[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lepiej do tego nie wracać.Roztrząsanie czegoś bez możliwości zadawania pytań nigdy nie doprowadzi do uzyskaniaodpowiedzi.Ale wgryzanie się w coś i szukanie.Zrozumiał, że ma idealną okazję do przeprowadzenia dziennikarskiego śledztwa.Podniósłsię i podszedł do starej, wąskiej komody. Pewnie spuścizna po babci - uznał.Gdyby nie rysy i zadrapania, byłaby cennymantykiem.Na blacie w drewnianej szkatułce leżała biżuteria, bransoletki wysadzanesztucznymi kamieniami, opalizujące plastikowe naszyjniki.Angelika gustowała w dośćniekonwencjonalnych ozdobach.Przypuszczał, że to wymóg jej profesji.Figurka Najświętszej Marii Panny patrzyła zza stosu rachunków.Przejrzał je pobieżnie.67dolarów 52 centy za prąd.Bieliznę kupowała z katalogu Victoria s Secret.Uśmiechnął się.Dotąd nie miał żadnych dowodów, że nosiła bieliznę.Stan zadłużenia na karcie Visa wynosił453 dolary.Za stosikiem leżała złożona żółta kartka.Joe zerknął przez ramię na drzwi, rozłożył kartkę,przeczytał słowa nagryzmolone niebieskim mazakiem.Pośrodku Bernadeta , poniżej 28.06,godz.20.Na samym dole dwa słowa: %7ładnych wymówek.28 czerwca był właśnie dziś! Joe spojrzał na zegarek.Piętnaście po ósmej.Wiedziała, że przyjdą.Dlatego wciąż wyglądała przez okno.Ale czego chciały?Nagle zrozumiał, kto ją odwiedził.Poza świętą Bernadetą słyszał tylko o jednej.Mieszkaław Terrel i utonęła dwadzieścia lat temu.W towarzystwie Angeliki.I czterech innych kobiet:Rhondy Canady, Karen Sander, Moniki Kelly i Melody O Grady.Założyłby się, że teraz są wkomplecie.Oczywiście bez Bernadety.I bez Melody, która - o ile dobrze zrozumiał słowawróżki - skończyła w wariatkowie.Złożył kartkę, wsunął ją za rachunki.Miał ochotę pójść do salonu.Wejść niedbałymkrokiem, skinąć głową całej czwórce i powiedzieć: Witam, drogie panie.Są jakieś wieści odnaszego kumpla z urwiska?.A gdyby przytaknęły?Przegnał tę myśl i zajrzał do szuflad komody.Angelika naprawdę nosiła bieliznę, o ile jedwabne, koronkowe majteczki w najwyższejszufladzie po lewej stronie mogły być tego dowodem.Więc.ten rachunek miał pokrycie.Ale jaka suma widniała na rachunku Bernadety?W drugiej szufladzie zobaczył krzykliwe kostiumy, w których zasiadała do wróżenia.Wnastępnej leżały niebieskie dżinsy.Otworzył drzwiczki następnej szafki i zobaczył kolejnetrzy szuflady.W najwyższej stały liczne buteleczki i flakoniki z perfumami i kosmetykami -kolejne akcesoria jej fachu.W środkowej leżała książka.Oprawiony w skórę znajomy album.Album z wycinkami, które Angelika pokazała mu na początku tamtej szalonej nocy.Terazprzyszło mu na myśl, że może zrobiła to nie z własnej woli.Może potwór, który ją opętał,kazał jej wyjawić te informacje.Podsunął mu fragment układanki, podkusił do zgłębianiatajemnicy.Dlaczego?Czy nie powinien strzec swoich sekretów? Może chciał, żeby on, Joe, dowiedział sięwięcej?Ta myśl przyprawiła go o drżenie.Jakie miejsce zajmował w planach tej istoty? Raz gowykorzystała, nie zdradzając swojego istnienia.Potem przemówiła do niego w trzewiachgóry, zapowiadając ponowne spotkanie.Nagle rada Angeliki wydała się mądra.Czy niebyłoby lepiej, gdyby opuścił to miasto?Położył album na ciemnoniebieskiej kapie na łóżku.Przerzucił pierwsze kartki, pamiętnikilustrowany zdjęciami urwiska i wycinkami z gazet.Przed laty Angelika zaczęła prowadzićcoś w rodzaju dziennika.Pisała niebieskim długopisem.Charakter pisma przywodził na myślliściki wymieniane na pierwszych lekcjach algebry.30 czerwca 1981: Nie wiem, co się stanie z tę książkę, ale czuję, żepowinnam pisać.Minął ponad miesiąc od śmierci Bernadety i chciałabymmóc powiedzieć, że wspomnienie blednie.Niestety, nie blednie.Co nocsłyszę w głowie Jego głos.Co noc czuję w brzuchu żar, to wyjątkoweuczucie, jakie wzbudził w nas w jaskini.Czasami bronię się z płaczem iuczucie przemija.Kiedy indziej, przyznaję ze wstydem.kiedy indziej jeuwielbiam.W tej chwili autorka dziennika wrzasnęła w drugim końcu domu.- Nieee!Joe zatrzasnął album.Zawahał się przy drzwiach, czekając na jakiś znak.Krzyk brzmiałrozpaczliwie, ale czy powinien ingerować? Może Angelika tylko sprzeczała się zkoleżankami.No i co, ma z tego powodu wyskoczyć z sypialni, wołając: Niespodzianka!.Oparł się o drzwi, nadstawiając ucha.Próbował odgadnąć, co się dzieje w salonie.Głosyprzycichły do szeptu, a potem usłyszał trzaśniecie siatkowych drzwi.Podbiegł do okna,powoli podniósł roletę i zdążył zobaczyć, jak ktoś zamyka tylne drzwi furgonetki.Dwieosoby, które widział niezbyt wyraznie, wsiadły do kabiny.Pojazd z rykiem zniknął zpodjazdu.Kieran opuścił roletę i wrócił do drzwi.Otworzył je po cichu.Prześliznął się przez krótkikorytarz ostrożnie, żeby skrzypiąca deska nie zdradziła jego obecności.Zajrzał do pokoju.Nie zobaczył gości.Ani gospodyni.Cholera! Nie powinien był zwlekać.Krzyk Angeliki był wołaniem o ratunek.Zapłaciła zajego zbytek ostrożności.Co teraz?Rozejrzał się po pokoju.Nic nie świadczyło o wizycie gości.Stalowa lampa sztormowazalewała żółtym blaskiem dwa głębokie fotele.Na jednym leżał otwarty program telewizyjny.Salon wyglądał tak, jakby Angelika wyszła do kuchni po piwo.Ale on wiedział swoje.Miały zbyt dużą przewagę, żeby je dopędzić.Z wahaniem spojrzał na drzwi.Jechać zanimi? Domyślał się nawet, w którą stronę.Nie!To była okazja, jakiej żaden reporter by nie zmarnował.Mógł przejrzeć materiał zródłowy,którego Angelika być może nie udostępni mu z własnej woli.Jeśli zdoła coś znalezć.Wróciłdo sypialni.Martwił się o wróżkę, ale nie miał zamiaru pędzić za nią na złamanie karku.Tutajmógł znalezć informacje, które pomogą mu w poszukiwaniach.Zawodowy instynkt zdusił tępy ból w brzuchu.Joe podjął przeszukiwanie komody odmiejsca, w którym przerwał.Ale pozostałe szuflady nie zawierały niczego poza starą bieliznąi bawełnianymi koszulkami.W kasetce z biżuterią znalazł jeden interesujący drobiazg - naszyjnik, który nosiła w nocwspólnie spędzoną w tym pokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]