[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może mieli?Odpowiedz Justina naznaczona jest bezbarwnością projektów po wiele-kroć wysyłanych pedantycznemu szefowi departamentu.- Tessa uważała, że nieodpowiedzialne dążenie spółek do zysku nisz-czy naszą planetę, a szczególnie rodzący się na niej świat.Pod przykrywkąinwestowania, zachodni kapitał rozrywa naturalne związki w danym krajui przyczynia się do powstania kleptokracji.Tak, można powiedzieć, przebie-126 gało jej rozumowanie.W dzisiejszych czasach trudno je nazwać radykal-nym.Słyszałem, jak mówiono podobnie w kuluarach międzynarodowej spo-łeczności.Nawet w moim własnym komitecie.Znów przerywa, przypomina sobie nieprzyjemny widok otyłego Ken-ny'ego K, odjeżdżającego od pierwszego dołka w Muthaiga Club w towa-rzystwie Tima Donohue, naszego odwiecznego głównego szpiega.- Według tego samego rozumowania, pomoc dla Trzeciego Zwiata towyzysk pod zmienioną nazwą - podejmuje wątek.- Beneficjentami są kra-je, które dostarczają pieniędzy na procent, lokalni politycy afrykańscy i urzęd-nicy, którzy biorą wielkie łapówki oraz zachodni zleceniobiorcy i handlarzebronią.Ofiarami padają prości ludzie, biedota i nędzarze.I dzieci, które niemają przyszłości - kończy, cytując Tessę i wspominając Gartha.- A ty w to wierzysz? - pyta Lesley.- Dla mnie trochę za pózno, żeby w cokolwiek wierzyć - odpowiadamiękko Justin i na chwilę zapada cisza, zanim doda - już mniej miękkimgłosem: - Tessa to był rzadki ptak: prawnik, który wierzył w sprawiedli-wość.- Po co jechali do Leakeya? -pyta Lesley, gdy już w milczeniu przyjęłado wiadomości jego słowa.- Może Arnold miał tam załatwić jakieś sprawy dla swoich organizacjipozarządowych.Leakey nie lekceważy dobra Afrykanów.- Może - zgadza się Lesley, pisząc coś w skupieniu w zielonym notat-niku.- Spotkała go?- Nie wiem.- A Arnold?- Nie mam pojęcia.Może powinniście zadać to pytanie Leakeyowi.- Pan Leakey niczego o nich nie słyszał, dopóki nie włączył w ubie-głym tygodniu telewizora - odpowiada Lesley ponurym tonem.- Obecniepan Leakey spędza większość czasu w Nairobi, usiłuje być panem CzysteRęce dla Moiego i ciężko mu z tym idzie.Rob patrzy na Lesley, oczekując jej aprobaty, i uzyskuje lekkie kiwnię-cie głowy.Wychyla się naprzód i gwałtownie przesuwa magnetofon w stro-nę Justina:- Co to jest biała zaraza? -pyta, a w jego napastliwym tonie tkwi jakbysugestia, że to Justin jest osobiście odpowiedzialny za jej rozprzestrzenianiesię.- Biała zaraza - powtarza, widząc, że Justin się waha.- Co to jest.No,dalej.Twarz Justina jest znów stoicko nieruchoma.Jego głos znajduje schro-nienie w skorupie oficjalności.Otwierają się przed nim ścieżki powiązań,ale należą one do Tessy i przemierzy je samotnie.127 - Białą zarazą nazywano kiedyś powszechnie gruzlicą - oznajmia.- Natą chorobę umarł dziadek Tessy.Jako dziecko była świadkiem jego śmierci.Tessa miała książkę pod takim tytułem.- Ale nie dodał, że książka leżałaprzy jej łóżku, zanim zmieniła miejsce pobytu i trafiła do skórzanej torby.Teraz, z kolei, Lesley jest ostrożna.- Czy gruzlica interesowała ją jakoś specjalnie z tego powodu?- Nie wiem, czy specjalnie.Sama dopiero co powiedziałaś, że jej pracaw slumsach sprawiała, iż była zainteresowana wieloma kwestiami medycz-nymi.Gruzlica była jedną z nich.- Ale skoro jej dziadek umarł na tę chorobę.- Tessa szczególnie nie lubiła sentymentalizmu, jaki w literaturze łączysię z chorobami - mówi surowo Justin.- Keats, Stevenson, Coleridge, Tho-mas Mann - mówiła, że ludzie, którzy uważają gruzlicę za romantyczną cho-robę, powinni usiąść u łoża jej dziadka.Rob ponownie naradza się z Lesley wzrokiem i znów uzyskuje jej mil-czące skinienie.- Więc czy zdziwiłoby cię, gdybyś usłyszał, że podczas nieoficjalnegoprzeszukania mieszkania Arnolda Bluhma znalezliśmy kopię starego listu,który wysłał do kierownika operacji marketingowych ThreeBees, ostrzega-jąc go przed efektami ubocznymi nowego szybko działającego lekarstwaprzeciwko gruzlicy, którym handluje firma?Justin nie waha się ani przez sekundę.Niebezpieczna linia przesłuchaniauaktywniła jego zdolności dyplomatyczne.- Dlaczego miałoby to mnie zdziwić? Organizacja Bluhma była szcze-gólnie zainteresowana lekarstwami dla Trzeciego Zwiata.Lekarstwa to afry-kański skandal.Jeśli cokolwiek symbolizuje obojętność Zachodu na cierpie-nia Afryki, to właśnie żałosny brak odpowiednich lekarstw i haniebnie wy-sokie ceny, które przez ostatnie trzydzieści lat wyznaczane są przez firmyfarmaceutyczne - cytuje Tessę, ale bez odnośnika.- Jestem pewien, że Ar-nold pisał takie listy tuzinami.- Ten był schowany - mówi Rob.- Pełen danych technicznych, którychnie rozumiemy.- Cóż, miejmy nadzieję, że będziecie mogli poprosić Arnolda, kiedywróci, żeby to wam objaśnił - mówi sztywno Justin, nie próbując nawetukryć niesmaku na myśl, że buszowali w rzeczach Bluhma i czytali listy bezjego wiedzy.Lesley znów przejmuje pałeczkę.- Tessa miała laptop, prawda?- Owszem, miała.- Jakiej produkcji?128 - Nazwa mi umknęła.Mały, szary i japoński, tyle mogę powiedzieć.Kłamie.Bez zająknienia.On wie, oni wiedzą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl