[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale\ oczywiście - potwierdził.- A co najlepsze, mam całe pięć lat na obmyślenie, jakdobrać się do dupy Frankelowi.Alba cofnęła się, słysząc ten komentarz, i lekko uśmiechnęła.- Zakładam, \e niedosłownie.- Jake, oszalałeś! - Carolyn wyraznie się wściekła, \e w ogóle coś takiego przyszło mudo głowy.Odwróciła się do niego tyłem i wpadła do przyczepy.Jake podą\ył za nią, a Travis szedł tu\ za nim, chocia\ ojciec ostrzegał go, \eby niemieszał się do tej rozmowy.- Dlaczego oszalałem? To sposób na odzyskanie \ycia.- Gówno prawda! To sposób na skończenie \ycia! - wydawało się, \e zaraz wybuchniepłaczem.- A takie \ycie nie jest śmiercią? - podniósł w górę ręce.- Chryste, Carolyn, musimywykorzystać tę szansę.- Dlaczego teraz? - obstawała przy swoim.- Ostatnim razem, kiedy o tymrozmawialiśmy, sam uznałeś ten pomysł za głupi.Co sprawiło, \e nagle straciłeś rozum?- Złapali was - odezwał się Travis, stwierdzając fakt.- Ty się do tego nie mieszaj! - odrzekli chórem rodzice.Carolyn zanurzyła palce w swych gęstych włosach w geście skrajnego wzburzenia.- Jest za pózno - upierała się.- Nie ma ju\ dowodów, a my jesteśmy za starzy.Jake podniósł ręce. - Zgoda, mamy czterdziestkę na karku - przyznał.- Ale wiesz co? W przyszłym rokubędziemy o rok starsi.Dowody te\.Teraz czas wydaje się niewłaściwy, poniewa\ powinniśmybyli zrobić to wcześniej!- A co z Travisem? - chwytała się wszystkiego, co przychodziło jej na myśl.- Co ze mną? - odezwał się zdumiony chłopiec.- Nie mieszaj się w to! - po raz drugi odpowiedzieli chórem.- Co z nim?- To jeszcze dziecko, Jake.Nie mo\emy go mieszać w coś takiego.To bezprawne.- Powiem im, \e zmusiliście mnie pod grozbą u\ycia broni - wtrąciłTravis.Kłótnia od razu się skończyła.- Dzięki, skarbie - powiedział Jake opierając pięści o biodra.- Z taką rodzinką, kto bypotrzebował obrońców? - Travis stał się sprzymierzeńcem Jake'a, powiedzmy - warunkowymsprzymierzeńcem.Carolyn zaciskała mocno zęby, zastanawiając się nad propozycją mę\a.- Milion rzeczy mo\e się nie powieść - odezwała się łagodniej i nawet Travis zauwa\yłzmianę w jej głosie.- Wa\ne, \eby chocia\ parę spraw poszło po naszej myśli - skontrował Jake i przysunąłsię bli\ej.- Pomyśl o tym.Albo będziemy \yli jak dotychczas, albo spróbujemy.Carolyn pochłaniała jego słowa, patrząc to na syna, to na mę\a.- A jeśli nikt nie zechce nam pomóc? Jake wzruszył ramionami.- Nie dowiemy się tego, je\eli nie poprosimy o tę pomoc.- Zdobył się na ostro\nyuśmiech.Zamknąwszy oczy, westchnęła głęboko i po raz kolejny zatopiła palce we włosach.- To obłęd - jęknęła.- No właśnie! - krzyknął triumfalnie Travis.Wcisnęli się w zroszony mgłą aneks kuchenny i przez dobrą godzinę omawialiszczegóły, odtwarzając dawno zapomniane sposoby działania.Kiedy ustalili wstępny plan, wrócili do furgonetki.Jake zaczął zamykać drzwiprzyczepy, ale zawahał się, widząc bezsensowność swojego działania.- Mój wkład w \ycie erotyczne młodzie\y - mruknął, odkładając klucz na bok. 17Donovanowie potrzebowali automatu telefonicznego, lecz znalezienie takowego wokolicy wydawało się równie trudne, co poszukiwanie świętego Graala.W tej części WirginiiZachodniej cię\ko było znalezć nawet budynek z normalnymi fundamentami.Na przydro\nejstacji Gulf widniał co prawda na jednym z dystrybutorów międzynarodowy symbol telefonu,ale po sprawdzeniu okazało się, \e automat nie działa od dłu\szego czasu - powiedzmy odczasów wojny secesyjnej.Przejechali dwadzieścia kilometrów, mijając po drodze kilka zrujnowanych chałup i niekończące się lasy porastające strome zbocza.- Dlaczego ludzie chcą tu mieszkać? - zastanawiał się na głos Jake.W końcu dojechali do przydro\nej karczmy "U Homera i Jane", której status jedynejrestauracji w tej części stanu jasno określała liczba starych samochodów na parkingu.Budynekbył typowy dla tej głuszy.Centralna część wykonana z czerwonej cegły mogła mieć wmłodości pewien urok, ale z biegiem czasu z obu stron powstały drewniane przybudówkizakłócające wszelką harmonię.W sumie miejsce sprawiało raczej odpychające wra\enie.Wygląd okien świadczył jednak, \e bar tętnił \yciem.A co wa\niejsze, zgodnie z napisem na tablicy przymocowanej do jednej z cegieł, uHomera i Jane nie tylko mo\na było skorzystać z telefonu, ale tak\e wynająć pokój.Zawieszenie furgonetki zaprotestowało, skrzypiąc przeciągle, gdy Jake skręcił nawyboisty podjazd.- Co o tym sądzisz?- Sądz.- Carolyn przerwała w pół słowa.- O Bo\e.spójrz na stojak z gazetami.Ton głosu matki sprawił, \e Travis przeszedł na przód wozu.- Jaki stojak?Jake z początku te\ go nie zauwa\ył, ale kiedy spojrzał we wskazanym kierunku,\ołądek podszedł mu do gardła.W okienkach automatów na monety trzy rywalizujące gazety -dwie z Wirginii Zachodniej i jedna z Waszyngtonu - ukazywały zdjęcia najsłynniejszych naświecie terrorystów walczących w obronie środowiska.Zamiast starych fotografii z listówgończych u\yto aktualnych zdjąć z praw jazdy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl