[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Pozwoli pan, że za chwilę dołączę do pana, przyjacielu — rzekł Poirot.— Jak pan sobie życzy.Fournier wyszedł.Poirot jeszcze raz okrążył pokój, potem usiadł i wbił oczy w Elise.Pod wpływem jego wzroku Francuzka stała się trochę niespokojna.— Czy pan chce jeszcze coś wiedzieć, monsieur?— Mademoiselle Grandier — rzekł Poirot — wie pani, kto zamordował Madame Giselle?— Nie, monsieur Poirot.Przysięgam na Boga, że nie wiem.Powiedziała to bardzo poważnie i szczerze.Poirot spojrzał na nią uważnie, następnie skinął głową.— Bien — rzekł.— Przyjmuję to.Ale wiedzieć to jedno, a podejrzewać to drugie.Ma pani jakieś domysły — tylko domysły — kto mógł to zrobić?— Niczego się nie domyślam, monsieur.Już mówiłam to temu policjantowi.— Jemu mogła pani powiedzieć jedno, a mnie może pani powiedzieć coś innego.— Dlaczego pan tak mówi, monsieur? Dlaczego miałabym to zrobić?— Ponieważ informować policję to co innego niż rozmawiać prywatnie.— Tak — odparta Elise — ma pan rację.Na jej twarzy pojawił się wyraz niezdecydowania.Wydawało się, że zastanawia się nad tym.Obserwując ją dokładnie Poirot przysunął się do niej i powiedział:— Pozwoli pani, że coś powiem, mademoiselle Grandier? Do mojego zawodu należy w nic nie wierzyć, to znaczy w nic, co nie zostało dowiedzione.Nie mam w zwyczaju podejrzewać wpierw jednej osoby, a potem drugiej.Ja podejrzewam wszystkich.Każdy, kto jest związany z tą zbrodnią, jest tak długo podejrzany, aż udowodni swoją niewinność.Elise Grandier skrzywiła się gniewnie.— Chce pan przez to powiedzieć, że pan podejrzewa mnie… mnie… o zamordowanie Madame? To już stanowczo przesada! Taka myśl jest nikczemna i wprost trudno w to uwierzyć!Obfite piersi unosiły się w przyspieszonym oddechu.— Nie, Elise — rzekł Poirot.— Ja pani nie podejrzewam o zamordowanie Madame.Ten, kto zamordował Madame, był pasażerem samolotu.Dlatego też nie mogę przyjąć, że zamordowała ją pani osobiście.Jednak mogła pani być wspólniczką przed popełnieniem tego czynu.Mogła pani przekazać komuś szczegóły… o planowanej podróży Madame.— Nie zrobiłam tego.Przysięgam, że tego nie zrobiłam.Poirot znowu patrzył na nią przez kilka minut w milczeniu.Potem skinął głową.— Wierzę pani — rzekł.— Ale niemniej jest coś, co pani ukrywa.Tak, jest! Proszę posłuchać, coś pani powiem.W każdej sprawie dotyczącej zbrodni w czasie wypytywania świadków spotykamy się zawsze z tym samym zjawiskiem.Wszyscy coś ukrywają.Czasami — i to bardzo często — jest to coś zupełnie niewinnego, nie związanego ze zbrodnią, ale — jeszcze raz to powtarzam — zawsze jest coś.Tak samo jest z panią.Och, proszę nie przeczyć! Ja jestem Herkulesem Poirotem i ja wiem! Kiedy mój przyjaciel, monsieur Fournier, zapytał panią, czy jest pani pewna, że nic nie pominęła w swojej relacji, była pani zakłopotana.Odpowiedziała pani bez zastanowienia, lecz wykrętnie.I teraz znowu, właśnie teraz, gdy zasugerowałem, że mogłaby mi pani powiedzieć to, czego nie chciała pani powiedzieć policji, najwyraźniej zastanawiała się pani nad tym.To znaczy, że coś jest.Chciałbym wiedzieć, co to jest.— To nic ważnego.— Możliwe, że nic.Ale czy powie mi pani, co to jest? Proszę pamiętać — mówił dalej, kiedy zaczęła się wahać — że ja nie jestem z policji.— To prawda — powiedziała Elise Grandier.Zawahała się i kontynuowała: — Monsieur, jestem w kłopocie.Nie wiem, czy Madame chciałaby, żebym o tym mówiła.— Mówi się, że dwie głowy to nie jedna.Nie chciałaby pani poradzić się mnie? Zbadajmy ten problem razem.Kobieta ciągle patrzyła na niego z powątpiewaniem.— Jest pani dobrym stróżem, Elise — powiedział z uśmiechem.— Sądzę, że problem dotyczy pani lojalności względem Madame, prawda?— Ma pan zupełną rację, monsieur.Madame ufała mi.Od chwili gdy podjęłam u niej pracę, zawsze dokładnie wypełniałam jej polecenia.— Była jej pani wdzięczna, prawda? Za pewną wielką przysługę, jaką pani wyświadczyła?— Pan jest bardzo bystry, monsieur.Istotnie, to prawda.Nie waham się do tego przyznać.Oszukano mnie.monsieur.ograbiono z oszczędności… i było też dziecko.Madame była dla mnie dobra.Tak wszystko zorganizowała, że dziecko dostało się w ręce dobrych ludzi na farmie.Na dobrej farmie, monsieur.zajęli się nim uczciwi ludzie.Wtedy właśnie wspomniała, że i ona jest matką.— Czy powiedziała pani, w jakim wieku jest dziecko, gdzie było, i inne szczegóły?— Nie.monsieur, mówiła o tym jak o etapie życia, który skończył się i o którym już zapomniała.Powiedziała, że tak będzie lepiej.Dużo łożyła na jego wychowanie, wykształcenie i zdobycie zawodu.Miało też po jej śmierci odziedziczyć cały majątek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]