[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ zauważyłam brak jej kostiumu kąpielowego, poszłam poszukać jej na plaży.Nie było jej ani w wodzie, ani na skałach, pomyślałam więc, że poszła może do pana Mereditha Blake'a.Byli z sobą w wielkiej przyjaźni.Przeprawiłam się łódką na drugą stronę i podjęłam znów poszukiwania.Ponieważ nigdzie jej nie było, wróciłam do domu.Zastałam panią Crale, pana Mereditha Blake'a i pana Filipa Blake'a na tarasie.Ranek był upalny i duszny.Pani Crale zaproponowała wobec tego zimne piwo.Jeszcze w epoce wiktoriańskiej zbudowano przy domu małą oranżerię, ale pani Crale nie lubiła jej i nigdy nie hodowała tam roślin.Oranżerię przerobiono na coś w rodzaju baru, gdzie stały na półkach różne butelki ginu, wermutu, lemoniady, imbirówki itd.Była tam też mała lodówka napełniana codziennie lodem, w której zawsze przechowywano kilka butelek piwa i imbirówki.Pani Crale udała się tam po piwo, ja poszłam z nią.Angela stała przy lodówce, wyjmując właśnie butelkę piwa.Pani Crale weszła przede mną.- Wezmę butelkę piwa i zaniosę Amyasowi - powiedziała.Trudno już dzisiaj ustalić, czy powinnam była już wtedy powziąć jakieś podejrzenie.Mówiła zupełnie normalnym głosem.Muszę jednak wyznać, że w owej chwili moja uwaga była skupiona nie na niej, lecz na Angeli.Angela stała przy lodówce i stwierdziłam z radością, że się zaczerwieniła i była mocno zakłopotana.Dałam jej dość surową reprymendę, którą ku mojemu zdziwieniu przyjęła bardzo potulnie.Spytałam, gdzie była, na co mi odpowiedziała, że chodziła się kąpać.- Nie widziałam cię na plaży - zauważyłam.Angela roześmiała się.Zapytałam wówczas, gdzie podziała swój sweterek, na co usłyszałam odpowiedź, że musiała go zostawić na plaży.Wspominam o tych szczegółach dla wyjaśnienia, czemu pozwoliłam, aby pani Crale sama zaniosła piwo do ogrodu.Reszta tego poranka zatarła mi się zupełnie w pamięci.Angela przyniosła swoje przybory do szycia i zreperowała spódnicę bez dalszych protestów.Ja, zdaje się, naprawiałam jakąś bieliznę domową.Pan Crale nie przyszedł na lunch.Byłam zadowolona, że posiada choć tyle przyzwoitości.Po lunchu pani Crale oświadczyła, że idzie do ogrodu.Chciałam zabrać z plaży sweterek Angeli, poszłyśmy więc razem.Pani Crale weszła do ogrodu, ja schodziłam dalej, gdy nagle zatrzymał mnie jej krzyk.Jak już panu podczas pańskiej wizyty powiedziałam, poleciła mi zatelefonować po doktora.Po drodze spotkałam pana Mereditha Blake'a, któremu przekazałam polecenie, sama zaś wróciłam do pani Crale.Oto moje zeznania, tak jak je złożyłam na śledztwie, a potem w sądzie.Teraz jednak opiszę panu coś, o czym nigdy dotychczas nikomu nie mówiłam.Nie zadano mi nigdy takiego pytania, na które musiałabym udzielić kłamliwej odpowiedzi.Ale zawiniłam o tyle, że przemilczałam pewne fakty, choć wcale tego nie żałuję.Postąpiłabym dziś tak samo.Zdaję sobie jasno sprawę, że ujawniając je obecnie, mogę się narazić na potępienie opinii publicznej, nie sądzę jednak, aby po tak długim czasie ktokolwiek miał brać tę sprawę zbyt poważnie, zwłaszcza że i bez moich zeznań na Karolinę Crale zapadł wyrok skazujący.Oto, co zaszło:Jak już powiedziałam, spotkałam na ścieżce pana Mereditha Blake'a i czym prędzej zbiegłam znowu do ogrodu.Byłam w miękkich sandałach, a zawsze miałam lekki chód.Podeszłam do otwartych drzwi “Baterii” i ujrzałam, że pani Crale wyciera starannie chusteczką butelkę od piwa.Następnie ujęła rękę zmarłego męża i zacisnęła jego palce wokół butelki.Widać było, że nasłuchuje z napięciem, czy ktoś nie nadchodzi.Strach malujący się na jej twarzy zdradził mi prawdę.Zrozumiałam wtedy ponad wszelką wątpliwość, że Karolina Crale sama otruła męża.Jeżeli chodzi o mnie, nie potępiam jej za to.Doprowadził ją do ostatecznych granic wytrzymałości ludzkiej i sam ściągnął na siebie karę.Nigdy nie wspomniałam o tym incydencie pani Crale i ona do końca nie wiedziała, że to widziałam.Nigdy bym też tego nie wspomniała, jest jednak osoba, która moim zdaniem ma prawo o tym się dowiedzieć.Córka Karoliny Crale nie powinna opierać swego życia na kłamstwie.Choćby poznanie prawdy miało być dla niej bardzo bolesne, prawda jest najważniejsza.Proszę jej powiedzieć ode mnie, że nikt nie ma prawa sądzić jej matki.Doprowadzono ją do granic tego, co może znieść kochająca kobieta.Córka powinna to zrozumieć i wybaczyć.Opowiadanie Angeli WarrenSzanowny Panie!Dotrzymując przyrzeczenia, spisałam wszystko, co sobie przypominam ze strasznej historii, która się wydarzyła przed szesnastoma laty.Ale dopiero gdy zaczęłam pisać, zdałam sobie sprawę, jak niewiele pamiętam.Z okresu poprzedzającego tragedię mało mogę sobie przypomnieć.Pamiętam jak przez mgłę letnie dni i poszczególne wypadki, ale nie mogę nawet stwierdzić na pewno, którego lata się wydarzyły.Śmierć Amyasa była dla mnie po prostu piorunem z jasnego nieba.Spadła bez ostrzeżenia i nie pamiętam wydarzeń, które do niej doprowadziły.Starałam się uprzytomnić sobie, czy można się było tego spodziewać, czy nie.Czyżby wszystkie piętnastoletnie dziewczęta były tak ślepe, głuche i tępe, jak ja? Możliwe, że tak.Orientowałam się dość bystro, w jakim nastroju jest dana osoba, ale nie troszczyłam się nigdy o to, co powoduje taki czy inny nastrój.Ponadto w tym właśnie okresie zaczęłam nagle odkrywać magię słów.Rzeczy przeczytane, urywki poezji, dramatów Szekspira, wszystko to brzmiało mi ustawicznie w uszach.Pamiętam jeszcze, że idąc ścieżką przez ogród warzywny, powtarzałam sobie w upojeniu:.pod szkliwem toni zielonej, przejrzystej.Słowa te były tak piękne, że musiałam powtarzać je bez końca.A prócz tych wszystkich nowych odkryć i wrażeń było jeszcze tyle rzeczy, za którymi przepadałam, odkąd sięgam pamięcią.Pływanie, wspinanie się na drzewa, zajadanie owoców wprost z drzewa, płatanie figlów chłopcom stajennym albo karmienie koni.Karolina i Amyas reprezentowali dla mnie ustalony porządek rzeczy, którego nigdy nie podawałam w wątpliwość.Byli centralnymi postaciami mojego świata, ale nie myślałam wcale o nich czy o ich sprawach, nie zastanawiałam się, co myślą lub czują.Nie zwróciłam też specjalnej uwagi na przyjazd Elzy Greer.Uważałam, że jest głupia i nie wydała mi się nawet ładna.Traktowałam ją jako bogatą, lecz nieprzyjemną osobę, którą Amyas maluje.Pierwszym sygnałem, że coś wisi w powietrzu, było to, co usłyszałam przypadkiem z tarasu, dokąd uciekłam kiedyś po lunchu.Elza mówiła, że wychodzi z mąż za Amyasa! Wydało mi się to śmieszne.Pamiętam, że zahaczyłam o to Amyasa.Było to w ogrodzie w Handcross.- Dlaczego Elza mówi, że wychodzi za ciebie za mąż? - zapytałam.- Przecież to niemożliwe.Nie można mieć dwóch żon.To jest bigamia i za to się idzie do więzienia.Amyas strasznie się rozzłościł i zapytał:- Gdzieś o tym, u diabla, słyszała?Odpowiedziałam, że słyszałam przez otwarte okno biblioteki.Rozzłościł się jeszcze bardziej i powiedział, że już najwyższy czas, żebym wyjechała do szkoły i oduczyła się podsłuchiwania.Do dziś pamiętam, jaka byłam o to na niego rozżalona.Bo to było takie niesprawiedliwe.Absolutnie i całkowicie niesprawiedliwe.Wyjąkałam z gniewem, że wcale nie podsłuchiwałam.W każdym razie, po co Elza wygaduje takie głupstwa?Amyas oświadczył, że to tylko żart.Powinno mi to było wystarczyć - i prawie wystarczyło, ale niezupełnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]