[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale jesteśmy.- Zgadza się.- Zsunął żakiet z ramion Eve i zaczął całować jej szyję.- Zgadza się.Udowodnijmy to.- Zciągnął jej żakiet do końca i rozdarł koszulę na ramieniu.- Chcę cię obejmować.Chcę, żebyś ty objęła mnie.Eve nie trzeba było tego dwa razy powtarzać.Zaczęła się szarpać z jego zniszczoną koszulą, aponieważ miała zajęte obie ręce, posłużyła się zębami.Ledwo przekroczyli próg pokoju, osunęli się na podłogę.Obejmując Roarke'a uwolniła go odreszty garderoby, a potem wygięła się w łuk, kiedy przycisnął usta do jej piersi.Pożądanie, głębokie i pierwotne, paliło jej ciało.Z jej ust wyrwało się jego imię.Zawsze jewymawiała w takich chwilach.Była nienasycona.Chciała więcej dawać i więcej dostać.Wpiła siępalcami w jego napięte mięśnie, wilgotną skórę.Jego zapachowi towarzyszyła woń dymu i śmierci,co wywołało w niej nową falę miłości i pożądania.Wciąż nie miał jej dość.Wydawało się, że nigdy nie będzie miał jej dość ani nie będzie chciałmieć jej dość.Wszystkie żądze, namiętności i apetyty, jakie znał, blakły w porównaniu zpragnieniem, jakie budziła w nim ona i to wszystko, czym była.Jej siła fizyczna i ta jej niezwykłaprawość wprawiały go w zachwyt.Stanowiły dla niego wyzwanie.Największą rozkoszą w jego życiu było czuć, jak ta silna kobieta drży w jego ramionach, jaksię przed nim otwiera, jak się z nim łączy w jedność.Jej oddechy stały się płytkie, urywane.Roarke usłyszał, jak wstrzymała je na chwilę, a potem zjej ust wydobyło się zduszone westchnienie, gdy doprowadził ją do orgazmu.Krew szybko mukrążyła w żyłach, kiedy znów przywarł ustami do jej ust i wniknął w nią ponownie.Przepełniały ich podniecenie i namiętność.Odgłosy ciał, uderzających o siebie, skóry,ocierającej się o skórę, mieszały się ze szmerem nierównych oddechów. Usłyszała, jak coś wyszeptał - język jego młodości, którym tak rzadko się posługiwał, brzmiałegzotycznie w połączeniu z jej imieniem.Doznawała coraz większej rozkoszy, która doprowadzałajej krew do wrzenia, kiedy czuła, jak rytmicznie, gwałtownie się w niej poruszał.Powstrzymywała się resztką sił.Potem zobaczyła, jak utkwił w niej spojrzenie płonących,niebieskich oczu.Zalała ją fala miłości.- Dotrzyjmy tam razem - powiedział z silnym irlandzkim akcentem.- Dotrzyjmy tam razem.Powstrzymywała się, patrząc, jak jego cudowne oczy zachodzą mgłą.Powstrzymywała się,czując go w sobie.A potem puściła cugle i razem z nim poszybowała na sam szczyt.*Eve odkryła, że seks z odpowiednią osobą ma niesłychanie dobroczynny wpływ na ciało, duszęi umysł.Prawie wcale nie protestowała, że musi się wystroić na spotkanie z Belle Skinner napodwieczorku dla pań.Kiedy Roarke wybrał dla niej suknię, która niezbyt odpowiadaławyobrażeniom Eve O tym, jak powinna się ubierać policjantka, powstrzymała się od komentarzy ijedynie wsunęła broń pod długi żakiet z lejącej się tkaniny.- Zamierzasz nią obezwładniać kobiety, jedząc kanapki z rzeżuchą i kruche ciasteczka? - spytałją.- Nigdy nic nie wiadomo.- Wzruszyła ramionami, gdy spojrzała na złote kolczyki, które jejpodał, ale i je założyła.- Przez ten czas, gdy będę popijała herbatę z Belle Skinner i próbowała jązastraszyć, ty możesz za mnie popracować.Pokop trochę, sprawdz, czy Hayesa coś wiąże zpolicjantami, którzy zginęli podczas sfuszerowanej akcji kierowanej przez Skinnera.Mam wrażenie,że ich stosunki są bardziej zażyłe od tych, jakie zwykle łączą pracodawcę z podwładnym.- Dobrze.Buty.Utkwiła wzrok w cieniutkich szpilkach.- Tak to nazywasz? Powiedz mi, dlaczego mężczyzni nie muszą paradować w takichśmiertelnych pułapkach?- Codziennie zadaję sobie to pytanie.- Przyjrzał się jej uważnie, kiedy je włożyła.- Moja paniporucznik, wygląda pani oszałamiająco.- Czuję się jak idiotka.Jak mam kogokolwiek zastraszyć w takim stroju?- Jestem pewien, że ci się to uda.- Podwieczorek dla pań - gderała, wychodząc.- Nie rozumiem, dlaczego Angelo nie mogłaściągnąć tej kobiety do siebie, żeby się z nią rozmówić.- Nie zapomnij o gumowym wężu i miniogłuszaczu.Rzuciła mu spojrzenie pełne wyższości, wsiadając do windy.- Pocałuj mnie.- Już to zrobiłem.Podwieczorek już trwał, kiedy pojawiła się Eve.Kobiety w zwiewnychsukienkach, niektóre nawet w kapeluszach, przesuwały się po sali, przysiadały w altankachporośniętych różowymi różami albo wychodziły na taras, gdzie harfistka trącała struny i śpiewaładrżącym głosem, który z miejsca zaczął działać Eve na nerwy.Na półmiskach z przezroczystego szkła piętrzyły się mikroskopijne tartinki i ciasteczka pokryteróżowym lukrem.W srebrnych, błyszczących dzbankach stała herbata, której zapach zbyt przypominałEve woń róż.W takich chwilach zastanawiała się, dlaczego kobiety nie odczuwają zażenowania, że sąkobietami.Najpierw wypatrzyła Peabody i była bardziej niż trochę zaskoczona, widząc swoją niezawodnąpartnerkę wystrojoną w kwiecistą, szeroką sukienkę i w słomkowym kapeluszu o szerokim rondzie,ozdobionym długimi wstążkami.- Jezu, Peabody, wyglądasz jak.jak to się nazywa.pasterka albo ktoś w tym rodzaju.- Dziękuję, Dallas.Zwietne buty.- Zamknij się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl