[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tommy chyba wyglądał na zaskoczonego, bo Scott roześmiał się i nieprzestawał kiwać głową.- Musisz to zrozumieć, panie Biały Harwardczyku ze stanu Vermont -ciągnął dalej, naśladując śpiewny sposób mówienia czarnego niewolnika.- Tosiedzi w tobie i nic na to nie poradzisz.Gdy nadejdzie koniec, ujawni się, tenstary diabeł, nienawiść.Przez nią nie zdecydujesz się na krok, jaki może byśzaryzykował, gdybym był biały.To odbędzie się bez twojego udziału.Scott odetchnął i wrócił do języka wykształconego człowieka z Chica-go, tak dobrze znanego Tommy'emu.- Zrozum, Hart, ja nie robię ci z tego powodu wyrzutów.Robisz wszystko, co możliwe, i ja to doceniam.A przynajmniej uważasz, że robisz wszystko, co się da.Ja po prostu znam naturę tego świata.Nawet kiedy jesteśmyzamknięci za drutami Stalagu Luft 13, ludzka natura nie ulega zmianie.Natym polega problem z oświatą.Nie należy zawozić do szkół chłopców ze189wsi.Taki chłopak otwiera oczy i niekiedy widzi rzeczy, których wolałby niewidzieć.Białych i czarnych; widzi, co się dzieje.A zawsze dzieje się taksamo.Ponieważ na całym świecie nie ma na tyle mocnego argumentu, byprzełamać nienawiść i uprzedzenia.Wyciągnął ręką w stroną leżącego pod łóżkiem kawałka zakrwawionejdeski.- A już z pewnością, nie zrobi tego jakiś kawałek drewna - dokończył.Tommy myślał przez chwilę o tym, co mówił czarnoskóry lotnik, a potem wzruszył ramionami.-Coś mi przyszło do głowy - powiedział.-Tak? No to musisz być znacznie mądrzejszy, niż podejrzewałem, Hart.A co to takiego? - zapytał z uśmiechem Scott.-Ktoś nienawidził Tradera Vica bardziej niż ty.Musimy jedynie znalezćtego człowieka i poznać powód tej szczególnej nienawiści.KtośnienawidziłVica tak bardzo, że odważył się zabić go, nawet w takim miejscu.Scott odrzucił do tyłu głowę i roześmiał się na głos.- Pewnie masz rację, ale mnie się wydaje, że podczas tej wojny mordowanie się nawzajem jest jedną z najłatwiejszych rzeczy pod słońcem.A najczęściej robimy to dla własnej wygody.- Ostatnie słowa wymówił z pełnymsarkazmu naciskiem; po chwili ciągnął dalej: - Ale to, co mówisz, rodzi niejakie możliwości, choćby nawet tak mało prawdopodobne.Przeciągnął się, jakby był zmęczony, a potem powoli wstał i podszedł doTommy'ego.- Wyciągnij rękę, Hart - powiedział niespodziewanie.Tommy sądził, że Lincoln Scott chce się z nim pożegnać uściskiem dło-ni.Nie o to jednak chodziło.On tylko przyłożył swojąrękę do ramienia Tom-my'ego.Czarne i białe.- Dostrzegasz różnicę? - zapytał.- Nie mam pojęcia, co takiego moglibyśmy wymyślić, żeby ktoś na sali sądowej zapomniał o tym.Nie zapomnąnawet na sekundę, na jedną, cholerną sekundę.Scott odwrócił się, ale zaraz przystanął i jeszcze raz zwrócił się do Tom-my'ego:- Jednak próbujmy, to może być zabawne.Ja nie jestem facetem, który |poddaje się bez walki.Tego człowiek uczy się na ringu i w college'u, gdyjest jedynym Murzynem i musi pracować dużo więcej od białych kolegów,żeby go nie wywalili.Uczyłem się tego w Tuskegee, gdzie biali instruktorzypłaszczyli się przed białymi pilotami, a czarnych wyrzucali z treningu za to,że nie dość szybko salutowali im na placu musztry.W ostatnią noc przedzaładowaniem nas na statek, którym mieliśmy popłynąć na wojnę, gdzie mie-liśmy przeżyć lub zginąć dla swojego kraju, poczciwi biali chłopcy z miejscowego oddziału Ku-Klux-Klanu zadbali, aby pożegnać nas tak, jak się torobi na Południu.Zapalili krzyż tuż za ogrodzeniem obozu.Krzyż palił się190długo, ponieważ biali wartownicy strzegący obozu nie uważali za koniecznewezwać strażaków do ugaszenia go, co również daje do myślenia.Człowiekuczy się tego także w obozie jenieckim, gdzie czarnuch" jest pierwszymsłowem, jakie się słyszy po przekroczeniu bramy, i to nie Szwaby tak gonazywają.Porażka może się okazać nie do uniknięcia.No cóż, Hart, wszyscykiedyś umrzemy, a jeżeli okaże się, że przyszła moja godzina, niech tak bę-dzie.Tyle że ja nie odejdę bez kilku zwodów, a może i ciosu.Widzisz, czło-wiek może utrzymać dobrą reputację, kiedy się ostro bije i idzie do przodu.Tak mawiał mój ojciec kaznodzieja w niedzielę rano.Można iść nawet ma-leńkimi kroczkami, byle tylko do przodu.Nawet jeżeli z góry się wie, jakibędzie rezultat.-Ja nie zakładam, że.- wtrącił Tommy, lecz Scott nie pozwolił muskończyć.-Oto luksusowa postawa, na jaką może sobie pozwolić biały człowiek -powiedział.- Moja postawa ma odmienny kolor.Po tych słowach odwrócił się plecami do Tommy'ego i wziął z pryczyBiblię.Nie usiadł jednak, tylko podszedł do okna i, oparty o ścianę, zacząłwyglądać na obóz.Tommy nie wiedział, czego Scott szuka za oknem.W korytarzu przed drzwiami sypialni Lincolna Scotta stało kilku jeńców.Kiedy Tommy wyszedł, wyprostowali się, ustawili w szereg i zablokowalimu drogę.Hart zatrzymał się i patrzył na tę żywą barykadę. Ktoś ma jakiś problem? zapytał powoli.Zapadła chwilowa cisza, a potem wysunął się jeden z oficerów.Tommyrozpoznał jednego ze współlokatorów Vica.Jego nazwisko miał zapisane naliście, którą trzymał w kieszeni bluzy.-To zależy - odpowiedział jeniec.-Od czego?-Od tego, co zamierzasz, Hart.Rozmówca Tommy'ego stał na środku korytarza, z ramionami skrzyżo-wanymi na piersiach.Pozostali ustawili się za jego plecami.Sposób ustawie-nia się i wyraz ich oczu wskazywały na oczywistą grozbę.Tommy odetchnąłgłęboko i opuścił ręce, zaciskając pięści.W duchu nakazał sobie trzymać ner-wy na wodzy.- Ja po prostu robię, co do mnie należy - odrzekł.- A co wy tu robicie?Współlokator Bedforda był mężczyzną niższym od Harta, ale o szero-kich barach, potężnym karku i ramionach.Powinien się ogolić.Stał w przej-ściu w zsuniętej na tył głowy złachmanionej czapce.-Ja cię sprawdzam, Hart.Tommy zrobił krok do przodu.-Nikt mnie nie będzie sprawdzał - powiedział.- A teraz spierdalaj z drogi.191Grupka jeńców zwarła sią, zamykając mu przejście.Niski oficer stanąłnaprzeciw Harta z wypiętą piersią- dzieliły ich centymetry.-Co to było z deską, Hart? Tą, którą odłamałeś z baraku sto trzy?-To moja rzecz, nie wasza.-No to się cholernie mylisz - odpowiedział przeciwnik, akcentując tesłowa trzykrotnym dzgnięciem palca w pierś Tommy'ego, by go zmusićdocofnięcia się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]