[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aleksandrawzięła od niej fartuch, rzuciła go na podłogę i objęła ich oboje- 273 -Mroczny blasksmukłymi ramionami.Mogła usłyszeć jak krew przepływa przez ichżyły.Zapach pożywienia wzywał, ale teraz wiedziała, że może tokontrolować, że może sobie zaufać.- Nikt nie jest temu winien, Mary.Ani ty ani Stefan.Przejdziemyprzez to wszystko razem, jak rodzina.Wy dwoje, Aidan, Joshua i ja.Nie ma tu niczyjej winy.- Stefan podniósł rękę i pogłaskał ją powłosach.- Naprawdę tak myślisz, Aleksandro? Naprawdę tak czujesz wśrodku? - Pokiwała głową.- Joshua należy do nas wszystkich.To byłoby złe, gdybymchciała go zatrzymać tylko dla siebie.Teraz, kiedy jest wniebezpieczeństwie, wszyscy się obwiniamy.Aidan tak robi,ponieważ myśli, że mnie zawiódł.Ja tak robię, ponieważ pozwoliłam,by to się wydarzyło.Ty tak robisz, ponieważ Joshua jest małymchłopcem i nie wypełnił twoich poleceń.A prawda jest taka, że comiało się stać to się stało.A Aidan przyprowadzi chłopca z powrotemdo nas.- Powiedziała z pełnym przekonaniem.Wyblakłe spojrzenieStefana napotkało na jej spojrzenie.- A jeśli… jeśli coś pójdzie nie tak? - Poczuła jakby uderzenie wdole brzucha, ale nie zareagowała.Utrzymywała szafirowe spojrzeniena nim.- Wtedy wszyscy damy sobie z tym rade, prawda?Nie zawiodę cię, cara.Głos Aidana w jej umyśle, ta pewność,przyniosła pewną ulgę.Nie myśl teraz o mnie, Aidanie.Bądź ostrożny.Będę tu, połączonaz tobą, jeśli będziesz potrzebował mojej siły.I miała zamiarmonitorować dla niego niebo.Gdyby przypadkiem wampir zastawiłjakąś pułapkę.Aidan nie zostanie z tym sam.Jeśli coś pójdzie nie tak,nie będzie dźwigał tego brzemienia sam, tak jak robił to przez wieki.Była gotowa dzielić to z nim.- Jesteś bardzo słaba, Aleksandro - powiedział delikatnie Stefan.-Jeśli chcesz pomóc Aidanowi, musisz coś zrobić z… - Oddalił się.Poraz pierwszy, Aleksandra uśmiechnęła się.- Wszystko w porządku, Stefanie.Nie zamierzam być już takgłupia i rzucać się do drzwi.- Chętnie zostanę wolontariuszem - zaoferował.- 274 -Mroczny blaskZanim zdążyła potrząsnąć głową dzika furia przeleciała przez jejmyśli.Niechęć Aidana wobec tego pomysłu nie wynikała, jakzauważyła, z zazdrości, a z tego, że ślubował nie wykorzystywaćludzi, którzy mu służyli.Aleksandra postanowiła zastanowić się nadtym później.- Nigdy bym nie mogła, Stefanie, ale dziękuję ci.- Aidan ma spore zapasy.Dawał ci je już kiedyś.To nie jest takdobre, ale pomogłoby.Pokręciła głową.- Kiedy indziej.Jeśli zajdzie taka potrzeba wezmę je.Na razie,powiedz mi o tamtych, o strażnikach.Aidan martwił się o nich.-Widziała to w jego myślach, jego niepokój o Vinniego i Rustiego.- Vinnie został poważnie ranny, stracił dużo krwi.Na samej jegoszyi założyli przeszło sto szwów.Rusty miał trochę więcej szczęścia,ale oboje będą niesprawni przez jakiś czas - odpowiedział Stefan.-Dopilnowałem by, dostali najlepszych lekarzy, wliczając w tochirurga plastycznego dla Vinniego.Zapewniłem obu ludzi, żezapłacimy rachunki i wynagrodzimy ich elegancko przez ich straconyczas.Aleksandra uścisnęła delikatnie dłoń Mary.- Dziękuję wam obojgu.Robicie rzeczy, dzięki którym nam jestłatwiej.- Wolno sięgnęła do swoich stóp i położyła się, skuliła ipodciągnęła kolana pod brodę.Zamknęła oczy i pozwoliła pokojowizniknąć, by mogła całkowicie połączyć się z Aidanem.To tam chciałabyć.Tam należała.Aidana spowijała mgła, którą Gregori stworzył.Ciemnyuzdrowiciel miał imponujące zdolności panowania nad naturą.Ciężkipłaszcz mgły zablokował promienie słoneczne, dzięki czemu Aidanpodróżował bez dyskomfortu i uzyskał przewagę nad wampirem,który pozostanie pod ziemią aż do zachodu słońca, ale przedewszystkim wielki ciężar spadł mu z serca.Aleksandra była z nim,akceptowała go, wszystko, co było w nim.Wyraźnie widziała jak bestia uwolniła się na zewnątrz,przejmując kontrolę, i nie uciekła od niego przerażona.Nie obarczyłago winą za wyzwanie, jakie rzucił mu wampir porywając Joshue.Bałasię o chłopca i o niego, ale nie załamywała się.Zrobiła to, o co- 275 -Mroczny blaskpoprosił, spróbowała uspokoić i pocieszyć Stefana i Mary.Aleksandrastawała się jego partnerką, prawdziwą partnerką.Kiedy tak szedł przez mgłę, zdał sobie sprawę, że on też kocha jąbezwarunkowo.Nigdy nie zaznał takiego głębokiego, namiętnegouczucia.Wniknęło w niego tak głęboko, całkowicie się w nim zatracił.Był beznadziejnie, całkowicie, bezwstydnie zakochany.W jegonajbardziej szalonych fantazjach, nigdy nie wyobrażał sobie, że touczucie będzie takie dobre.Odmówił szybką modlitwę, aby wszystkoposzło tak jak zaplanował, żeby zabezpieczenia, które utkał wokółchłopca trzymały do czasu gdy zniszczy wampira.Aidan poruszał się szybko, próbując ścigać się z zachodzącymsłońcem.Mgła dała mu duże szanse, przewagę, i był zdeterminowany,by w pełni to wykorzystać.Przemknął przez niebo, płynął przezchmury, niepokojąc stado ptactwa, zmuszając je do oddalenia się odopalizującego światła.Szary cień drzew poniżej, wskazywał, żezostały mu minuty przed zachodem słońca.Stary pawilon myśliwskibył teraz w zasięgu wzroku, w głębi wysokich sosen.- 276 -Mroczny blaskROZDZIAŁ 18Aidan wiedział, kiedy wampir wstał.Ziemia, kamienie ispleśniałe drewno wybuchły w górę jak gejzer przez grubą, gęstąmgłę.Szczury zapiszczały, śpiesząc się, by porzucić zniszczonedrewno.Karaluchy wychodziły spod połamanych desek.Rozpadającysię budynek zadrżał.Zło wcielone wyczuwało się w powietrzu, krzyknienawiści i buntu, okropny śmiech zbliżający się do samochodu poswoją nagrodę.Mieniący się kolorami tęczy Aidan wolno przybrał formęwysokiej, potężnej sylwetki przechodzącej przez białą mgłę.Wampir pochylił się nad bagażnikiem, gotowy chwycić śpiącedziecko.Zatrzymał się nagle, ostrożnie, jego wąskie wargi drgnęły,warknął, odsłaniając długie, pożółkłe kły.Poruszał głową tam i zpowrotem na chudej, pomarszczonej szyi, która wyglądała jak u gada.Jego zimne oczy podejrzliwie zbadały bagażnik, potem sczerniałąziemię.Poszedł szlakiem zwęglonych kawałków ciała.Długi, wolnysyk cuchnącego oddechu uszedł z jego pyska, oczy mu sięzaczerwieniły, gdy wyczuł Aidana.Wampir cofnął się od otwartego bagażnika i śpiącego dziecka.- Myślisz, że złapiesz mnie w pułapkę taką tanią sztuczką, łowco?- warknął z wyrzutem, dźwięk jego niegdyś pięknego głosu,zmienionego przez gnijącą duszę, przypominał teraz trzaski.Aidan zatrzymał się niedaleko.- Oboje wiemy, że nie potrzebuję sztuczek, umarły - powiedziałto delikatnie, jego czysty ton fizycznie ranił uszy wampira.- Tobardziej twój styl, używanie małych dzieci jako przynęty.Niskoupadłeś, Diego.A byłeś wielkim człowiekiem.- Głos spadł o oktawęniżej, i, pomimo nienawiści do jego czystości, wampir wytężał słuch,żeby wszystko usłyszeć.- Człowiekiem - wampir uśmiechnął się szyderczo.- Nie obrażajmnie nazywając mnie takim słabeuszem.Michaił wyprał ci mózg.Przez wieki nas okłamywał, robiąc z nas owce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]