[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z salonu wybiegł jakiś mężczyzna.Był wysoki, chudy jak tyczka, miałstrzechę gęstych, brązowych włosów.Uśmiechnął się od ucha do ucha i w innych okolicznościachEve uznałaby go za czarującego.- Tutaj jesteś.Pilnuję jej, ale wystarczy, że na moment spuszczę ją z oka, a gdzieś ucieka.Niemusisz mówić o tym cioci Reenie - zwrócił się do Seana.I ku ogromnej uldze Eve podniósł małą, poczym posadził ją sobie na biodrze.- Z pewnością mam przyjemność z Eve.Jestem twoim kuzynem Eemonem, synem Sinead.Bardzo się cieszę, że w końcu cię poznałem.Zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, objął ją wolną ręką w taki sposób, że znalazła się wbezpośrednim zasięgu rączek dziewczynki trzymanej na biodrze, która małymi paluszkami wczepiłasię w jej włosy.Eemon się roześmiał.- Fascynują ją włosy, bo ma jeszcze tak niewiele własnych.- Z wprawą zabrał jej rączki.- Hm.- Tylko to przyszło Eve do głowy, ale Eemon jeszcze raz rzucił jej szeroki uśmiech.- No proszę, ledwo przekroczyłaś własny próg, a już cię otoczyliśmy.Rozlezliśmy się po całymdomu.Roarke i część z nas jest w salonie.Czy pomóc ci zdjąć płaszcz?- Płaszcz? Nie, dziękuję.- Udało jej się uwolnić z jego uścisku, ściągnąć płaszcz i rzucić go nasłupek balustrady.- Babciu! - Sean pobiegł jak strzała przed siebie i Eve trochę się odprężyła, kiedy zobaczyła,jak do holu wchodzi Sinead.Przynajmniej jest ktoś, kogo już zna.- Nigdy nie zgadniesz.- Niezwykle przejęty Sean zaczął skakać wokół babci.- Kuzynka Evepowiedziała, że na ślizgawce popełniono morderstwo.Znaleziono tam trupa.- Zwykle morderstwo wiąże się z obecnością zwłok.Eve dość nagle przyszło do głowy, żemorderstwo to nie najbardziej odpowiedni temat rozmowy.- To było w zeszłym roku.Teraz jest tam w porządku.- Ulżyło mi, jak to usłyszałam, ponieważ cała ta horda dzieciaków już się nie może doczekać,kiedy pojezdzi na łyżwach.- Sinead uśmiechnęła się i postąpiła krok do przodu.Była szczupła i przeurocza.Miała delikatną, białą cerę, piękne rysy, złotorude włosy i oczykoloru morskiej zieleni.Eve pomyślała, że tak samo wyglądałaby jej blizniaczka, matka Roarke'a.Pocałowała Eve w policzek.- Dziękuję, że nas zaprosiliście do siebie.- Och.To nic takiego.Ale to Roarke'a.- Cokolwiek zbudował, razem stworzyliście tu dom.Jak wam się udaje tu mieszkać? - WzięłaEve pod ramię i skierowała się z powrotem do salonu, - Ja na pewno ciągle bym gubiła drogę.- Właściwie nie ja tu rządzę, tylko Summerset.- Wygląda na takiego, co się zna na swojej robocie.Chociaż może trochę onieśmielać.- Zgadzam się.Ale lepiej sobie radziła z nim niż z tym, co ujrzała w salonie.Czy Roarkepowiedział jej, że będzie aż tyle osób? Goście rozmawiali i jedli.Poza dziećmi, które widziałaprzed domem, zobaczyła jeszcze całą ich czeredę.Tamtych dwoje musiało wejść bocznymidrzwiami.Albo dostały się tu niepostrzeżenie.Roarke właśnie podawał filiżankę jakiejś starszej pani.Miała niebieskie oczy i koronę białychwłosów na głowie.Siedziała na jednym z krzeseł o wysokim oparciu.Koło kominka stał jeszcze jeden mężczyzna.Rozmawiał z kimś, kto mógłby być jegoblizniakiem, gdyby nie około dwudziestu lat różnicy wieku między nimi, jak oceniała Eve.Niezwracali uwagi na dwójkę dzieci siedzących u ich stóp i złośliwie się szturchających.Jakaś kobieta, dwudziestokilkuletnia, siedziała pod oknem i z rozmarzeniem wyglądała przeznie, a trzymane w objęciach niemowlę dzielnie ssało jej pierś.Jezu.- Nasza Eve jest w domu - obwieściła Sinead i wszyscy przerwali rozmowy.- Poznaj całąrodzinę.- Ręka Sinead zrobiła się twarda jak kajdany, kiedy starsza pani pociągnęła Eve za sobą.-Mój brat Ned i jego pierworodny, Connor.- Bardzo mi miło.- Wyciągnęła rękę, ale nagle znalazła się w niedzwiedzim uścisku najpierwstarszego mężczyzny, a pózniej młodszego.- Dziękujemy za zaproszenie.- Maggie, żona Connora, karmi ich małego Devina.- Miło mi.- Maggie uśmiechnęła się nieśmiało do Eve.- Na podłodze bawią się Celia i Tom.- Ma spluwę.- Ponieważ szepnęła to dziewczynka, Eve domyśliła się, że uwagę tę zrobiłaCelia.- To pistolet służbowy.- Eve odruchowo położyła rękę na kaburze.- Służy do ogłuszania.Nastawiony jest na najsłabsze działanie.Chyba.Chyba pójdę na górę i go odłożę.- Ktoś ją uderzył w twarz - obwieścił Tom na cały głos.- Niezupełnie.Powinnam pójść na górę i.- Schować się.- Moja matka.- Sinead pociągnęła Eve za sobą.- Alise Brody.- Bardzo mi miło.Tylko pójdę.Ale kobieta wstała.- Niech no ci się przyjrzę porządnie.Nie dajesz jej jeść, chłopcze? - zwróciła się do Roarke'a.- Staram się ją karmić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]