[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A doktor stwierdził, że kapitan nie żyje przynajmniej od dwóch godzin.I, jak mówiłam, dopóki nikt nie pomyślał o nartach, major Burnaby miał doskonałe alibi.— Ależ Burnaby i Trevelyan się przyjaźnili — powiedział pan Rycroft.— Starzy przyjaciele, zawsze byli przyjaciółmi.To nie do wiary.— Tak — powiedziała Emilia.— I ja tak myślałam.Nie mogłam zrozumieć, dlaczego? Głowiłam się i głowiłam, i w końcu musiałam się udać do inspektora Narracotta i pana Duke’a.Przerwała i spojrzała na niewzruszonego pana Duke’a.— Czy mogę im powiedzieć? — spytała.Pan Duke uśmiechnął się.— Jeżeli pani sobie życzy…— W każdym razie… ale nie, może pan wolałby, żebym nie mówiła.A więc udałam się do nich i sprawa się wyjaśniła.Charles, czy pamiętasz, jak Evans wspomniał, że kapitan Trevelyan zwykle wysyłał rozwiązania konkursów na jego nazwisko? Uważał, że Rezydencja Sittaford jest zbyt eleganckim adresem.Otóż tak samo było z totkiem piłkarskim, za którego rozwiązanie wręczyłeś majorowi Burnaby’emu pięć tysięcy funtów.Wytypował go właściwie kapitan Trevelyan i wysłał na nazwisko majora Burnaby’ego.Adres: domek nr l, Sittaford, brzmiał jego zdaniem znacznie lepiej.No i co się dzieje? W piątek rano major Burnaby otrzymuje list z zawiadomieniem, że wygrał pięć tysięcy funtów (a przy okazji, powinno to było wzbudzić w nas podejrzenie.Powiedział, że nie dostał listu, że nic w piątek nie przyszło ze względu na pogodę.To było kłamstwo.Właśnie w piątek rano poczta jeszcze dochodziła.) Na czym to ja skończyłam? Aha! Jak major Burnaby otrzymuje list.Potrzebował tych pięciu tysięcy.Bardzo potrzebował.Grał niefortunnie na giełdzie i stracił masę pieniędzy.Pomysł musiał mu przyjść do głowy całkiem nagle, jak sądzę.Może wtedy, kiedy się dowiedział, że wieczorem będzie padać śnieg.Gdyby Trevelyan nie żył, mógłby zatrzymać pieniądze i nikt by się o tym nie dowiedział.— Zdumiewające — wyszeptał pan Rycroft.— Po prostu zdumiewające.Nigdy mi się nawet nie śniło, że… Ale, droga pani, jak się pani o tym wszystkim dowiedziała? Co naprowadziło panią na właściwy ślad?Emilia opowiedziała o liście pani Belling i wyjaśniła, jak odkryła buty w kominku.— Gdy im się przyglądałam, coś mi przyszło do głowy.To były buty narciarskie, proszę państwa, więc zaczęłam myśleć o nartach.Przyszło mi do głowy, że może… popędziłam na dół do szafy i rzeczywiście, stały tam dwie pary nart.Jedna para była dłuższa i buty pasowały do tej dłuższej pary, a do drugiej nie.Wiązania nart były dostosowane do mniejszych butów.Krótsza para nart należała do innej osoby.— Powienien był ukryć narty gdzieś indziej — rzekł pan Rycroft z dezaprobatą krytyka sztuki.— Ależ nie — powiedziała Emilia.— Gdzież indziej mógłby je ukryć? To było naprawdę bardzo dobre miejsce.Za dzień czy dwa cały zestaw sprzętu zostałby zabrany na skład, a zresztą było mało prawdopodobne, aby policja zawracała sobie głowę tym, czy kapitan Trevelyan miał jedną parę nart czy dwie.— Ale dlaczego schował bury?— Przypuszczam — powiedziała Emilia — że się obawiał, aby policja nie zrobiła dokładnie tego, co ja zrobiłam.Widok butów do nart mógłby im się skojarzyć z nartami.Więc wepchnął je do kominka.I tutaj właśnie popełnił oczywisty błąd, ponieważ Evans zauważył ich brak i ja się o tym dowiedziałam.— Czy on rozmyślnie chciał zrzucić winę na Jima? — dopytywał się gniewnie Brian Pearson.— Ależ nie.To tylko idiotyczny pech Jima.Zachował się jak idiota, biedaczek.— Nic mu już nie grozi — stwierdził Charles.— Nie musisz się o niego martwić.Czy wszystko już powiedziałaś, Emilio, bo jeżeli tak, to muszę pędzić na pocztę.Państwo wybaczą.Wypadł pędem z pokoju.— Żywe srebro — powiedziała Emilia.Pan Duke wtrącił swym niskim głosem:— To raczej pani sama okazała się żywym srebrem, miła pani.— O tak! — zawołał Ronnie z podziwem.— Ach, mój Boże! — jęknęła nagle Emilia i opadła bez sił na krzesło.— Przydałoby się pani coś na wzmocnienie — powiedział Ronnie.— Może koktajl?Emilia pokręciła głową.— Trochę brandy? — zaproponował troskliwie pan Rycroft.— Filiżankę herbaty? — dołączyła się Violetta.— Poproszę o odrobinę pudru — powiedziała Emilia marząco.— Zostawiłam puderniczkę w samochodzie, a na pewno cała się świecę z podniecenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]