[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eragon nakarmił go i ocieplił starannie chatkę.Jakiś czas bawili się razem, potem jednak musiał wracać do domu.***Wkrótce ustalili stały rozkład dnia.Co rano Eragon biegł pod drzewo i dawał smokowi śniadanie, po czym wracał pośpiesznie.Za dnia wykonywał swoje obowiązki.Po ich skończeniu znów odwiedzał smoka.Roran i Garrow zauważyli zmianę w zachowaniu chłopaka.Kilka razy pytali, czemu tak dużo czasu spędza na dworze.Eragon jedynie wzruszał ramionami i od tej pory zaczął sprawdzać, czy nikt nie idzie za nim pod jarzębinę.Po pierwszych kilku dniach przestał już tak bardzo martwić się o smoka.Stworzenie rosło w zadziwiającym tempie.Wkrótce mało co będzie mogło mu zagrozić.Przez pierwszy tydzień smok podwoił swą wielkość.Cztery dni później sięgał mu już do kolana.Nie mieścił się w chatce w gałęziach, toteż Eragon zbudował mu nowe schronienie na ziemi.Zajęło mu to trzy dni.Gdy smok skończył dwa tygodnie, Eragon musiał puścić go wolno, bo stworzenie miało za duży apetyt.Za pierwszym razem chłopiec jedynie siłą woli powstrzymał je przed powrotem razem z nim na farmę.Kiedy tylko smok próbował ruszyć w tamtą stronę, Eragon odpychał go myślami, aż w końcu zwierzę nauczyło się unikać domu i jego mieszkańców.Cały czas powtarzał smokowi, by polował jedynie w Kośćcu, gdzie raczej nikt go nie zobaczy.Chłopi z doliny Palancar z pewnością by się zorientowali, że znika im bydło.Gdy jednak smok odlatywał tak daleko, Eragon co prawda czuł się bezpieczniejszy, ale też ogarniał go niepokój.Umysłowa więź łącząca go ze smokiem z każdym dniem stawała się coraz silniejsza.Eragon odkrył, że choć stworzenie nie rozumiało znaczenia słów, mógł się z nim porozumiewać obrazami i uczuciami.Metoda ta nie była jednak zbyt precyzyjna i często smok nie do końca rozumiał, o co chłopcu chodzi.Zasięg ich myślowego kontaktu rósł z każdym dniem.Wkrótce Eragon mógł porozumiewać się ze smokiem z odległości trzech staj.Smok natomiast lekko muskał jego umysł.Nieme rozmowy wypełniały Eragonowi każdą chwilę pracy.Jakaś część jego umysłu utrzymywała nieustannie kontakt ze smokiem.Czasem ignorował ów kontakt, lecz nigdy o nim nie zapominał.Gdy rozmawiał z ludźmi, kontakt rozpraszał go, niczym brzęczenie muchy w uchu.W miarę jak smok dorastał, piski przekształciły się w niski ryk, a mruczenie w cichy warkot.Nadal jednak nie ział ogniem.Eragona to martwiło.Widywał często, jak zaniepokojony smok wypuszczał z nozdrzy chmury dymu, nigdy jednak nie towarzyszył im nawet najmniejszy płomyk.Po upływie miesiąca smok sięgał w kłębie łokcia Eragona.W tym krótkim czasie z małego, słabego stworzonka przekształcił się w potężne, groźne zwierzę.Łuski miał twarde niczym metalowa zbroja, zęby ostre jak sztylety.Eragon wieczorami wypuszczał się na długie spacery, smok dreptał mu wtedy u boku.Gdy natrafiali na polanę, siadał pod drzewem i patrzył, jak stworzenie szybuje w powietrzu.Uwielbiał oglądać je w locie i żałował, że smok jest zbyt mały, by go dosiąść.Często sadowił się obok niego i głaskał zwierzę po szyi, czując odprężające się pod palcami mięśnie i napięte ścięgna.Mimo wysiłków Eragona las wokół farmy zapełnił się śladami obecności smoka.Nie dało się zatrzeć wszystkich odcisków wielkich łap o czterech szponach.Nawet nie próbował też zakopywać olbrzymich stosów odchodów.Smok ocierał się o drzewa, zdzierając długie pasma kory.Ostrzył pazury na suchych pniach, pozostawiając głębokie nacięcia.Gdyby Roran bądź Garrow zapuścili się poza granice farmy, odkryliby smoka.Eragon nie potrafił sobie wyobrazić gorszego rozwoju wydarzeń, postanowił zatem przyśpieszyć sprawę i samemu ujawnić prawdę.Najpierw jednak chciał zrobić dwie rzeczy: nadać smokowi stosowne miano i dowiedzieć się czegoś więcej o smokach.W tym celu musiał pomówić z Bromem, mistrzem legend i baśni – jedynych miejsc, w których przetrwały smoki.Tak więc, gdy Roran postanowił pojechać do Carvahall, by naprawić hebel, Eragon zaproponował, że dotrzyma mu towarzystwa.***Wieczorem przed wyjazdem poszedł na małą polanę w lesie i myślami wezwał smoka.Po chwili ujrzał na ciemniejącym niebie szybko poruszający się punkcik.Smok opadł ku niemu, zahamował ostro i zawisł nad drzewami.Skrzydła przecięły ze świstem powietrze.Powoli skręcił w lewo i zataczając spiralę, łagodnie sfrunął na ziemię.Wylądował z głuchym łupnięciem, trzepocząc skrzydłami, by zachować równowagę.Eragon otworzył przed nim umysł.Nadal nie przepadał za owym dziwnym uczuciem.Powiedział smokowi, że wyjeżdża.Smok prychnął niespokojnie.Chłopiec postarał się go uspokoić, przesyłając pogodne myślowe obrazy, lecz stwór jedynie machnął gwałtownie ogonem.Eragon położył mu rękę na grzbiecie, próbując przekazać spokój, ciszę.Zaczął łagodnie gładzić twarde łuski.W jego głowie zabrzmiało jedno słowo, głośno, wyraźnie.Eragon.Brzmiało smutno, uroczyście, jakby właśnie zawarli nierozerwalny pakt.Spojrzał na smoka, czując zimne mrowienie w ręce.Eragon.Żołądek zacisnął mu się gwałtownie.Czuł na sobie spojrzenie szafirowych oczu.Po raz pierwszy nie myślał o smoku jak o zwierzęciu.Był czymś innym, czymś.odmiennym.Eragon pobiegł do domu, próbując uciec przed smokiem.Moim smokiem.Eragon.Herbatkaprzy kominkuRoran i Eragon rozstali się na przedmieściach Carvahall.Eragon ruszył powoli do domu Broma, zatopiony w myślach.Zatrzymał się na progu i podniósł rękę, by zastukać.– Czego chcesz, chłopcze? – spytał ktoś ochryple.Gwałtownie obrócił się na pięcie.Za jego plecami Brom opierał się na wygiętej lasce, ozdobionej dziwnymi rzeźbami.Miał na sobie czarną szatę z kapturem, niczym mnich.Ze znoszonego skórzanego pasa zwisała sakwa.Nad białą siwą brodą i ustami sterczał dumny orli nos, dominujący element twarzy.Brom spojrzał na Eragona spod wydatnych brwi, czekając na odpowiedź.– Informacji – oznajmił Eragon.– Roran naprawia hebel, miałem wolną chwilę, więc przyszedłem prosić, byś odpowiedział mi na kilka pytań.Stary mężczyzna mruknął coś w odpowiedzi i sięgnął do drzwi.Eragon dostrzegł złoty pierścień na jego prawej dłoni.Promienie słońca zamigotały w szafirze, podkreślając dziwne symbole wyryte w klejnocie.– No dobrze, możesz wejść.Trochę to pewnie potrwa.Twoje pytania nigdy się nie kończą.Wnętrze domu było ciemne jak grafit, w powietrzu wisiała ostra, gryząca woń.– A teraz światło.Eragon usłyszał, jak gospodarz krąży wokół, potem ciche przekleństwo, brzęk spadającego naczynia.– No, mam.Rozbłysła biała iskra, po niej pojawił się płomyk.Brom stał ze świecą przed kamiennym kominkiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]