[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Russel słusznie się domyślał, że pod spodem spoczywa główny bohater tego śledztwa.Kiedysię zbliżali, brzuchaty zastępca szeryfa kopnął na bok parę kamieni wzdłuż jednej z krawędzi.Wiatr uniósł płachtę i odsłonił zwłoki.- Moim zdaniem śmierć nastąpiła od dwunastu do osiemnastu godzin temu.Zwłokijuż całkiem zesztywniały i wystąpiło zsinienie - perorował Tim.Russel sam zdążył to zauważyć.Martwy mężczyzna leżał na brzuchu i w dolnychpartiach ciała utworzyły się już purpurowe plamy opadowe; to krew zastygła cienką warstwąw miękkich tkankach ciała.Kiedy w ślad za Timem zbliżył się do ciała, musiał ze wszystkich sił ukryćobrzydzenie wywołane bijącym od zwłok odorem.Miejscowi śledczy nieraz mieli już okazję,żeby przyzwyczaić się do takich sytuacji, ale Russela każda nowa sprawa o morderstwo - anie było ich wiele - doprowadzała do kresu wytrzymałości.- Ten gość był policjantem.To Thomas Stipton z Pittsburga w Pensylwanii.W tylnejkieszeni znalezliśmy jego odznakę i dowód.Russel uniósł brwi.- Gdzie jego broń? - zapytał, wskazując głową pustą, zawieszoną na biodrze kaburę.- Jeszcze jej nie znalezliśmy.Wątpię, czy nam się to uda - Tim potrząsnął głową.- Myślisz, że został zastrzelony z własnej broni?- Trudno się na ten temat wypowiadać, dopóki nie zostaną wykonane analizybalistyczne.Spójrz jednak pod jakim kątem weszły pociski.Tim zaczął czubkiem długopisuwskazywać rany.- Jedno trafienie w ramię, drugie pomiędzy łopatką a obojczykiem, trzecietutaj, nad mostkiem, a kolejne w czubek głowy.- Wszystkie pod dużym kątem - stwierdził Russel.- Czy nie sądzisz, że zabójca mógłukrywać się na drzewie?Tim potrząsnął głową.- Tak z początku pomyślałem, ale rozejrzyj się wokoło.Czy widzisz tę pomarańczowąsmugę? To ślad po kuli, która uwięzła w pniu.Russel przyjrzał się świeżej bliznie u podstawy pnia drzewa parę metrów od nich.- Chcesz powiedzieć, że ten facet leżał na ziemi?- To pytanie za milion dolarów.Zakładam, że mogła to być udaremniona próbagwałtu.Sądząc ze śladów spalania prochu, strzały oddano z bezpośredniej bliskości.Coates wstał i znów uważnie zlustrował teren.- Jednak nie ma spuszczonych spodni, ani obnażonego członka, prawda?- Właśnie tak to wygląda.Może został zastrzelony w chwili, kiedy jeszcze zmuszałkobietę do stosunku.Russel pomyślał chwilę i pokręcił głową.- No dobrze.Więc dlaczego nie zadzwoniła na policję, kiedy już zeszła z góry? Idlaczego przywłaszczyła sobie jego pistolet?- Może się wystraszyła? Nie mam pojęcia.Wiesz, że ofiary gwałtów zawsze dziwniesię zachowują.- Może.Russel zataczał wokół zwłok ciasne kręgi, próbując sobie wyobrazić, co się tuwydarzyło.Samobójstwo należało wykluczyć, chociażby z powodu kąta, pod jakim oddanostrzały.Co więc pozostawało? Oczywiście morderstwo.Tylko jak do niego doszło? Idlaczego w tym miejscu, skąd wszędzie jest tak daleko.- Jest coś jeszcze.Russel podniósł palec i Tim zamilkł.Nie był jeszcze pewien, co zobaczył, ale zpewnością było to coś ważnego.Podpowiadała mu to intuicja, której nauczył się ufać.Chodziło o to, w jaki sposób rozrzucone były liście w tamtym miejscu.Gładka plama pośródskał i opadłych liści.Podszedł do tego miejsca i bez słowa się pochylił, a potem przyklęknął, badając gruntw poszukiwaniu jakiegoś znaku, który opowie mu swoją historię.- Jest! - obwieścił.- Dziura po śledziu od namiotu.Wyjął z kieszeni długopis i delikatnie zbadał otwór.Zledz został wbity pod pewnymkątem i można było z tego wnioskować, gdzie umieszczono pozostałe zamocowania.- Ubiegłej nocy w tym miejscu ktoś rozbił obóz.Tim, chcę, żeby pobrano gipsoweodciski otworów po szpilkach i śledziach.I niech zdejmą gipsowe odciski każdego śladustopy i każdego odcisku opon na drodze przeciwpożarowej poniżej.- To zajmie całą wieczność - powiedział Tim.- Macie coś pilniejszego do roboty?Tim uśmiechnął się.- Zamierzałeś mi pokazać coś jeszcze - przypomniał Russel.- A właśnie.Najbardziej frapująca rzecz.Odkrył to Parker - Tim poprowadził szefagłębiej w las.- Spójrz.Russel powiódł wzrokiem za ręką Tima, który wskazał dwa kolejne odciski.- Hmm.I co to ma znaczyć, twoim zdaniem?W odpowiedzi Tim zaczął odgarniać liście, by dokładniej pokazać odciski.- Nie dotykaj - warknął Russel.- Niczego nie można ruszać, dopóki miejsceprzestępstwa nie zostanie całkowicie przebadane.Przedstaw domysły, trzymając ręce wkieszeni.Tim zaczerwienił się.- Parker zauważył, że te odciski są głębsze niż pozostałe i znajdują się niezwykleblisko siebie.Wydaje się, że ślady wzorów podeszew do siebie pasują, zatem obie stopynależały do tej samej osoby.Russel nie wytrzymał i roześmiał się.- Wybacz, Tim, po prostu nagle wyobraziłem sobie tego faceta, chodzącego dookołana nogach nie do pary - rzucił dla rozładowania atmosfery.Nic.%7ładnego uśmiechu.- Mów dalej.- Parker sądzi, że głębokość śladów może oznaczać tylko dwie rzeczy.Albo należałydo bardzo ciężkiego mężczyzny, albo stał on długo w tym miejscu.- Może jedno i drugie.- Słusznie.Czy nie wydaje ci się to dziwne? Ktoś sterczy tutaj i obserwuje, jakzabijają kogoś innego?- Nie wiem - Russel wzruszył ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]