› kÄ…t ciemny. W istocie pomyÅ›laÅ‚ pan W.Elphiston jeżeli chce ujść przed nami,czemuż tego nie czyni!Istota niepochwytna nie zrobiÅ‚a tego do tej pory; ale w chwili, gdy myÅ›l taprzechodziÅ‚a przez gÅ‚owÄ™ pana W.Elphiston, Å›wiatÅ‚o jakby na rozkazy znikÅ‚o,a ajenci pÄ™dzÄ…c dalej, znalezli siÄ™ nagle przed wÄ…zkim otworem, jaki skaÅ‚yÅ‚upkowe pozostawiÅ‚y miÄ™dzy sobÄ… przy samym koÅ„cu jednego z chodników.Nie namyÅ›lajÄ…c siÄ™ ani chwili, podnieÅ›li tylko Å›wiatÅ‚o swych lampek i wsunÄ™lisiÄ™ przez szparÄ™, a za nimi pan W.Elphiston i Jakób Ryan.Nie uszli jeszcze stu kroków w nowej galeryi niższej i wyższej, gdy siÄ™zatrzymali na nowo.Tam, oparte o Å›cianÄ™ gÅ‚owami, leżaÅ‚y w poprzek cztery ciaÅ‚a trupymoże! James Starr! zawoÅ‚aÅ‚ pan W.Elphiston. Henryk! Henryk! krzyknÄ…Å‚ Jakób Ryan, rzucajÄ…c siÄ™ na ciaÅ‚o przyjacielaswego.W istocie byli to: inżynier, Magdalena, Szymon i Henryk Ford, rozciÄ…gniÄ™cibez życia.W tejże chwili jedno z ciaÅ‚ siÄ™ poruszyÅ‚o, a gÅ‚os wyczerpany starejMagdaleny wymówiÅ‚ te sÅ‚owa: Ich! ich ratujcie najpierw!Pan W.Elphiston, Jakób Ryan, i ajenci zajÄ™li siÄ™ ratowaniem inżyniera ijego towarzyszy, podajÄ…c im do ust kilka kropel wzmacniajÄ…cego napoju.UdaÅ‚o siÄ™ ich ocucić odrazu.Ci nieszczęśliwi, zamkniÄ™ci od dziesiÄ™ciu dniw Nowej Aberfoyle umierali z gÅ‚odu.A jeżeli dotÄ…d znajdowali siÄ™ jeszcze przy życiu, jak to pózniej James StarropowiedziaÅ‚ panu W.Elphiston, to tylko dziÄ™ki jakiejÅ› opatrznoÅ›ciowej dÅ‚oni,która im po trzykroć przynosiÅ‚a buÅ‚kÄ™ chleba i dzbanek wody! Niezawodnie taistota, która im w ten sposób ratowaÅ‚a życie, nie mogÅ‚a zrobić dla nich nicwiÄ™cej.Pan W.Elphiston zapytywaÅ‚ teraz siebie, czy to nie byÅ‚a dÅ‚oÅ„ tegoniepochwytnego ognika, który ich obecnie przyciÄ…gnÄ…Å‚ do miejsca, gdzie cinieszczęśliwi przebywali.BÄ…dz co bÄ…dz, inżynier, Magdalena, Szymon i Henryk Ford byli uratowani.Odprowadzono ich na folwark, przechodzÄ…c przez wÄ…zkie przejÅ›cie, które imwskazaÅ‚a istota z pochodniÄ….James Starr i jego towarzysze nie mogli odnalezć otworu do galeryi,wydrążonego za pomocÄ… dynamitu, ponieważ tenże zostaÅ‚ starannie zatkanyodÅ‚amami skaÅ‚, a w tych gÅ‚Ä™bokich ciemnoÅ›ciach nie mogli rozpoznać otworu,ani przeszkód usunąć.Tak wiÄ™c, podczas gdy zajÄ™ci byli badaniem wielkiej galeryi, wszelkakomunikacya zostaÅ‚a zamkniÄ™tÄ… pomiÄ™dzy starÄ… a NowÄ… Aberfoyle przezjakÄ…Å› dÅ‚oÅ„ nieprzyjacielskÄ….RozdziaÅ‚ XIIIMiasto wÄ™glowe.W trzy lata po wypadkach wyżej opisanych, przewodniki Joanne i MurrayzaznaczaÅ‚y w swych opisach, jako »Great attraction« dla licznych turystów,przybywajÄ…cych do hrabstwa Stirling, kopalniÄ™ NowÄ… Aberfoyle, jakomiejscowość godnÄ… zwiedzenia.%7Å‚adna kopalnia ani w nowym, ani w starym Å›wiecie nie przedstawiaÅ‚a takciekawego widoku.Na samym wstÄ™pie, odwiedzajÄ…cych bez trudu i bez niebezpieczeÅ„stwaprzenoszono do samego dna kopalni, na tysiÄ…c pięćset stóp podpowierzchniÄ… hrabstwa.W istocie, o siedem mil na poÅ‚udnio-zachód od miasta Callanderzbudowano tunel, spuszczajÄ…cy siÄ™ w gÅ‚Ä™binÄ™, a wejÅ›cie jego ozdobionowieżyczkami i architektonicznemi ozdobami.Tunel ten zwolna zniżaÅ‚ siÄ™ wziemiÄ™ tak, że zejÅ›cie nie byÅ‚o gwaÅ‚towne, a szerokim byÅ‚ dosyć i koÅ„czyÅ‚ siÄ™ uwejÅ›cia tej obszernej galeryi, wykutej przez naturÄ™ pod gruntem szkockim.Podwójna kolej żelazna, której wagony hydraulicznie byÅ‚y poruszane,obsÅ‚ugiwaÅ‚a co godzina wioskÄ™, która siÄ™ już utworzyÅ‚a w tych gÅ‚Ä™biachpodziemnych, pod nazwÄ… trochÄ™ pretensyonalnÄ… może »Coal-City«, czylimiasta wÄ™glowego.PrzybywajÄ…cy do Coal-City, znajdowaÅ‚ siÄ™ w miejscowoÅ›ci, gdzieelektryczność głównÄ… odgrywaÅ‚a rolÄ™, jako dostarczycielka ciepÅ‚a i Å›wiatÅ‚a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]