[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała nadzieję, że kiedy odłoży dość pieniędzy naremont, Regan doradzi jej, na jaki kolor pomalować ściany w salonie.Bo żadne szorowanie już nie pomagało.A jeśli Savannah wskaże jejodpowiedni materiał, wtedy uszyje nowe zasłony do pokoju Emmy.Wesołe, pasujące do sypialni małej dziewczynki.To były drobne, proste rzeczy, które innym kobietom niesprawiały problemów, ale dla Cassie stanowiły wyzwanie.Po razpierwszy w życiu nikt jej nie rozkazywał, nie mówił: zrób to, zróbtamto.Nie słyszała narzekań, krytyki, wyzwisk.Ciągle powtarzała sobie, że teraz ona rządzi, że od nikogo niejest zależna.Jeśli się postara, to powoli, krok po kroku, przemienimaleńki obskurny domek, w którym mieszkała z dziećmi, wprawdziwy przytulny dom.W dom, który nie będzie kojarzył siędzieciom z krzykiem, biciem i wszechobecnym zapachem piwa.346RSRozejrzała się tęsknym wzrokiem po domku Savannah.Też byłnieduży, za to mnóstwo w nim było koloru, kwiatów, poduszek.ikurzu.Ona wciąż odkurzała, szorowała i pucowała, jakby bała się, żelada moment wróci Joe i zacznie się pienić, że w domu jestnieposprzątane.Powtarzała sobie, że Joe nie wróci, bo siedzi wwięzieniu, lecz mimo to, leżąc wieczorem w łóżku, nasłuchiwała jegokroków i nerwowo podskakiwała przy najlżejszym dzwięku.A rano budziła się z uczuciem ulgi, że Joego nie ma.Z uczuciemulgi i wstydu.- Dzieciaki wracają - rzekła, odpychając od siebie dawne lęki.-Mogę przyrządzić więcej lemoniady?Savannah, skupiona na kolorach, które Regan wybrała dobiblioteki Jareda, skinęła w odpowiedzi głową.Do domu wpadły trzy małe tornada.- Jeszcze tylko trzy tygodnie! - oznajmił radośnie Bryan.- Zatrzy tygodnie możemy wziąć kociaki.Savannah obejrzała się przez ramię i uśmiechnęła na widokEmmy obejmującej Cassie za nogę.- Cześć, aniołeczku.- Dzień dobry - przywitała się dziewczynka.- Bryan pozwolił mipogłaskać swoje kotki.Są takie mięciutkie.- Ona też by chciała.- Bryan, który nigdy nie cierpiał na brakśmiałości, wetknął rękę do puszki z ciastkami.- Pani Dolin, czyEmma może sobie wziąć jednego?347RS- Jakiego jednego? O czym mówisz, Bry?- O kotach.Czy Emma może jednego wziąć? Shane ma ich dużo.- Kota? - Cassie pogładziła córkę po głowie.- Nie możemy mieć w domu zwierząt, bo.- urwała.Zamierzała powiedzieć: bo tatuś ich nie lubi.W samą poręugryzła się w język.Strach przed Joem nie pozwalał jej słyszeć, z jakązazdrością w głosie Connor mówił kotach, które Bryan dostanie, aniwidzieć, jak wielką radość sprawiała Emmie zabawa z pieskiemsąsiadów.- Właściwie dlaczego nie możemy? Możemy.Connor nagrodziłją pełnym wdzięczności, promiennym uśmiechem.- Serio? - spytał z takim niedowierzaniem, a zarazem takąnadzieją w głosie, że Cassie niemal się rozpłakała.- Naprawdęmożemy?- Jasne, że tak - odparła, biorąc Emmę na ręce.- Chcesz kotka, córeńko?- Są takie śliczniutkie.- Ty też jesteś śliczniutka.- Tak, pomyślała Cassie.Najwyższyczas, żeby zaczęła podejmować decyzje, nie zastanawiając się nadreakcją Joego.- Connor, powiesz Shane'owi, żeby zarezerwowałjednego dla nas?- Ale fajnie.- Nieświadom tego, co rozgrywa się obok, Bryanwepchnął do ust kolejne ciastko.- Będą się mogły z sobą bawić.Hej,Con, chodz, poćwiczymy rzuty.- Dobra.- Connor popędził za kumplem.- Dzięki, mamuś!348RS- Hola! - Rafe niemal zderzył się z nim w drzwiach.Udając, żenie widzi, jak Connor sztywnieje, poklepał go przyjaznie po ramieniu.- Ależ wy, chłopaki, jesteście szybcy.Jared i ja nie mogliśmy za waminadążyć.Swoją drogą, Connor, w przyszłym roku trzeba cię zapisaćdo drużyny.Przecież ty w parę sekund obiegniesz wszystkie bazy.-Przepuściwszy chłopca, Rafe wszedł do środka.- Mmm, trzypiękności.Warto było tu przyjść, oj, warto.- Już prawie skończyłyśmy.- Regan nadstawiła usta dopocałunku.- Nie spieszy mi się.- Cześć, przystojniaku.- Savannah poczęstowała Rafe'aciastkiem.- Dzięki.Cassie, dobrze, że cię zastałem.Chcę z tobą pogadać.- Coś się stało?- Mam problem.- Wysunął ciastko w stronę Emmy.- Dasz mi zato buziaka, co, aniołku?Nie spuszczając oczu z ciastka, Emma przytknęła usta do jegonosa.- Problem? - spytała Cassie.Lekko zdenerwowana, postawiłacórkę na podłodze.- Idz, kochanie, do chłopców.Jaki problem?Rafe oparł się o blat.- Już mówię.Otóż Regan i ja znalezliśmy dla siebie idealnydom, parę kilometrów za miastem.Oczywiście trzeba gowyremontować.- Uśmiechnął się do żony.- Mniej więcej w czerwcuchcielibyśmy się do niego wprowadzić.349RS- To wspaniale.- Chodzi jednak o to, że potrzebujemy kogoś do pensjonatu.Nastałe.Kogoś, kto tam zamieszka i nad wszystkim będzie sprawowałpieczę.Nad budynkiem, nad gośćmi.- Rozumiem.- Cassie pokiwała głową.- Chcecie, żebympopytała wśród bywalców kawiarni?- Nie, Cassie.Nam zależy na kimś, kogo znamy i komu ufamy.-Z pojemnika wyciągnął kolejne ciastko i zjadł je ze smakiem.- Co tyna to?- Co ja na to? - powtórzyła zdezorientowana.- Och, Rafe, nie tak się to robi - skarciła męża Regan.- Cassie,chcielibyśmy ci zaproponować pracę.%7łebyś zamieszkała wpensjonacie i go prowadziła.Sami sobie nie poradzimy.- Boże, chcecie mnie zatrudnić? - Dobrze, że nie trzymała w ręcedzbanka, bo pewnie by go upuściła.- Ale ja nic nie wiem oprowadzeniu pensjonatu.Do tego potrzebna jest wiedza,doświadczenie, a ja.- Prowadzisz dom - zauważył Rafe.- Opiekujesz się dwójkądzieci.Zwietnie sobie radzisz z klientami kawiarni.Doskonalegotujesz, niemal tak dobrze jak ja.Kiedy trzeba, przejmujeszobowiązki w kuchni.Jesteś przyjaznie nastawiona do świata.Znakomicie dogadujesz się z ludzmi.Moim zdaniem, to wystarczającekwalifikacje.- Ale.350RS- Zastanów się, Cassie - Regan ponownie przejęła od mężapałeczkę.- Wiem, że po tylu latach pracy u Ed niełatwo ci odejść zkawiarni, ale wyświadczyłabyś nam ogromną przysługę.Raferemontuje duży apartament na drugim piętrze, w którym mogłabyś zadarmo zamieszkać.Nikt by ci tam nie przeszkadzał.Może byś wpadłaz dziećmi i zobaczyła, jak to wszystko wygląda? Nie masz pojęcia, iledla nas znaczy twoja pomoc.Własny apartament.Za darmo.W pięknym starym domu nawzgórzu.Prowadzenie pensjonatu.Cassie zakręciło się w głowie.- Chciałabym wam pomóc, ale.- To świetnie - ucieszył się Rafe, klepiąc ją po ramieniu.- Poprostu przyjdz, rozejrzyj się, a potem omówimy szczegóły.- Dobrze - zgodziła się oszołomiona propozycją.- Na pewno wpadnę.A teraz muszę lecieć.Obiecałam chłopcom,że zrobimy hot-dogi na grillu.- Przyniosę plecak Bryana.- Savannah poczekała, aż Cassiewyjdzie, po czym zwróciła się do Regan i Rafe'a.- Genialnie torozegraliście.Dobrzy z was przyjaciele.Była przy schodach, kiedy nagle spostrzegła Devinarozmawiającego na ganku z Cassie.Natychmiast się spięła.- Mogę panu w czymś pomóc, szeryfie?- Nie.- Popatrzył na nią przez siatkowe drzwi.- Wybrałem się z braćmi na spacer.Aadnie panizagospodarowała teren nad strumykiem.- Dziękuję.351RSWidząc, jak Emma wyciąga do niego swoje cenne ciasteczko,Savannah zmarszczyła z zadumą czoło.Devin pochylił się i odgryzłkawałeczek.- Ty, kwiatuszku, smakujesz o niebo lepiej - rzekł, łaskocząc jąza uchem.Dziewczynka zapiszczała z radości.- Możesz mnie wziąć na ręce - rzekła wspaniałomyślnie,obejmując go za szyję.- Panienka jest bardzo łaskawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]