[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przytuliła się do niego.- Wyobrażasz sobie minę Carlsona, kiedy wola wujazostanie spełniona, a on otrzyma czarodziejską różdżkę i magiczny kapelusz?Ramię Michaela dawało pewniejsze oparcie, niż to sobie wyobrażała.- A Biff zostanie z trzema kartonami zapałek - zachichotała.- Wuj Jolley wciąż sięśmieje ostatni.- My też będziemy się śmiać za parę miesięcy - dodał Michael.- Oczywiście.Ale, ale.trzymasz buty na moim prześcieradle.- Przepraszam.- Michael ściągnął je dwoma szybkimi ruchami.- Niezupełnie o to mi chodziło - wyjaśniła.- Nie chcesz przypadkiem przenieść się doswego pokoju?- Niespecjalnie.Twoje łóżko jest wygodniejsze niż moje.Zawsze sypiasz nago?- Nie.- A więc miałem szczęście.- Musnął ustami siniak na jej ramieniu.- Boli?- Trochę.- Zadrżała lekko.- Biedna mała Pandora.I pomyśleć, że zawsze mi się wydawało, że jesteśgruboskórna.- Jestem.-.delikatna - dokończył i przeciągnął palcami wzdłuż jej ramienia.- Bardzodelikatna.Nie ma więcej obrażeń? - Przycisnął wargi do jej szyi.Zadrżeli oboje.- W każdym razie nie takich, które byś zauważył.- Jestem bardzo spostrzegawczy.- Przewrócił się na bok, tak że jego ciało stykało się zjej ciałem i spojrzał jej prosto w twarz.Był zmęczony.Tak, był zmęczony i trochę wybity zrytmu przez zmianę czasu, ale nie na tyle, by zapomnieć, że jej pragnie.Nawet gdyby tak sięstało, to sposób, w jaki jej ciało reagowało na jego dotyk, od razu przywróciłby mu pamięć.-Może bym poszukał? - Jego palce powędrowały w dół, tam gdzie prześcieradło wznosiło siękusząco na piersiach.Wstrzymała oddech, nie chcąc dać po sobie poznać, jak bardzo poruszają najlżejszydotyk jego ręki.Czy mogła sobie pozwolić na sięgnięcie po coś, co jest tylko złudzeniem?Nie może liczyć na to, że to będzie coś trwałego.Michael jest z nią teraz tylko dlatego, żesytuacja temu sprzyja i że oprócz niej nie ma tu żadnej innej kobiety.Dlaczego tak łatwo otym zapomina?Widziała jego twarz tuż obok swojej.Dostrzegała szczegóły, których starała się niezauważać w ciągu wszystkich poprzednich lat.Szare tęczówki, prosty, niemal arystokra-tyczny nos, który cudem jakoś ocalał z licznych bójek na pięści.Delikatny, szlachetny zarysust.Ust gorących, zaborczych i namiętnych, kiedy dotykały jej warg.- Michael.- Zawahała się i wzięła go za rękę.Pandora nie była tak zimna iopanowana, na jaką pozowała.A ponieważ nie była, mógł z łatwością zrobić z nią wszystko, co tylko by chciał.Zastanawiał się, czy z równą łatwością by się z tego wywinął.- Michael, czeka nas jeszcze pięć miesięcy pod jednym dachem - przypomniała.- Trafne spostrzeżenie.- Potrzebował ciepła.Pragnął kobiety.Może nadeszła chwila,by zaryzykować wszelkie konsekwencje takiego kroku.Zniżył głowę jeszcze bardziej, niemaldotykając wargami jej ust.- Nie warto ich tracić.Pozwolę sobie na trochę swobody, pomyślała, tylko raz.Tylko przez chwilę.On jestciepły i ma delikatne dłonie.Ta noc była długa, zimna i przerażająca.Niezależnie od tego, jakbardzo nienawidziła tej myśli, musiała przyznać, że go potrzebuje.A teraz go ma.Jest obokniej.Daje jej poczucie spokoju i bezpieczeństwa.Rozchyliła wargi.Nie robił żadnych planów, kiedy wchodził do jej pokoju.Po prostu chciał koło niejleżeć i z nią rozmawiać.Nie kierowały nim zmysły.Pragnął jedynie znalezć się w domu i byćz Pandorą.Kiedy przytuliła się do niego, było czymś naturalnym, że ogarnęła go tęsknota.Nie chciał niczego więcej, niż zostać tu, gdzie jest, przytulić się, ogrzać.W niej też namiętność nie wrzała, ale wzmagała się powoli jak napar, którypozostawiono na wolnym ogniu, dodając po trochu przypraw.Raz skosztować, potem drugi, ismak się zmienia, wzbogaca, intensywnieje.Tak właśnie było z Michaelem.Czuła jego smak,jego zapach, upajała się nim.Miała ochotę ulec zmysłom, poddać się żądzy, która powolizaczynała w niej wzbierać.Jeśli to zrobi, wszystko się zmieni.Trudno jej było przewidziećjak, mogła tylko snuć domysły.A więc oparła się sobie i jemu, i temu, co mogłoby zajśćmiędzy nimi.- Michael.- zaczęła.- To nierozsądne.Pocałował jej przymknięte oczy.- To najrozsądniejsze, co każde z nas zrobiło w ciągu ostatnich lat.Miała ochotę przytaknąć, ale się powstrzymała.- Michael, sytuacja jest dostatecznie skomplikowana.Gdybyśmy zostali kochankami ijakoś by się nie ułożyło między nami, to jak zdołalibyśmy ze sobą wytrzymać? Przecieżmamy zobowiązania wobec wuja Jolleya.- Jego wola nie ma nic a nic wspólnego z tobą i ze mną w tym łóżku.Jak mogła zapomnieć, że jeśli on czegoś chce, to nigdy nie rezygnuje? %7łe kiedy matak zawzięty i uparty wyraz twarzy, wygląda jeszcze atrakcyjniej.Teraz albo musi mu sięprzeciwstawić, albo ulec.- Jego wola ma jak najwięcej wspólnego z tobą i ze mną w tym domu.Jeślizostaniemy kochankami i nasz wzajemny stosunek się zmieni, czekają nas wszystkieproblemy i komplikacje, jakie się z tym wiążą.- Wymień jakieś.- Nie bądz śmieszny, Michael.- Nie miałem najmniejszego zamiaru cię rozśmieszać - obruszył się.Podobała mu się, kiedy tak leżała obok, z włosami rozrzuconymi w nieładzie napoduszce, z zaróżowionymi policzkami, z lekko odętymi wargami.Nigdy przedtem nawet jejsobie w ten sposób nie wyobrażał.Przez myśl by mu to nie przeszło.- Pragnę cię, Pandoro.Nie ma w tym nic śmiesznego - oświadczył.Nie, nie było to nic, z czego mogłaby się śmiać.Ale on tak nie myśli.To niemożliwe.Chciała jednak wierzyć jego słowom.Jeśli nie może zbyć ich śmiechem, musi być czujna inie dopuścić do tego, żeby posunęli się za daleko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]