[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stary Leathern nie był złym człowiekiem.Jak większość Amerykanów odznaczał się gadulstwem i lubił opowiadać rozwlekłe anegdoty.Uciążliwe było również to, że ciągle domagał się ścisłych i wyczerpujących informacji na różne tematy.Ilu mieszkańców ma Dartmouth? W którym roku zbudowano Wyższą Szkołę Morską? I tak dalej.Uważał swego gospodarza za coś w rodzaju chodzącego bedekera.Ewa była miłą, wesołą dziewczynką.Pointz lubił się z nią przekomarzać.Miała głos jak derkacz, ale była rozgarniętym, bystrym dzieckiem.Młody Llewellyn wydawał się dość milczący.Najwyraźniej czymś się martwił.Pewnie miał jakieś kłopoty finansowe.Pisarze zazwyczaj je mają.Wyglądało na to, że podkochuje się w Janet Rustington, która była miła, atrakcyjna i inteligentna.Ale ona nie zanudzała nikogo swoją twórczością literacką.Pisała uczone dzieła, choć słysząc jej wypowiedzi trudno było posądzić ją o zamiłowania intelektualne.I kochany Leo! Nie odmłodniał ani nie zeszczuplał.Pointz, nie podejrzewając, że jego wspólnik myśli o nim w tej chwili dokładnie to samo, wyjaśnił panu Leathernowi, że sardynki łowi się u wybrzeży Devonu, a nie Kornwalii, a potem z rozkoszą zabrał się do kolacji.— Panie Pointz — powiedziała Ewa, kiedy kelnerzy postawili przed nimi talerze ze smażoną makrelą i wyszli z pokoju.— Słucham, młoda damo.— Czy ma pan przy sobie ten duży brylant? Ten, który pokazał nam pan wczoraj wieczorem, mówiąc, że zawsze nosi go pan ze sobą?— Tak — oznajmił Pointz, chichocząc.— Nazywam go swoją maskotką.Owszem, mam go przy sobie.— To chyba okropnie niebezpieczne.Przecież w ścisku panującym w wesołym miasteczku ktoś mógłby go panu ukraść.— Ależ skądże — odparł Pointz.— Zawsze strzegę go jak oka w głowie.— Ale istnieje taka możliwość — powiedziała z uporem Ewa.— Przecież w Anglii są gangsterzy, podobnie jak u nas, prawda?— Nie zabiorą mi Gwiazdy Zarannej — oznajmił Pointz.—Po pierwsze trzymam ją w specjalnej wewnętrznej kieszeni.A poza tym… stary Pointz wie co robi.Nikomu nie uda się ukraść Gwiazdy Zarannej.— Cha! Cha! Cha! — zaśmiała się Ewa.— Założę się, że mnie udałoby się ją ukraść!— A ja idę o zakład, że nie — odparł Pointz, mrugając do niej porozumiewawczo.— No dobrze, a ja się założę, że jednak mogłabym to zrobić.Myślałam o tym wczorajszej nocy, leżąc w łóżku… przypomniałam sobie, jak puścił pan brylant wokół stołu, by wszyscy mogli go obejrzeć.I przyszedł mi do głowy naprawdę sprytny sposób.— Mianowicie jaki?Eve przechyliła głowę na bok, potrząsając jasnymi włosami.— Tego panu nie powiem… przynajmniej teraz.O co się pan założy?W pamięci Pointza odżyły wspomnienia z młodości.— Stawiam pół tuzina par rękawiczek — powiedział.— Rękawiczek! — zawołała Ewa z oburzeniem.— Kto nosi rękawiczki?— No cóż… a czy nosisz nylony?— Czemu nie? W moich najlepszych poszły dziś rano oczka.— A więc dobrze.Pół tuzina par pończoch z najdelikatniejszego nylonu…— Hmm — bąknęła Ewa z zadowoleniem.— A co będzie, jeśli pan wygra?— Potrzebny mi nowy kapciuch na tytoń.— Zgoda.Umowa stoi.Ale nie dostanie pan tego kapciucha.A teraz powiem, co ma pan zrobić.Musi pan puścić kamień wokół stołu tak jak wczorajszego wieczora…Urwała, ponieważ do pokoju weszli dwaj kelnerzy, by uprzątnąć talerze.— Zapamiętaj, młoda damo — powiedział Pointz, kiedy zaczęli jeść następne danie, pieczone kurczęta — że jeśli popełnisz prawdziwą kradzież, wezwę policję i zostaniesz zrewidowana.— Zgoda.Ale nie musi pan traktować całej sprawy aż tak poważnie, by wciągać w nią policję.Przecież rewizję może przeprowadzić lady Marroway lub pani Rustington.— A więc dobrze — powiedział Pointz.— Za kogo ty się uważasz? Za pierwszorzędnego złodzieja klejnotów?— Może zaczęłabym uprawiać ten proceder zawodowo… o ile byłby rzeczywiście opłacalny.— Kradzież Gwiazdy Zarannej z pewnością byłaby opłacalna.Nawet po powtórnym oszlifowaniu ten kamień byłby wart ponad trzydzieści tysięcy funtów.— Nie do wiary! — zawołała Ewa pod wrażeniem tak wysokiej sumy.— Ile to jest w dolarach?— Och! — krzyknęła lady Marroway.— I nosi pan przy sobie tak drogocenny klejnot? — powiedziała z wyrzutem.— Trzydzieści tysięcy funtów.— Zatrzepotała przyciemnionymi tuszem rzęsami.— To sporo pieniędzy… — stwierdziła cicho pani Rustington.— A ponadto ten kamień sam w sobie jest fascynujący…Piękny okaz.— To tylko kawałek węgla — oznajmił Evan Llewellyn.— Zawsze uważałem, że największym wrogiem złodziei klejnotów jest paser — powiedział sir George.— Przecież on zgarnia lwią część zysków… czy nie mam racji?— No, zaczynajmy — zawołała Ewa, podniecona.— Niech pan wyjmie brylant i powtórzy to, co mówił pan wczoraj wieczorem.— Bardzo przepraszam za moją córkę — powiedział Leathern głębokim, melancholijnym głosem.— Ona łatwo się do wszystkiego zapala…— Przestań, tatusiu — poprosiła Ewa.— A zatem, panie Pointz…Pointz, uśmiechając się, poszperał w wewnętrznej kieszeni swej marynarki i wyciągnął z niej jakiś przedmiot, który spoczywał teraz na jego dłoni połyskując w świetle.— Brylant… — szepnęli obecni.Pointz, dość zwięźle, ale w miarę wiernie odtworzył mowę, którą wygłosił poprzedniego wieczora na jachcie „Merrimaid”.— Być może, panie i panowie, chcielibyście obejrzeć ten wyjątkowo piękny kamień? Nazywam go Gwiazdą Zaranną i jest niejako moją maskotką… wszędzie noszę go ze sobą.Czy macie ochotę go zobaczyć?Wręczył brylant lady Marroway, która pochwaliwszy jego urodę, podała go panu Leathernowi.— Ładne cacko… naprawdę piękne — powiedział Leathern nieco sztucznym tonem i przekazał kamień panu Llewellynowi.W tym momencie weszli kelnerzy, zakłócając zabawę.Kiedy zniknęli, Evan rzekł: „Wspaniały okaz” i podał go Leo Steinowi, który bez komentarza wręczył szybko brylant Ewie.— Jaki śliczny! — zawołała Ewa cienkim, afektowanym głosem.— Och! — krzyknęła z przerażeniem, kiedy kamień wyślizgnął się z jej ręki.— Upuściłam go.Odsunęła krzesło i w poszukiwaniu zguby weszła pod stół [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl