[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pocałowała obu w głowy, w ich pachnące świeżo jedwabiste włosy.Każdy z nich spał w innej absurdalnej pozycji, z rozrzuconymi rękami i nogami, jakby zrzucono ich na te łóżka prosto z nieba.Pac.Wyjrzała przez okno przed opuszczeniem rolet.Opiekunka wsiadała do samochodu, za kierownicą siedział Dexter, który miał zawieźć ją przez most do Gare na jej ciasną uliczkę pełną tanich azjatyckich restauracji.Luksemburg jest miejscem, w którym wielki stek au poivre jest tańszy od okropnego chińskiego żarcia.Na końcu ulicy stała taksówka, taksówkarz wydmuchiwał papierosowy dym przez otwarte do połowy okno, dym wznosił się gwałtownie do góry i rozpływał w chłodnym powietrzu.Na drugim końcu ulicy dojrzała z trudem zarys postaci stojącej pod dębem zasadzonym w czworokącie wypełnionym ziemią, przykrytą czarnym żelazistym żwirkiem.Będzie tam stał aż do świtu albo będą się zmieniać na tej nocnej służbie wartowniczej, która miała na celu nie pozwolić Moore’om uciec.Będzie przestępował z nogi na nogę na bruku, opierał się o ostrą żeliwną balustradę, będzie drżał i kulił się z zimna, będą boleć go nogi, będzie zmęczony, głodny, zmarznięty i znudzony.Ale na tym polega jego praca.A choć Kate nie miała wówczas o tym pojęcia, mężczyzna ten dokonał niedawno odkrycia, które wzmogło jego motywację, znajdującą się obecnie na poziomie, jaki spokojnie można nazwać obsesją.Miał zatem obsesję, która pomoże mu przetrwać długą zimną noc.***Znów siedziała na balkonie, kiedy wrócił Dexter.Wrzucił klucze do półmiska stojącego na stoliku w korytarzu, tam gdzie zawsze je wrzucał.I przeszedł w półmroku po wypolerowanych kafelkach, takich samych jak w każdym luksemburskim domu.Wyszedł na balkon i zamknął za sobą drzwi.Wiatr rozwiał deszczowe chmury.Niebo było przejrzyste, migotały na nim gwiazdy.– Możesz mieć albo mnie… – zaczęła – …albo pieniądze.– Podjęła decyzję, nieodwołalną.Była pewna, że zna Dextera.A Dexter, jakiego znała, nie był człowiekiem, który marzy o kupowaniu jachtów i sportowych aut za skradzione krwawe pieniądze.Dexter, jakiego znała, chciał je zwyczajnie ukraść.– Nie możesz mieć i tego, i tego jednocześnie.Siedzieli naprzeciw siebie w ciemności przez drugą noc z rzędu, a między pierwszym spotkaniem a drugim przebyli ogromny dystans.Dexter podniósł głowę, spojrzał w gwiazdy.– Nie musisz tego mówić.– Wolałabym tego nie mówić.Ale muszę.Zrozumiał.Oboje stali teraz na niepewnym gruncie.Oboje nie bardzo wiedzieli, na czym stoją.– Chcę ciebie – powiedział, przenosząc wzrok na Kate.– To chyba oczywiste.Wpatrywała się w niego.Zaszło między nimi coś, czego nie potrafiłaby nazwać: przyznanie, pogodzenie, wdzięczność; ogarnęła ich cała ta mieszanina uczuć, jaką odczuwa wobec siebie dwoje związanych ze sobą od dawna ludzi.Wyciągnął do niej rękę, ujął jej dłoń.– Zostawimy te dwadzieścia pięć milionów na koncie – powiedziała – i nie tkniemy ich.– Więc po co je zostawiać? Lepiej je rozdajmy.Wybudujmy szkołę w Wietnamie.Klinikę leczącą AIDS w Afryce.Cokolwiek.Nigdy nie przyszło jej do głowy, że kiedykolwiek będzie w stanie dzielić się z innymi wielkimi sumami pieniędzy.Że będzie umiała obdarować kogoś anonimowo.Przemyślała na nowo cały plan, nowe możliwości, spojrzała na wszystko w innym świetle.Milczeli przez kilka chwil, pogrążeni w myślach.– To chyba niemożliwe – powiedziała.– Musimy się zabezpieczyć.Musimy mieć zapas gotówki na wszelki wypadek.Na wypadek ucieczki.Musimy mieć tyle, by rozpocząć całkiem nowe życie.W każdej chwili.– Dlaczego?– Nie jestem do końca pewna, czy cię nie złapią.Zawsze są jakieś sposoby.Mogą znaleźć dowody, o których nie masz pojęcia.Jest ta dziewczyna w Londynie i to chorwackie źródło, kimkolwiek jest ten człowiek i gdziekolwiek mieszka.Są też ci, z którymi będą rozmawiać tamci ludzie, i zwierzać im się, na przykład w łóżku.I jest tych dwoje agentów FBI i ich raporty.O Interpolu już nie wspomnę.Dexter skurczył się w sobie.Była pierwsza po północy.– Przez lata będziemy musieli zachować czujność – ciągnęła Kate.– Może do końca życia.Musimy być gotowi zniknąć z walizką pieniędzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]