[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem przekonana, że te zaliczki to był jej pomysł.Obojemusieli przechodzić okropne chwile, ale podczas weekendów, kiedy spotykaliśmy się na drinka,nigdy nie usłyszeliśmy nawet najmniejszej wzmianki o wydarzeniu, które było w nagłówkachgazet w całym kraju.Ze Stevem i ze mną nie było dobrze.Pewnego dnia w 1965 roku Steve nagle zdecydował sięna wizytę u psychoanalityka.Przeżywał głęboką depresję.Jego sukces zawodowy wiązał się zczęstymi podróżami, co oznaczało nieobecność w domu.Ogromna presja związana zuruchomieniem i prowadzeniem własnej firmy oraz utrzymywaniem rodziny tylko pogarszałasprawę.Kiedy widziałam go w tym stanie, zawsze wydawało mi się, iż jego milczenie oznaczało, żejest na mnie zły i że powinnam siedzieć cicho, tłumiąc gniew i urazę, ponieważ nie wiedziałam,co złego uczyniłam.To długo się ciągnące nieporozumienie w końcu się wyjaśniło, ale zanim tosię stało, musieliśmy oboje przejść bolesną lekcję.%7ładne z nas nie potrafiło stawić temu czoła iwyartykułować co nas gnębi, co oczyściłoby atmosferę, ponieważ oboje pochodziliśmy zdomów, w których od najmłodszych lat nam wpajano, żebyśmy siedzieli cicho i unikalikłopotów.I tak to nasze wychowanie obróciło się przeciwko nam.Na pozór wszystko wyglądałocałkiem dobrze, ale w głębi duszy byliśmy oboje nieszczęśliwi i baliśmy się do tego przyznać.Kiedy Steve powiedział mi o swoim postanowieniu udania się do psychoanalityka, poparłamjego decyzję, chociaż nic na ten temat nie wiedziałam.W college u nawet nie brałam udziału wlekcjach psychologii.Zawsze byłam zdania, że jeśli będę miała jakiś problem, wystarczy telefondo trzech przyjaciółek, rozmowa na gnębiący mnie temat i problem zniknie.Byłam zupełnienieprzygotowana, a jednocześnie przeprowadzałam z ludzmi wywiady na temat ich własnegożycia i udawało mi się w pewnym stopniu zrozumieć ich problemy.Jak to się często zdarza, kiedy jedno z małżonków idzie do psychoanalityka, drugie szybkopodąża w jego ślady, ponieważ czuje się opuszczone i odczuwa potrzebę podzielenia się z kimśtą nową sytuacją.Tak właśnie było ze mną.Poszłam do Jerry ego Barondessa, żeby polecił mijakiegoś lekarza.Zaproponował, że sam ze mną porozmawia o moich problemach, ale mąż mojejnajlepszej przyjaciółki a zarazem mój internista był ostatnią osobą, z którą chciałabym omawiaćten temat.W końcu Jerry dał mi listę psychiatrów i udałam się do pierwszego z nich, nieżyjącegojuż dr Benjamina Rubensteina.Był stuprocentowym zwolennikiem Freuda, a ja, będąc zupełnąignorantką w tej materii, chciałam się dostać do lekarza stosującego metody jedynego psycho Bez skrupułówanalityka o jakim słyszałam.Wiedziałam, że jedną z podwalin freudowskiej psychoanalizybyła zasada, że pacjent podczas leczenia nie powinien dokonywać żadnych poważnych zmian wswoim życiu i wydawało mi się, że teraz potrzebuję właśnie tego rodzaju dyscypliny.Tylko doświadczeniu Rubensteina należy zawdzięczać, że podczas mojej pierwszej wizyty nietarzał się za śmiechu.Sporządziłam dokładną listę rzeczy, których nie chcę, nie potrzebuję czynie zamierzam z nim omawiać, ponieważ nie stanowią w moim życiu żadnego problemu.Odczytałam tę listę na głos.Obejmowała moją matkę, ojca, męża, dzieci, dzieciństwo wistocie powiedziałam mu całkiem poważnie, że jedynym powodem mojej wizyty jest to, że zdajęsobie sprawę, iż wydaję za dużo pieniędzy na ciuchy i ostatnio trochę oddaliłam się od siostry.Było to tak, jakbym poszła do lekarza w zaawansowanym stadium trądu i mówiła, żewyskoczył mi pryszcz.Miałam wtedy prawie trzydzieści sześć lat i wiedziałam o sobie bardzo,bardzo mało.W ciągu następnych pięciu lat miałam się dowiedzieć bardzo dużo.Leczenierozmową, jak je nazywano, właśnie na tym polega.Dr Rubenstein mówił tak niewiele, że do dziśdnia a potem miałam jeszcze mnóstwo podobnych wizyt jestem przekonana, że zwyjątkiem snów, które wyjaśniał bardzo dobrze, analizowałam sama siebie.Ten łysiejący lekarz w średnim wieku odbył studia w Anglii pod kierunkiem Ernesta Jonesa,który był autorem biografii Freuda.Dr Rubenstein dał mi pewną radę, którą pamiętam do dziś.Na Madison Avenue, naprzeciwko jego gabinetu, była kawiarnia, w której często jadłam lunch.Pewnego dnia powiedziałam mu, że wreszcie wpadłam na pomysł jak powinni przygotowywaćhamburgery, aby były niedopieczone (a zawsze były przesmażone). Dobry Boże, niech pani nieje tego niedopieczonego mięsa! wykrzyknął.W ciągu pięciu lat, kiedy odwiedzałam go trzy razyw tygodniu, był to największy przejaw jego troski.Zamieniłam jednego człowieka, który nigdy nie wypowiedział ani słowa (mego ojca) nainnego, którego latami uczono, żeby jak najmniej mówił, żeby był jak niezapisana karta.Zperspektywy czasu widzę, że potrzebowałam dobrej, wrażliwej kobiety psychoanalityka ipowinnam siedzieć wyprostowana, patrząc jej prosto w oczy, zamiast leżeć twarzą w dół namiękkiej leżance w pozycji, która powodowała, że czułam się bezsilna.Po dwóch tygodniach wizyt u dr Rubensteina, przyśniło mi się, że prawdziwe imię mego ojcabrzmiało Artur. Co oznacza dla pani imię �Artur�? spytał Rubenstein.Moim jedynymskojarzeniem był król Artur
[ Pobierz całość w formacie PDF ]