[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie rozpoznawała wszystkich wykonawców  nie słyszała o David WaxMuseum ani o Iguanas i nie miała pojęcia, kim był ktoś o nazwisku Silina Musango albo ktowchodził w skład grupy Czachy.Ale muzyka, jaką wybrała dla niej Kapturek Numer 3, byłapełna energii, entuzjastyczna, podnosząca na duchu.Kapturek Numer 2 doceniała radosne rytmyi dziką energię zawartą w każdej piosence.Kapturek Numer 3 chciała pomóc, zdała sobie sprawę Sarah.Cholernie to miłe z jejstrony.Wiedziała, że jak się zabiję, będę samotna i trochę zwariowana.Mądra dziewczyna.Kapturek Numer 3 ułożyła jeszcze jedną listę piosenek, ale Sarah jej nie odtwarzała, bouznała, że na to nie czas.Wiedziała, że melodie i wybór będą na niej zupełnie inne.Lista nosiłatytuł  Mordercza muzyka.Kiedy wreszcie Sarah dopadło zmęczenie, wyjęła słuchawki z uszu i opadła nacementową podłogę piwnicy Kapturka Numer 1.Pod policzkiem czuła chłód.Wiedziała, że siępobrudzi.Kurz i brud były wszędzie, czuła pot spływający jej po czole i kapiący z podbródka, alenie zwracała na to uwagi.Atmosfera była gorąca i ciężka, bo włączono stojący w kącie piec,który ogrzewał dom.Okna nie było, nie mogła więc wyjrzeć na dwór.Wiedziała tylko, że jestukryta i jeśli nawet Wielki Zły Wilk zaparkował na zewnątrz i obserwuje drzwi wejściowe, to jejnie zobaczy.Gdyby wykręcić jedyną żarówkę nad głową, wypełniającą piwnicę słabymświatłem, pojawiłyby się takie same czarne wiry jak w rzece, do której na niby skoczyła.Poprzedniego wieczoru, kiedy biegła w zapadającym mroku do miejsca, gdzie czekała nanią Kapturek Numer 1, wyobrażała sobie przeszywający krzyk Kapturka Numer 3.Na pewnowszystkich przekonał.Zwinęła się w kulkę.Wczoraj wieczorem umarła Sarah, pomyślała.List pożegnalny: %7łegnajcie, odchodzę nazawsze.Pochowają mnie obok męża i córki.Tyle że to nie będę ja.To będzie pusta trumna.Wiedziała, że ma zostać kimś nowym.Wcale nie była pewna, czy jej się to podoba.Alepóki nie urodzi się na nowo, nadal będzie Kapturkiem Numer 2.Zmiercionośnym Kapturkiem Numer 2, powiedziała do siebie.Zabójczym KapturkiemNumer 2.Chłodna fala okrucieństwa przemknęła przez nią, zderzając się z niekontrolowanąwściekłością.Potem nagle poddała się wszystkim rozbrzmiewającym w niej uczuciom i załkałaniepohamowanie na podłodze, tuląc do siebie colta magnum zamiast zdjęcia zmarłej rodziny. 30Wielki Zły Wilk najpierw sapnął, a potem wykrzyczał niewyrazną litanię przekleństw.Odwrócił się na pięcie i musiał się powstrzymywać, żeby nie rąbnąć pięścią w ścianę kuchni.Zamiast tego zmiął w dłoni stronę informacji lokalnych gazety i zamknął oczy, jakby ktośprzejechał paznokciami po tablicy z piskiem atakującym wszystkie nerwy jego ciała.Pod palcamimiał tytuł krótkiego tekstu:  Była nauczycielka prawdopodobnie popełniła samobójstwo. Nie, do cholery! Nie!  ryknął w nagłym, niekontrolowanym gniewie.Jaskrawe światło odbijało się od powierzchni rzeki.Deszcz wreszcie przestał padać izrobiło się troszkę cieplej.Wiatr opadł, a poranne słońce wzniosło się na szerokie, bezchmurne,błękitne niebo.Na moście zebrał się tłumek.Ludzie opierali się o niską betonową barierę iobserwowali, co się dzieje w dole.Ekipa telewizyjna wyglądała na znudzoną, ich naramiennekamery leżały bezużytecznie na kole wozu transmisyjnego.Samochody na moście zwalniały,ludzie gapili się na to, co się dzieje, a potem dodawali gazu.Trzy Latynoski, każda z dzieckiemw wózku, zatrzymały się; rozmawiały cicho i wskazywały na płaską, czarną powierzchnię wody.Jedna z kobiet szybko przeżegnała się trzy razy.Wielki Zły Wilk prześlizgnął się obok dwóchmężczyzn niewiele starszych od niego.Wiedział, że obaj będą uważnie patrzeć i chętnie podzieląsię swoimi uwagami.Palili, pasemka gryzącego dymu z papierosów wypełniały nieruchomepowietrze. Mówię ci, niczego nie znajdą  powiedział pewnym siebie głosem jeden z nich, chociażnikt go nie pytał.Ubrany był w postrzępiony szary płaszcz i zmięty brązowy kapelusz, mocnonaciągnięty na ogorzałe czoło.Osłaniał oczy przed porannym blaskiem. Chłopie, nie zszedłbym tam  powiedział jego towarzysz. Nawet na liniezabezpieczającej. Wiesz, powinni wszędzie rozstawić zakazy pływania. Tak, tylko że nie szukają pływaka.Obaj chrząknęli na znak, że się z tym zgadzają.Trzydzieści metrów od przypór mostu stały dwie małe aluminiowe łódki z motoramiprzyczepionymi do burt.Dwóch policjantów w czarnych kombinezonach nurków, z blizniaczymialuminiowymi butlami, na przemian zanurzało się w wodę, inni trzymali liny i sterowali łodziamipo silnych prądach.Wilk uważnie się przyglądał.Coś hipnotyzującego było w tym, jak nurkowie znikali,zostawiając ślad banieczek i lekkie zawirowania wody, a za chwilę znów się wyłaniali i walczyliz potężnym nurtem rzeki.Widział zdenerwowanie i wyczerpanie, kiedy wyciągano nurków zwody, a łodzie przesuwały się na inne miejsce.Szukanie kwadratami, pomyślał Wielki Zły Wilk.Standardowa technika policyjna: podzielić obszar na dające się opanować segmenty iprzeszukiwać je po kolei. W ogóle coś znalezli?  zapytał dwóch starych mężczyzn, którzy najwyrazniejprzyglądali się temu całe rano.Użył starannie dobranego tonu niedbałej ciekawości. Jakieś gówno.Coś jak kurtkę w dziecięcym rozmiarze, czy coś takiego.Bardzo siępodniecali tym przez jakiś czas i obaj ci faceci zeszli pod wodę na jakiś kwadrans.Ale nicwięcej.Więc teraz pływają tam i z powrotem.Pewnie próbują, czy im się poszczęści. Czasem łowię ryby na tym odcinku  powiedział jego kompan. Ale nie ma takichgłupich, żeby zbliżać się do rzeki, póki latem nie obniży się lustro wody.Przynajmniej takich,którzy chcą żyć. Ten stary mężczyzna nosił czapkę bejsbolową ozdobioną nazwą okrętu  Oriskany , przestarzałego lotniskowca z czasów wojny wietnamskiej, którego zatopiono, żebyzrobić sztuczną rafę.Czapka miała wystrzępiony daszek.Wilk zauważył, że dłonie mężczyzny sąpokryte szramami i węzłami, jak korzenie starego dębu. Mówię ci, niczego nie znajdą  znowu powiedział ten drugi. Tylko marnują tutajnasze dolary z podatków.Nakupowali tego wymyślnego sprzętu do nurkowania i nie mieliokazji, żeby go użyć. Wkrótce dadzą sobie spokój  powiedział Czapka Bejsbolowa do WymiętegoKapelusza.Wielki Zły Wilk postanowił przyglądać się dalej.Ale pomyślał, że stary ma chyba rację.Niczego nie znajdą.Może, pomyślał, dlatego że nie ma czego szukać.Po prostu nie był pewien i bardzo go to złościło.Uważał, że pewność to krwiobiegmorderstwa.Szczególiki i dokładne szacunki.Czasem widział w sobie księgowego zabójstw.Tobyła jedna z tych chwil, kiedy zwracanie uwagi na drobiazgi było bardzo istotne.To jak zeznaniepodatkowe śmierci.Może to ja ją zabiłem, pomyślał.Z pewnością silny nacisk z jego strony wystarczył, żebydoprowadzić ją do samobójstwa.Jeśli wiesz, że masz być zamordowana, czy nie wolałabyś samasię zabić? Było w tym sporo logiki.Myślał o więzniach czekających na egzekucję, którzywieszają się w celach, albo o ludziach, którzy otrzymali rozpoznanie śmiertelnej choroby.Naszłago wizja brokerów finansowych i urzędników, rzucających się z wież World Trade Centerjedenastego września.Niepewność czekania na śmierć może być znacznie gorsza niż bólsamobójstwa.I wiedział, że Kapturek Numer 2 była najsłabsza z trzech Kapturków.Jeśli rzuciłasię do rzeki, hm, było to prawie tak dobre, jakby osobiście się ją udusiło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl