[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiało być kołodwunastej, może dwunasta.To łatwo sprawdzić w księdzeprzepustek.Z mojej rozmowy z dyrektorem biura projektów, wktórej prosiłem o usprawiedliwienie Ewy Salm, wynikałoniezbicie, że tego dnia w ogóle jeszcze nie była w pracy.Co więcrobiła przez trzy godziny między wyjściem z williLeśniakiewiczów a przybyciem do biura przepustek KG? Copoprzedziło jej zeznanie tak ważne, że odwróciło bieg śledztwai spowodowało natychmiastowe aresztowanie Kernera? Wagadecyzji, którą podjęła, skłania do założenia dwóch możliwości:albo chciała w samotności przemyśleć to, co ma robić, albowidziała się z kimś, kto jej to doradził czy nakazał.Musiało tomieć związek z wypuszczeniem Kernera albo z ich rozmową poprzedniego dnia w barze, gdzie była mowa o  kakao , albo zobu tymi zdarzeniami razem.Dopóki Ewa Salm nie zginęła wten dziwny sposób, wierzyłem, że to jej własny strach przedodpowiedzialnością sprowadził ją do mnie.Ale mógł istniećjeszcze ktoś inny, kogo przeraziło wypuszczenie Kernera.Możebył ktoś, kto wiedział od początku, co wiedziała Ewa Salm o tejsprawie, ktoś, kto wiedział, jakie skutki dla Kernera pociągnieujawnienie tego, co wie Ewa Salm, i na te skutki liczył.Ktoś,kto spowodował świadomie jego powtórne aresztowanie i całąlawinę wynikających z tego zdarzeń.42.D.c.notatnika SiwegoPiszę coraz bardziej chaotycznie: w razie znalezienia proszę ouważną analizę.Od dziś też zmieniam samą technikę pisania.Od dziś piszę dalej na tym samym kopiale ołówkowym, ale niejak dotąd, jak leci, tylko przez kalkę, zaczynam bowiem braćpod uwagę nie tylko tę możliwość, że czwarty zawał mnie zabijei dlatego trzeba zostawić jakiś zapis, ale także, że narażam siękomuś moimi działaniami.Jeden egzemplarz, ten wyrywany,będę przechowywał gdzie indziej, będę też zapowiadałczynności, które mam zamiar przedsiębrać następnego dnia,tak, żeby zostawał za każdym razem ślad: dokąd idę i z kimbędę rozmawiał.Dziś byłem u matki Ewy, Weroniki Salm.Mieszka na VIpiętrze 7-piętrowej kamienicy, zajmuje pokój z korytarzykiem,w którym, urządzona jest kuchenka, jest to część podzielonegowiększego mieszkania.Ustęp wspólny w korytarzu.Okno wpokoju wychodzi na ogromne podwórze, z czterech stronzabudowane również 7-piętrowymi oficynami.Okazuje się, żez.okna mieszkania Weroniki Salm widać doskonale oknomeliny pijackiej, gdzie rozegrała się tragedia Ewy, Salm.Pokójjest maleńki.Stoją dwa tapczany, prowizoryczna szafa i okrągłystół.Jest telefon, założony pewnie przez Księżniczkę.WeronikaSalm przywitała mnie słowami:  To ona nie żyje, a jauderzyłam ją, aż upadła na podłogę i jeszcze chciałam kopnąć(w tym momencie zaczęła płakać, długo nie mogła sięuspokoić), jak ja mogłam bić moje dziecko, a teraz ona nie żyje. Pani ją biła, bo ona nie chciała czegoś powiedzieć, czypowiedziała to pani, kiedy byłyście same?  Już nic niewydobędziecie ode mnie  ani pan, ani tamten pan, ani cipanowie, co byli mnie badać.Ciężko mi żyć bez dziecka, byłataka śliczna, znała język angielski, miała narzeczonych nastanowiskach, ciężko mi, ale nie chcę tak umierać jak ona.Nic,nikomu, nigdy. Gdzie jest pochowana pani córka? Widziałemsię z panem Kernerem, kazał mi pójść na grób. Biedny i tenmłody pan Kerner, biedny.Ona go bardzo żałowała.Więc widzipań, nic panu nie powiedziałam i nie powiem.Niech pan powiew milicji i gdzie trzeba, że Weronika Salmowa nic nie mówi inie ma co do niej przychodzić.Tu zresztą nie ma co szukać.Wstrętne, stare domisko, kogo już los tu rzucił, to już coś z nimmusiało być niedobrego w życiu.Nawet jeśli komuś siępowiedzie, jak mojej córce, nic z tego.Musi albo tu wrócić, albojeszcze gorzej.Spotka go coś gorszego.Ponawiałem próby dowiedzenia się od niej czegoś: o tym, coEwa mówiła o Kernerze, o melinie, w której zginęła, omeliniarce, bywalcach.Nie chciała też powiedzieć mi, czykrytycznego dnia ktoś odwiedzał ich mieszkanie. Takienieszczęście, a pan dopytuje się o gości.Potem Salmowazaczęła opowiadać to samo w kółko.Z rozmowy tejwyciągnąłem następujące wnioski: 1) Weronika Salm jestpewna, że córka jej została zamordowana, 2) Weronika Salmdomyśla się lub wie, przez kogo, 3) Weronika Salm wie, że wiezbyt dużo i dlatego boi się, 4) jest prawdopodobne, że dom nr 4jest nie tylko miejscem zbrodni, ale że mieszka w nim lub bywamorderca.Kiedy wróciłem do domu, zastałem kartkę z numeremtelefonu mecenasa P., zadzwoniłem.Odezwała się jego żona.Powiedziała, że chcieliby mnie widzieć jutro wieczorem usiebie, że jej mężowi było przykro, że może był zbytpowściągliwy w tej rozmowie, że zdecydował się pokazać miodpis wniosku o rewizję nadzwyczajną, gdzie są wyłożone jegoargumenty, a właściwie główny argument w sprawie pasierbadr.Leśniakiewicza (tak pani mecenasowa P.nazywałaKernera).Powiedziałem, że przyjdę, umówiliśmy się na siódmą.A więc plan na jutro: wizyta w melinie i u mecenasa.43.D.c.notatnika SiwegoDo meliny na IV piętrze w oficynie poszedłem.właściwie zestarego biurokratycznego nawyku, żeby niczego nie zaniedbać.Dziś czułem się o wiele gorzej niż wczoraj.A jeśli ktoś by mnierąbnął? Może podświadomie pozwalam sobie na luksuswyboru, szukam sensowniejszej śmierci? Wywiadowca zostałpewnie na ulicy.Przechodząc przez podwórze, spojrzałem wokna Salmowej.Nic nie zobaczyłem.Salmowa powiedziała miwczoraj, że mam iść ze schodów korytarzem w lewo, potem wprawo i prosto.Gdy dojdę do występu w murze, muszęposzukać po omacku drzwi, które będą nie zamknięte i wejdędo przedpokoju prowadzącego do trzech oddzielnychmieszkań.Należy podejść do środkowych drzwi, trzy razyzastukać pięścią i trzy razy zapukać palcem i czekać.Domyślałem się, że Salmowa zna doskonale hasło i że musiałaznać je także jej córka i teraz, poruszając się w tym labiryncie'zgodnie z instrukcją i odkrywając dokładność tej instrukcji,myślałem, że przecież wtedy szła tędy Ewa Salm.Wykonałem szyfr w ciemnościach, w których ledwiewidziałem kontur środkowych drzwi, do których pukałem.Czekałem długo, może 5 minut, ponowiłem tę samą serięstukań.Przez cały czas za drzwiami było cicho.Nagle otworzyłysię, wyszła dziewczynka, może 8-letnia, i minęła mnie.Wykorzystałem ten moment, żeby wejść do środka.Na drodzenapotkałem kotarę z grubego, brudnego koca, odchyliłem ją iznalazłem się w niespodziewanie wielkim pokoju, prawie, sali ztrzema oknami, dość widnym, bo nie było ani zasłon, anifiranek.Jasność dnia odkrywała pustą przestrzeń.Tylko poddwoma ścianami stały dwa posłania z drewnianych skrzynek,przykryte słomą i podartymi kocami.Między dwoma oknamistało białe, nowe łóżeczko dziecinne z siatką.Kilka sukienekbardzo ubogich i jesionka wisiały na haku wbitym w ścianę.Przy posłaniu z prawej strony stał okrągły, ogrodowy stolik zzardzewiałego żeliwa, a na nim musztardówki, gazety z ośćmiryb i skórkami od kiełbasy.Na posłaniach spało dwóch mężczyzn.Trzeci spał w pozycji siedzącej na podłodze, plecamioparty o dziecinne łóżeczko.Po drugiej stropie łóżeczka leżałana gołej podłodze kobieta ubrana w płaszcz.Podniesionymkołnierzem otuliła sobie głowę.Sądząc, że to jest meliniarka, zacząłem ją budzić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl