[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I to raptem paręsemestrów.Potem moja matka wybrała projektowanie wnętrz,a twoja, o ile wiem, miała wiele różnych zainteresowań.- Co zostało jej do dziś.Jak chcesz, możemy spotkać sięo drugiej.Najlepiej gdzieś w śródmieściu.Mam tam paręspraw do załatwienia.- O drugiej.- zastanawiał się przez chwilę, podziwiającw duchu jej spryt.Wybrała porę, gdy było już za pózno nalunch, ale zdecydowanie za wcześnie na kolację.- Dobrze -odparł.- Spotkajmy się o drugiej w hotelu Boston Harbor.Podają tam niezłą herbatę.- Wiem - uśmiechnęła się.A do tego pyszne ciastka, dodała w myślach, spoglądając niechętnie na swój jogurt.- W takim razie do zobaczenia o drugiej.I tak Amelii zostało dla siebie znacznie mniej czasu niżwcześniej planowała.Niewiele myśląc, przystąpiła do metodycznej realizacji swoich planów.Przede wszystkim gorąca kąpiel.Odkręciła szybko kurki w łazience i podczas gdy wannanapełniała się wonną pianą, ona wyszukała na półce kryminał,którego autorem był Branson Maguire.Zabrała książkę ze sobą,zanurzyła się po szyję w wodzie i zaczęła przeglądać książkęz wielką uwagą.Znała już treść, mogła więc spokojnie skupić się na stylu.Do spotkania z Bransonem chciała przygotować się równie sumiennie, jak do lekarskiego konsylium.Ilekroć miała wypowiadać się na temat jakiegoś pacjenta, najpierw starannie prze-Siostry z klanu MacGregor 173glądała kartę choroby i dokładnie studiowała przypadek, z którym miała do czynienia.Nawet w życiu prywatnym dokładnieanalizowała gusty i upodobania osób, którym miała na przykład kupić prezent.Staranność, dokładność i precyzja były bowiem podstawowymi cechami jej charakteru i to właśnie dziękinim zdobyła to, co chciała zdobyć - skończyła medycynę w połowę czasu przewidzianego regulaminem studiów i została najmłodszą stażystką w historii oddziału chirurgii bostońskiegoszpitala.Lata studiów wymagały wielu wyrzeczeń, ale ani przez moment nie wątpiła, że to, do czego dąży, warte jest poświęcenia.Dopięła swego, niedawno zaczęła drugi stopień specjalizacjii nikt nie mógł jej zarzucić, że brakuje jej wiedzy i kompetencji, a na odział wkręciła się dzięki protekcji wpływowej rodziny.Oczywiście to, że należała do znanego w całym Bostonie klanu, nie było bez wpływu na jej pozycję zawodową.Rodzina zawsze wspierała ją i pomagała osiągnąć cel, ale nie odbywało się to poprzez wykorzystywanie licznych kontaktów.Amelią kierowała przede wszystkim chęć zdobywania wiedzy,a medycyna była jej prawdziwą i - całe szczęście - odwzajemnioną miłością.Zjawiła się w hotelu dokładnie w chwili, gdy wielki ścienny zegar wybił godzinę drugą.Dzięki wrodzonej punktualnościnie spózniała się nigdy i nigdzie.Właśnie tę cechę jej charakteru Julia uważała za najbardziej irytującą, ale Amelia niewiele sobie robiła z docinków kuzynki.Ponieważ wiedziała z doświadczenia, że w swojej dbałościo przychodzenie na czas jest raczej odosobniona, nie spodziewała się od razu spotkać Bransona Maguire'a.Dlatego też zaczęła spokojnie przechadzać się po eleganckim lobby i po raznie wiadomo który zachwyciła się bogatą ornamentacją ścianoraz przepychem wytwornego wnętrza.Lubiła atmosferę tegohotelu, choć dla wielu był on symbolem snobizmu w najczystszej postaci.Jednak blask kryształowych żyrandoli i cicha174 NORA ROBERTSmuzyka, która brzmiała wśród marmurowych kolumn, powodowały, że miał on nieodparty czar i urok.Podobne myśli pojawiły się w głowie Bransona, tyle że niedotyczyły wystroju wnętrza eleganckiego hotelu.Te dwa prostesłowa - czar i urok - w najlepszy sposób oddawały to, coprzychodziło mu na myśl, gdy patrzył na Amelię, w skupieniuoglądającą kompozycję z egzotycznych kwiatów.Przez krótką chwilę stał przy windach i z daleka wnikliwiestudiował każdy szczegół jej sylwetki.Wyglądała jak córkabogatego tatusia, która zamiast na popołudniowe wykłady, wybrała się do miasta, żeby spotkać się z przyjaciółmi.Miała nasobie bardzo prosty szary garnitur i czarny krótki płaszczyk,który nonszalancko przerzuciła przez ramię.W jej oszczędnymstroju nie było żadnej kokieterii ani zalotności, za to była widoczna już na pierwszy rzut oka duża klasa.Choć ze swegomiejsca nie widział dokładnie wyrazu jej twarzy, sprawiała wrażenie rześkiej i wypoczętej.I wcale nie była tak drobna i niepozorna, jak wydawało mu się ubiegłej nocy w szpitalu.- Co za punktualność! - powiedział, stając tuż za jej plecami.- Są tacy, którym to działa na nerwy.- Odwróciła sięz uprzejmym uśmiechem.- Ale nie mnie.Uwielbiam punktualne kobiety, a samaprzyznasz, że to ginący gatunek.Po co tracić czas na czekanie,skoro można go spędzić w przyjemny sposób? - Wprowadziłją do windy, a gdy zasunęły się drzwi, dodał: - Wyglądaszwspaniale, Amelio.Zdaje się, że jednak skorzystałaś z mojejrady i poszłaś spać.- To prawda.Teraz jednak chciałabym wiedzieć, dokąd jedziemy.- Do mojego pokoju.- O
[ Pobierz całość w formacie PDF ]