[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie liczyło się teraz nic, nic prócz niego.Oderwaliśmy się od siebie dysząc ciężko.Oparł się swoim czołem o moje.Wjego oczach wciąż lśniło pożądanie. Starałem się  odezwał się, gładząc moją twarz, włosy. Wiem, żepowinienem odejść, ale nie potrafię  zacisnął powieki, przyciskając mnie mocniejdo swojego torsu, jakby w obawie, że zaraz rozpłynę się i zniknę na zawsze.237 Poczułam, jak cała gama uczuć rośnie w mojej piersi, wyrywając się dziko.Dotknęłam miękko jego policzka.Zadrżał.A ja po raz pierwszy byłam pewna, żenie było to zasługą zimna. Nie zostawiaj mnie  wyszeptałam z paniką.Pokręcił głową, próbując zaprzeczyć, walczyć z tym. Ale ja jestem Upadłym, a ty Stróżem, twoje miejsce jest w Niebie.To sięnie uda&- Nie pozwolę ci odejść  wtuliłam się desperacko w jego ramię.Objął mnie mocniej. Nie zasługuję na ciebie.Co ja ci mogę dać?  Ból w jego głosie uderzył wemnie, niczym obuch.Spojrzałam mu w oczy, chwytając jego twarz w obie dłonie.Malowało się na niej zagubienie, pełne bezradności i niewypowiedzianegocierpienia. Siebie.Niczego więcej nie chcę.Uśmiechnął się delikatnie w odpowiedzi i po raz kolejny musnął moje usta,pobudzając je do życia.Nie przestając, odszukał moją dłoń i splótł ze swoimipalcami.Staliśmy tak chwilę przypatrując się sobie.Nie potrzebne były słowa.To, conajważniejsze nie można w nie ubrać.Szczęście, które wyrywało się z mojej piersi,było niczym ptak czujący wolność podczas lotu.Mogłam dotknąć twarzy Nate a,jego ust& Był tak nierealny, iż zdawało mi się, że to wszystko było jedyniewymysłem mojej chorej wyobrazni.A jednak on tu był i patrzył na mnie, jak niktwcześniej.Chłodny powiew wiatru przypomniał mi, że byłem całkiem przemoczona.Zadrżałam szczękając zębami.Nate osłonił mnie troskliwie. Zimno ci  stwierdził przypatrując mi się uważnie.Chciałam zaprzeczyć, ale moje ciało mówiło samo za siebie. Chodzmy do domu  szepnął mi do ucha.Nadal trzymając się za ręce wyszliśmy z zaułka.Po drodze kopnął lśniącysztylet pod kontener ze śmieciami.Uśmiechnęłam się do niego ciepło, na co objął238 mnie w pasie, przyciskając do swojego boku.Ciemną uliczką ruszyliśmy w drogępowrotną.Nate zapalił światło.Dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo byliśmyprzemoczeni.W miejscu, w którym stałam, utworzyła się już całkiem pokaznakałuża.On chyba też to dostrzegł. Musisz się koniecznie przebrać  wymamrotał. Chodz na górę. Zamoczę ci cały pokój  zauważyłam przytomnie.Pokręcił głową z dezaprobatą i wywracając oczami, bezceremonialniewciągnął mnie za rękę po schodach.W jego pokoju nic się nie zmieniło.Mogłabymprzysiąc, że wyglądał dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy pisaliśmy referat.Otworzył szafę i zaczął przetrząsać jej zawartość, która chyba tylko cudem nieznalazła się na podłodze zaraz po otwarciu.Ze zdumieniem zauważyłam, że podczastej czynności drżały mu dłonie.Zmarszczyłam brwi.Wreszcie niepewnie podał mi równo złożone ubrania. Cóż, mam nadzieję, że będzie pasować&  westchnął zaciskając usta.Przepraszam, że nie mam niczego, co byłoby& odpowiednie.Parsknęłam śmiechem.Chłopak, mieszkający sam, przepraszał, że nie madamskich ubrań.Obejrzałam szeroką męską koszulę, którą mi dał. Ona jest& ma& no wiesz&  wyjąkał speszony, przeczesując nerwowopalcami włosy. Wiem, widzę  odpowiedziałam, oglądając dwa symetryczne otwory naplecach. To dam ci chwilę czasu& naprzeciwko jest łazienka, powinny tam byćczyste ręczniki.Ja przebiorę się na dole, może przy okazji zrobię herbatę  odparł iwyszedł, całując mnie z wahaniem w czoło.***Na dół zszedłem niczym w amoku.Jeszcze nigdy nie czułem się tak otępiony.Otępiony szczęściem.Jednym ruchem ściągnąłem mokrą koszulkę i opadłem nakanapę, uśmiechając się szeroko.239 Kocha mnie.Kocha.Nie było słów, którymi mógłbym wyrazić, co czułem.Wszystko, czego doznałem wcześniej, na tle dzisiejszych przeżyć było jakbyrozmytym wspomnieniem.Nie potrafiłem w tej chwili wytłumaczyć, jakim cudemchciałem odejść.Nie wytrzymałbym rozstania.Równie dobrze mogłem sięzastrzelić.Przed oczami nadal miałem jej przerażoną twarz, tak zagubioną, pełną pytań,tuż przy mnie& i jej usta& Nie ma na świecie niczego doskonalszego, byłem tegopewien.Już za chwilę będę mógł znów ją dotknąć.Westchnąłem oszołomiony.Miałem ochotę krzyczeć ze szczęścia, niczymdziecko.To nie jest normalne.Ale kto mówił, że miłość jest normalna?I wtedy dopadły mnie wątpliwości.Ona była aniołem.NajprawdziwszymNiebiańskim.Moja natura powinna sama dążyć, do zlikwidowania każdego Stróża.Wzdrygnąłem się na tę myśl zaciskając pięści.Nic nie mogłoby mnie do tegozmusić.Nie obchodziło mnie, kim była.Mogła być nawet demonem, upioremzesłanym na moją zgubę, wszystko jedno.Byle nie odchodziła.Nigdy.Nie chcąc zniszczyć kanapy, przebrałem się w coś suchego.Postanowiłemprzestać ukrywać swoje oblicze, dlatego po chwili namysłu pozostawiłem czarneskrzydła na widoku.Tak jak obiecałem, zaparzyłem nam herbaty.Siedziałem przy stole, stukającnerwowo palcami o blat.Ten sam rytm wystukiwałem niespełna godzinę temu.Prychnąłem na tę myśl.Jedna godzina, a tyle się zmieniło.Zmieniłem się ja, Emily,wszystko.Nie tak dawno wierzyłem, że ludzkie uczucia i namiętności nie są wartemojego czasu i zachodu.Ulotne, jak i istoty, które ich doświadczają.Niepodejrzewałem, że mógłbym ich doznać, a tym bardziej, że zrobię wszystko, by jezatrzymać.Nie wierzyłem w miłość, a teraz kochałem.I to jak.Usłyszałem odgłos zamykanych drzwi łazienki.Więc już wyszła.Przyjemneuczucie ciepła rozlewało się po moim ciele.Chwyciłem dwa kubki gorącego napojui niepewnie ruszyłem w kierunku schodów.Lekko uchyliłem drzwi.Stała tyłem domnie, wpatrując się jeden z licznych pejzaży na ścianie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl