[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Liebermann pokiwał głową.- Tak, mówiąc najogólniej, tak właśnie miały się sprawy.- A teraz jestem zobowiązany zadać ci bardzo oczywiste pytanie: czy nie przyszło ciprzypadkiem do głowy powiadomić biura bezpieczeństwa?- Oczywiście, że przyszło - tyle tylko, że nie było to możliwe.Rheinhardt wziął doręki pióro i napisał datę na urzędowym papierze listowym, który rozłożył na biurku.- Oskarze - rzekł Liebermann - zanim przejdziemy dalej, musisz mi coś obiecać.- Co?- Ze biuro bezpieczeństwa nie będzie sprawdzać i prześladować masonów.- Ja z przyjemnością pozostawię masonów w spokoju.Ale komisarz Briigel możeinaczej zapatrywać się na tę sprawę.- Wobec tego musisz go przekonać.- Komisarz Briigel należy do osób wyjątkowo nieznoszących sprzeciwu.Obawiamsię, że będzie obstawał przy własnym zdaniu, bez względu na to, co powiem.- Daj spokój, Oskarze, człowiek obdarzony tak wielką elokwencją i urokiemosobistym jak ty powinien.- Rheinhardt ostrzegawczo podniósł palec.Liebermann uznał zcierpkim uśmiechem, że przeholował z pochlebstwem i postanowił podejść Rheinhardta odinnej strony.- Na samym początku tego śledztwa przyrównałeś Olbrichta do niesławnegoKuby Rozpruwacza.Cóż, w przeciwieństwie do Scotland Yardu, my schwytaliśmy naszego Rozpruwacza.Fakt ten bez wątpienia podniesie międzynarodową renomę wiedeńskiegobiura bezpieczeństwa.Nie można także wykluczyć, że twój przełożony - ze względu nanadzorowanie tak wielkiego wyczynu - może spodziewać się ze strony Pałacu jakiegośdowodu uznania.- Liebermann przybrał wyraz anielskiej niewinności.- Nie chciałbymingerować w twoje stosunki z zacnym komisarzem, jestem wszak przekonany, że poruszeniekwestii zaszczytów byłoby.wskazane.Gdy już pochłonie go wizja cesarza przypinającegomu order do piersi, Briigel będzie znacznie mniej skłonny do roztrząsania twojego raportu wnajdrobniejszych szczegółach.Rheinhardt westchnął.- Zobaczymy.- Dziękuję, Oskarze.- Tak czy owak, muszę wycisnąć z ciebie więcej informacji.- Rheinhardt podkreśliłdatę i podniósł wzrok na przyjaciela.- Komisarz Briigel będzie oczekiwał czegoś więcej niżkilku mętnych zdań - i nie trzeba chyba dodawać, że i ja mam kilka osobistych pytań.-Liebermann poprawił się na krześle i gestem ręki dał Rheinhardtowi znak, by kontynuował.-Po pierwsze, jak, u licha, udało ci się wkraść na tajne masońskie zebranie?- W sobotę jadłem kolację z zaufanym przyjacielem, z którym omawiam czasami mojezaangażowanie w sprawy biura bezpieczeństwa.Opowiedziałem mu o znalezieniu dziennikaOlbrichta i naszych obawach, że Olbricht może następnego dnia podjąć próbę zamordowaniaczłonka rodziny cesarskiej oraz wysokiego rangą masona.Ku memu wielkiemu zdziwieniu,przyjaciel zdradził mi, że sam jest wolnomularzem.Co więcej, poinformował mnie, żeniedziela dwunastego grudnia to dla niego oraz jego braci masonów data o wielkimznaczeniu.Tego właśnie dnia w tajnej wiedeńskiej siedzibie masonów ma dokonać sięinicjacja pewnego zagranicznego księcia.Otrzymałem pozwolenie uczestniczenia w tymrytuale pod warunkiem, że dam uroczyste słowo, iż tego, co zobaczę, nie wyjawię nikomu, azwłaszcza - Liebermann dwukrotnie zastukał w biurko Rheinhardta - pewnemu detektywowi,z którym ostatnio łączone jest moje nazwisko.Rheinhardt lekceważąco chrząknął i zaczął notować.- Kim był ten zagraniczny książę?- Obawiam się, że nie mogę powiedzieć - dałem słowo.- Dobrze - jak nazywa się twój przyjaciel?- Niestety, nie mogę powiedzieć.- W porządku.Natknąłeś się na mężczyznę z brodą na modłę Van Dyke a?- Widziałem wielu mężczyzn z takimi brodami.- Człowieka o nazwisku Lósch? Liebermann wzruszył ramionami.Inspektor powoli podniósł głowę, ukazując zbolałe oblicze.- Oskarze, w tym roku złamałem już jedną obietnicę - rzekł poważnie Liebermann.-Nie zamierzam łamać kolejnej.Inspektor wydał potężne westchnienie i ostentacyjnie odłożył pióro.Następnieotworzył szufladę biurka i wyjął z niej małą butelkę śliwowicy oraz dwa kieliszki.Napełnił jepo brzegi, a następnie poczęstował Liebermanna marcepanową myszką, której młody lekarzprzyglądał się przez chwilę, po czym uprzejmie odmówił.Rheinhardt oparł się w krześle ipowiedział z rezygnacją:- No dobrze.Proszę, mów dalej.Liebermann z wyrazną ulgą kontynuował opowieść:- Zawieziono mnie wczoraj w tajne miejsce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]