[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co za nudziarz, pomyślał Eberly.Kogo obchodzą osiągnięcia naukowe Urbaina z Quebecu?W końcu Urbain wstał i podszedł do mównicy.Oklaski były umiarkowane.Eberly zauwa\ył,\e wśród publiczności było zaledwie paru naukowców.I tak dobrze.Dostrzegł, \e Urbain trochękuleje.Dziwne, \e nigdy przedtem tego nie zauwa\yłem, pomyślał.Czy to jakaś nowość, czyzawsze tak było? Rozglądając się wśród publiczności Eberly rozpoznał swoich ludzi, Holly i tegokaskadera, Gaetę, siedzących w pierwszym rzędzie.Dobrze.Dokładnie tak, jak kazałem.Urbain odchrząknął i zaczął mówić. Jak zapewne państwo wiedzą, nie jestem politykiem.Ale jestem zdolnym administratorem.Zarządzanie ponad setką naukowców, którzy są wyjątkowymi indywidualistami, oraz ichasystentami, przypomina zmuszenie stada kotów, by maszerowały jak na paradzie wojskowej.Zamilkł, oczekując, \e publiczność się roześmieje.Rozległo się kilka niewyraznychchichotów.Nieco rozdra\niony, Urbain mówił dalej: Państwo pozwolą, \e opowiem, jak zarządzałem programami naukowymi w tym habitacie.Na pierwszej planszy widzimy.Plansze! Eberly o mało nie roześmiał się na głos.Pokazuje plansze, jakby to była jakaśkonferencja naukowa.Publiczność zaraz uśnie!Siedząc obok Gaety Holly czuła się nieco niezręcznie, ale Eberly powiedział jej, \ebyprzyprowadziła na spotkanie kaskadera, a ona zawsze wykonywała jego polecenia.Gdy Holly zadzwoniła, Gaeta obdarzył ją najpiękniejszym z uśmiechów. Iść z tobą na wiec? Nie przepadam za przemówieniami. Doktor Eberly prosi, \ebyś przyszedł rzekła Holly do jego obrazu, siedząc bezpieczniew swoim biurze. To prośba o przysługę. Eberly, co? Gaeta zastanawiał się przez chwilę. Dobrze, czemu nie? Potem mo\emy iśćrazem na kolację.Dobrze?Choć tyle o nim wiedziała, Holly bardzo chciała się zgodzić. Jestem pewna, \e doktor Eberly zaprosi cię potem na kolację. Nie, Holly, ja chciałem iść z tobą. Raczej nie dam rady. Czemu?Bo sypiasz z ka\dą kobietą, która jest ci do czegoś potrzebna, chciała odpowiedzieć.Bo jestci ze mną wygodnie, bo jesteś egoistycznym draniem.A ja chciałabym, \eby to coś dla ciebieznaczyło, tymczasem ty myślisz tylko o tym, \eby zaciągnąć mnie do łó\ka. Có\, mo\e.Zobaczymy odpowiedziała, ku swojemu zdumieniu.Ze swojego miejsca na scenie Eberly oglądał plansze Urbaina dziwnie spłaszczone; obrazyunosiły się w powietrzu za mównicą.Urbain objaśniał je bezbarwnym, monotonnym głosem.Schemat organizacyjny.Potem szybki przegląd zdjęć teleskopowych Tytana rozmazana,pomarańczowa kula.Urbain pokazywał szczegóły za pomocą laserowego wskaznika szczegóły,które Eberly ego w ogóle nie interesowały.Eberly pomyślał, \e reszty publiczności pewnie te\nie. I ostatni hologram rzekł Urbain.Eberly ju\ chciał zacząć klaskać.Nad sceną pojawił się trójwymiarowy obraz czegoś, co wyglądało na srebrnoszary czołg. To jest Alfa oznajmił Urbain z dumą w głosie. Zostanie wysłany na powierzchnięTytana i rozpocznie dokładną eksplorację tego ciała niebieskiego, którą pokierują, w czasierzeczywistym, naukowcy i technicy z mojego zespołu.Czołg zaczął się poruszać, tocząc się to w przód, to w tył na gąsienicach, wysuwającmechaniczne ramiona zakończone szczypcami albo przypominającymi łopatki czerpakami.Urbain stał z boku mównicy i obserwował maszynę, jak dumny ojciec patrzący na dzieckostawiające pierwsze kroki.Wilmot, który siedział w pierwszym rzędzie, wstał, wszedł na scenę i podszedł do mównicy. Wspaniały pokaz, doktorze Urbain, ale obawiam się, \e pięć minut ju\ minęło rzekł,a jego głos, wychwycony przez mikrofon wielkości szpilki wpięty w klapę marynarki,i odpowiednio wzmocniony, rozległ się w całym amfiteatrze.Przez twarz Urbaina przemknął cień rozczarowania, naukowiec szybko wyłączył jednak swójprzenośny projektor i uśmiechnął się do publiczności. Dziękuję państwu za uwagę rzekł i zajął swoje miejsce po lewej stronie Eberly ego.Niktnie zaczął klaskać.Wilmot, na mównicy, oznajmił: A teraz pan Ilya Timoshenko, z działu in\ynieryjnego.Pan Timoshenko urodził sięw Rosji, w miejscowości Orieł i ukończył studia elektrotechniczne.Eberly przestał słuchać Wilmota i zajął się obserwowaniem publiczności.Zauwa\ył mnóstwokobiet i mę\czyzn, którzy mieli na sobie szare kombinezony.Mój Bo\e, pomyślał, to wyglądajak mundur jakiejś dru\yny.Połowa ludzi ma na sobie szare kombinezony!Timoshenko wkroczył na podium, skinął Wilmotowi, dziękując, po czym rozejrzał się popubliczności.Próbował się uśmiechnąć, ale na jego skwaszonej twarzy pojawił się ledwiegrymas. Nie będę potrzebował a\ pięciu minut rzekł niskim, chropowatym głosem. To, co mamdo powiedzenia, jest bardzo proste.Doktor Urbain mówi, \e powinniście głosować na niego, bojest naukowcem.Doktor Eberly powie wam, \eby na niego głosować, bo nie jest naukowcem.Parę osób roześmiało się. A ja proszę was, \ebyście na mnie głosowali, bo jestem człowiekiem pracy, jak większośćz was.Nie jestem szefem działu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]