[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy tak drepczą przy zniszczonych ścianach, dysząc i sapiąc od ciężaru plecaków,nie ośmielając się odezwać i uważając, by nie spowodować żadnego niepotrzebnego hałasu,potrzeba ukrycia się w jakimś budynku staje się coraz silniejsza.Zapada noc, nie minie godzina,a to miejsce będzie niczym ciemna strona księżyca.Nie mają ani mapy, ani GPS-u, ani kompasu.Jedyne, co podpowiada im, w jakim kierunku się poruszają, to pogrążone we mgle,charakterystyczne budynki widoczne na horyzoncie, kilka mil dalej na zachód.Brian zaczyna przegrywać z nerwami, niepokój chwyta go za gardło zimnymi paluchami.Skręcają za róg.Brian dostrzega warsztat samochodowy, Philip zauważa to samo ułamek sekundy pózniej,rusza w tamtą stronę i kiwa na nich głową. Tam, na rogu.Widzicie?Teraz i Nick patrzy na warsztat. Tak, tak.wygląda niezle.Faktycznie wygląda niezle.Na południowo-zachodnim rogu wyludnionego skrzyżowania,raptem jedną przecznicę dalej, warsztat z szyldem  Donlevy s wydaje się jedynym miejscemtutaj, w którym jeszcze tli się życie  choć też jest zamknięty.Biegną w jego stronę.Kiedy są już blisko, zauważają, że plac przynależący do budynku został niedawnoponownie wybrukowany.Z przodu budynku stoją dwie wysepki z dystrybutorami paliwa, czyste i w pełni sprawne,ustawione pod gigantycznym znakiem Chevron.Sam warsztat, obłożony kolumnami nowiutkichopon, z parą masywnych, podwójnych drzwi garażowych, lśni niczym wielka, srebrna płyta.Obity został metalowym sidingiem, a okna wykonano ze szkła zbrojeniowego.Posiada nawetdrugie piętro, na którym mieści się biuro lub powierzchnia mieszkalna.Philip prowadzi ich na tyły.Podwórko jest czyste i uprzątnięte, nawet kontenery naśmieci są świeżo pomalowane i ustawione pod ścianą z pustaków.Szukają okna albo drzwi, lecznie udaje im się znalezć ani jednego, ani drugiego. A co z frontowymi?  pyta Brian zduszonym szeptem, kiedy zatrzymują się przyśmietnikach.Słyszą, że członkowie kongregacji nadal za nimi drepczą  wycie i szuraniekilkudziesięcioosobowego chóru zombie staje się coraz głośniejsze. Na pewno są zamknięte  odpowiada Philip, a jego wymizerowana, harda twarz lśni odpotu wskutek zmęczenia i targania na plecach córki i wielkiej torby.Penny nerwowo ssie kciuk, wtulając się w ojca. Skąd wiesz?Philip wzrusza ramionami. Możemy spróbować.Przechodzą z powrotem na front budynku, kryjąc się w cieniu rzucanym przez reklamęChevron.Philip stawia na ziemi Penny i torbę, po czym biegnie sprintem do drzwi wejściowych.Aapie za klamkę. Otwarte.OSIEMPrzez jakiś czas siedzą skuleni za ladą kasjera w głównej części warsztatu, obokobrotowego stojaka z batonikami i chipsami ziemniaczanymi.Poruszając się w całkowitychciemnościach, Philip zamyka drzwi i przyłącza się do pozostałych.Obserwują idącą ulicą paradętruposzy, którzy mijają sklep, nieświadomi, że w tym miejscu kryje się ich zwierzyna.Aypiąbezmyślnie swoimi guzikowymi oczkami, niczym psy przywołane w jakieś miejsce specjalnymgwizdkiem.Ze swojego punktu obserwacyjnego, patrząc przez wzmocnioną drutem szybę, Brianwidzi martwych duchownych i parafian, którzy w dziwnej parodii pochodu przechodzą obokwarsztatu.Jakim cudem wszyscy zgromadzeni w kościele ludzie przemienili się naraz? Czy cizlęknieni chrześcijanie zbiegli się do domu bożego, kiedy wybuchła epidemia, szukając u siebienawzajem pocieszenia i wsparcia? Czy wcześniej słuchali kaznodziei walącego pięścią w ambonęi rzucającego cytatami z Apokalipsy świętego Jana? Czy jakiś pastor wykrzykiwał wściekleostrzegawcze frazy z Biblii:  I piąty anioł zatrąbił: i ujrzałem gwiazdę, która z nieba spadła naziemię, i dano jej klucz od studni Czeluści 1? I jak doszło do pierwszego zarażenia? Czy ktośdostał zawału w tylnej nawie? Może rytualne samobójstwo? Brian wyobraża sobie jedną z tychstarych, ubranych na czarno pań  ich organizmy przeżarte przez cholesterol, tłuste dłonie wrękawiczkach wykonujące znak krzyża  która nagle chwyta się za masywną pierś, czującpierwszą oznakę bólu wieńcowego.Kilka minut pózniej  a może i godzinę pózniej  kobietapodnosi się z martwych, a jej świńska twarz pełna jest fascynacji zupełnie nową religią,pierwotną i dziką wiarą. Pierdolone świętoszki  mamrocze Philip z drugiego końca kontuaru.Odwraca się do Penny i skruszony mówi: Przepraszam cię za język, dyniuszku.Idą rozejrzeć się po warsztacie.Miejsce jest wysprzątane i zabezpieczone, co prawdazimne, lecz czyste.Podłogi są zamiecione, towar na półkach poukładany, a w chłodnympowietrzu unosi się całkiem przyjemny zapach nowiutkiej gumy oraz różnych paliw i płynów.Dochodzi do nich, że znalezli schronienie na noc, ale dopiero kiedy przeczeszą spory garażprzeznaczony na auta do naprawy, dokonają najważniejszego, acz przypadkowego odkrycia. Cholera, przecież to czołg  mówi Brian, stojąc na zimnym cemencie, świecąc latarkąna czarną piękność zaparkowaną w jednym z rogów i przykrytą płóciennym pokrowcem.Pozostali zbierają się wokół pojazdu i stoją w ciemności, patrząc na rysujący się w mrokukształt.Philip zdejmuje pokrowiec.Jest to praktycznie nowy Cadillac escalade w idealnymstanie, jego onyksowy lakier lśni w świetle latarki. Pewnie należał do właściciela warsztatu  zastanawia się Nick. Gwiazdka przyszła w tym roku wcześniej  mówi Philip, wymierzając lekkiegokopniaka w jedną z masywnych opon ciężkim, ubłoconym buciorem.Luksusowy SUV jest ogromny, ma wielkie, wyprofilowane zderzaki, duże, podłużnereflektory i spore, błyszczące chromem koła.Wygląda trochę jak sekretny pojazd należący dojakiejś rządowej agencji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl