[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boję się jej, Jahmose.Chcę, żebyś miał się na baczności.- Przed Kait? - spytał z niedowierzaniem.- Nie bardzo mogę wyobrazić sobie Kait siejącą wokół śmierć.Nie starczyłoby jej na to rozumu.- Nie sądzę, żeby rozum był tutaj ważny.Znajomość trucizn - tylko tyle trzeba.A wiesz, że taka wiedza w pewnych rodzinach przekazywana jest z matki na córkę.Same robią wywary z mocnych ziół.To rodzaj nauki, którą Kait mogłaby posiąść z łatwością.Przygotowuje lekarstwa dla dzieci, kiedy są chore, wiesz przecież.- Tak, to prawda - odparł Jahmose zamyślony.- Henet także jest złą kobietą - mówiła dalej Renisenb.- Henet - tak.Nigdy jej nie lubiliśmy.Właściwie, gdyby nie opieka ojca.- Ojciec dał się jej oszukać - powiedziała Renisenb.- To możliwe.- Jahmose dodał rzeczowym tonem: - Schlebia mu.Renisenb patrzyła na niego przez chwilę zdumiona.Pierwszy raz usłyszała Jahmosego wypowiadającego krytyczne słowo o Imhotepie.Ojciec zawsze go onieśmielał.Uświadomiła sobie, że teraz Jahmose stopniowo przejmuje ster.W ciągu ostatnich tygodni Imhotep postarzał się o kilka lat.Nie był w stanie wydawać rozkazów, podejmować decyzji.Nawet jego fizyczna aktywność wydawała się osłabiona.Spędzał długie godziny patrząc przed siebie, jego oczy były zamglone i nieprzytomne.Czasami prawie nie rozumiał, co się do niego mówi.- Czy myślisz, że ona - Renisenb przerwała.Rozejrzała się i mówiła dalej: - Czy to ona, według ciebie, czy ona to.?Jahmose chwycił ją za ramię.- Cicho, Renisenb, lepiej nie mówić takich rzeczy.nawet szeptem.- Więc ty także myślisz.Jahmose powiedział cicho i spiesznie:- Nic więcej nie mów.Mamy pewne plany.Rozdział dwudziesty drugiDrugi miesiąc lata - dzień siedemnastyIDzień następny był świętem nowiu księżyca.Imhotep zmuszony był pójść do grobowca i złożyć ofiary.Jahmose błagał ojca, aby tym razem zostawił to jemu, ale Imhotep był uparty.- Jeśli sam nie dopilnuję wszystkich spraw, jak mogę być pewny, że zostały należycie wypełnione? Czy kiedykolwiek zaniedbałem moje obowiązki? Czyż nie utrzymywałem zawsze was wszystkich? - powiedział tonem, który mógłby być najwyżej parodią jego zwykłego sposobu bycia.Urwał.- Wszystkich? Ach, zapomniałem.Moi dwaj dzielni synowie - mój przystojny Sobek i bystry i ukochany Ipy odeszli ode mnie.Jahmose i Renisenb - mój drogi syn i córka - jeszcze jesteście ze mną.ale jak długo, jak długo.- Wiele długich lat, mam nadzieję - powiedział Jahmose.Mówił dość głośno, jakby rozmawiał z głuchym.- E? Co? - Imhotep jak gdyby zapadł w śpiączkę.Nagle rzekł coś dziwnego:- Wszystko zależy od Henet, prawda? Tak, wszystko zależy od Henet.Jahmose i Renisenb wymienili spojrzenia.Renisenb powiedziała łagodnie i wyraźnie:- Nie rozumiem, ojcze.Imhotep mruknął coś, czego nie dosłyszeli.Potem, podnosząc trochę głos, patrząc jednak mętnym i nieobecnym wzrokiem, stwierdził:- Henet mnie rozumie.Zawsze mnie rozumiała.Ona wie, jaka wielka jest moja odpowiedzialność, jaka wielka.tak, jaka wielka.I zawsze ta niewdzięczność.Dlatego musi być kara.Myślę, że to praktyka ogólnie przyjęta.Arogancja musi być ukarana.Henet zawsze była skromna, pokorna i oddana.Zostanie nagrodzona.Podniósł się i rzekł pompatycznie:- Rozumiesz, Jahmose? Henet ma dostać to, co zechce.Jej polecenia mają być wypełniane!- Ale dlaczego, ojcze?- Bo ja tak każę.Ponieważ, jeśli spełnione będzie to, czego chce Henet, nie będzie już więcej śmierci.Pokiwał z rozwagą głową i odszedł pozostawiając Jahmosego i Renisenb wpatrujących się w siebie z osłupieniem i strachem.- Co to znaczy, Jahmose?- Nie wiem, Renisenb.Czasami myślę, że ojciec nie wie już, co robi i mówi.- Nie.może nie.Ale myślę, Jahmose, że Henet wie bardzo dobrze, co mówi i robi.Powiedziała mi, dopiero wczoraj, że już wkrótce ona będzie trzaskać biczem w tym domu.Spojrzeli na siebie.Potem Jahmose położył dłoń na ramieniu Renisenb.- Nie złość jej.Zbyt wyraźnie pokazujesz swoje uczucia, Renisenb.Słyszałaś, co powiedział ojciec? Jeśli zrobi się to, co każe Henet, nie będzie więcej śmierci.IIHenet przycupnęła na piętach w jednym ze składów i przeliczała stosy prześcieradeł.Były stare, musiała więc sprawdzać znaki w narożnikach trzymając je blisko przy oczach.- Ashayet - mruknęła.- Prześcieradła Ashayet.Oznaczone w roku, w którym tu przyszła.ona i ja razem z nią.To dawno temu.Zastanawiam się, czy wiesz, Ashayet, do czego służą teraz twoje prześcieradła.Nagle przestała chichotać i drgnęła.Usłyszała jakiś dźwięk i obejrzała się przez ramię.To był Jahmose.- Co robisz, Henet?- Kapłani potrzebują więcej prześcieradeł do mumifikacji.Zużywają ich całe stosy.Tylko wczoraj zużyli czterysta łokci.To okropne, jak zużywają się prześcieradła na pogrzeby! Będziemy musieli wziąć te stare.Są w dobrym gatunku i nie zniszczone.Prześcieradła twojej matki, Jahmose.Tak, prześcieradła twojej matki.- Kto powiedział, że możesz je wziąć?Henet roześmiała się.- Imhotep zostawił wszystko do mego uznania.Nie muszę prosić o pozwolenie.On ufa starej, biednej Henet.Wie, że ona zrobi wszystko jak należy.Doglądałam większości spraw w tym domu przez długi czas.Myślę, że teraz dostanę nagrodę!- Na to wygląda, Henet - głos Jahmosego brzmiał łagodnie - mój ojciec powiedział, że wszystko zależy od ciebie.- Doprawdy? Miło to słyszeć - ale może ty tak nie myślisz, Jahmose?- Cóż, nie jestem całkiem pewien.- Jahmose bacznie się jej przyglądał, chociaż jego głos nadal był łagodny.- Sądzę, że lepiej będzie, jeśli zgodzisz się z ojcem, Jahmose.Nie chcemy już żadnych.kłopotów, prawda?- Nie bardzo rozumiem.Masz na myśli, że nic chcemy już więcej śmierci?- Będą jeszcze następne śmierci, Jahmose.O tak.- Kto umrze następny, Henet?- Dlaczego myślisz, że ja wiem?- Ponieważ myślę, że wiesz bardzo dużo.Wiedziałaś, na przykład, że Ipy umrze.Jesteś bardzo sprytna, prawda Henet?Henet żachnęła się.- Więc zaczynasz to wreszcie rozumieć! Nie jestem już biedną, głupią Henet.Jestem tą, która wie.- Co wiesz, Henet?Głos Henet zmienił się.Był niski i ostry.- Wiem, że w końcu mogę robić to, co zechcę w tym domu.Nikt mi nie zabroni.Imhotep już zdaje się na mnie.I ty zrobisz to samo, no, Jahmose?- A Renisenb?Henet roześmiała się złośliwie.- Renisenb tu nie będzie.- Sądzisz że to Renisenb umrze następna?- A co ty myślisz, Jahmose?- Chciałbym usłyszeć, co ty powiesz.- Może chciałam po prostu powiedzieć, że Renisenb wyjdzie za mąż i wyjedzie stąd.- Co masz na myśli, Henet?Henet zachichotała.- Esa powiedziała kiedyś, że mój język jest niebezpieczny.Może tak jest! - Roześmiała się piskliwie.- No, Jahmose, co powiesz? Czy mogę wreszcie robić, co zechcę w tym domu?Jahmose przyglądał jej się przez chwilę zanim odpowiedział:- Tak, Henet.Jesteś sprytna.Będziesz robić, co zechcesz.Odwrócił się, aby przywitać Horiego, który nadchodził z głównej sali.- Tu jesteś, Jahmose.Imhotep czeka na ciebie.Czas już iść na górę do grobowca - oznajmił nowo przybyły.Jahmose skinął głową.- Idę.- I zniżając głos rzekł: - Hori, myślę, że Henet oszalała.Z pewnością opętały ją diabły.Zaczynam wierzyć, że to ona jest odpowiedzialna za te wszystkie zdarzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]