[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może chcesz, żebym.164RS- To się zagoi.- Rana jest głęboka.Powinna być zszyta.- Naprawdę, nic mi nie będzie.Rany goją mi się bardzo szybko.- Mam nadzieję, że jesteś zaszczepiony przeciwko tężcowi.Chwyciłjej rękę i przyłożył do swojego serca.Jego spokojne bicie ogrzało jej dłoń.Ale Tasya nie mogła zlekceważyć namacalnego dowodu na to, żeRurik narażał się dla niej na niebezpieczeństwo.- Najpierw wybuch, potem omal nie zginąłeś.Nie powinnam cię w towciągać.- Usiądz.- usadził ją na krześle przy stole.- Odpręż się.- Napełniłkieliszek czerwonym winem i podał go jej.- W nic mnie nie wciągasz.Niepomyślałaś o tym, że Varinscy chcą zniszczyć ikonę i dlatego wysadzili wpowietrze grobowiec?- To prawda.- Pociągnęła łyk wina, głębia i intensywność jegobukietu ogrzały ją.- Ale przecież im się udało.Więc dlaczego ciągle nasścigają? Powinieneś pozwolić mi dalej jechać samej.- Nie ma mowy, nie zostawię cię.Jej serce, głupie serce nagle podskoczyło poruszone tą zachwycającąprzyjemnością.- To moje wykopaliska i moja ikona - dodał, podnosząc pokrywytalerzy.- Steward powiedział, że to szpacie z serem, cokolwiek to znaczy.Ale pachnie wyśmienicie.Wziął widelec i zaczął jeść.Patrzyła na niego.Nie wierzyła mu.Nie wierzyła, że ryzykuje życie dla czegoś, co jegozdaniem było tabliczką czekolady.Robił to dla niej.%7łeby ją chronić.Musiała powiedzieć mu prawdę.Była mu to winna.165RSRozdział XIXTasya zjadła i dopiła wino.Zaczekała, aż on skończy, po czympowiedziała:- Varinscy zabili moich rodziców.166RSRurik słyszał jej słowa, ale zignorował je.To było niemożliwe.Tragedia zbyt potworna, by ją sobie wyobrazić.Ale Tasya wyglądała nanieświadomą jego przerażenia.Spokojnie opowiedziała o wszystkim, takjakby czas uleczył jej rany.- Przyszli nocą.Matka wyjęła mnie z łóżka i zaniosła do paniLandau, mojej guwernantki.Pocałowała mnie na pożegnanie.Widziałam,jak ojciec wyjmował broń.On również mnie pocałował i podał matcestrzelbę.- Tasya głęboko westchnęła.- Wtedy ostatni raz ich widziałam.Rurik miał wiele pytań, ale najpierw chciał wznieść pięści ku niebu izawyć w furii.Teraz już rozumiał.Rozumiał aż za dobrze, dlaczego była tak silna,odporna i godna podziwu we wszystkim, co robiła.Teraz zrozumiał, dlaczego nigdy nie mogli być razem.- Varinscy.oczywiście.To byli Varinscy.- Zaśmiał się nerwowo.-To sukinsyny!Jaki piekielny los zetknął ich ze sobą? Ta noc, kiedy kochał się z nią,była pierwszą od pięciu lat, kiedy był szczęśliwy.- Aajdacy z całą pewnością, łajdacy od pokoleń.- Tasya patrzyła naRurika zza stołu i z gwałtowną pogardą powiedziała:- Mężczyzni, którzy zmieniają się w drapieżniki.Dobre sobie!Byłam na Ukrainie i przysięgam, że wszyscy tam w to wierzą.- Pojechałaś na Ukrainę? Zwariowałaś? - Nie powinien krzyczeć.Musi się uspokoić.- Jeśli odkryją, że przeżyłaś i uciekłaś im.- Wiem, wiem.- Lekceważąco machnęła ręką.- Ale wtedy niezdawałam sobie sprawy z niebezpieczeństwa.167RS- To by cię nie ocaliło.Mógł nigdy jej nie spotkać.- Jestem pewna, że nie wiedzą, że żyję i że panna Landau uciekła zemną.- Masz rację.- Oparł się plecami o siedzenie.- Masz rację.- Na Ukrainie nikogo nie obchodzi to, co robią Varinscy, zabijają,porywają, torturują, gwałcą.Nikt ich nie tyka.Oni nigdy nie idą dowięzienia.Nikt ich nie sądzi.%7łyją w zamkniętym obozie - taki męski raj.- Pojechałaś do ich obozu.- Zamknął oczy, próbując zatrzymać dlasiebie przypuszczenia, jak to mogło się skończyć.- Przejeżdżałam obok.- Jak często?- Wystarczająco często, żeby zrobić zdjęcia.- Zatrzymywałaś się i robiłaś zdjęcia.- Ledwie mógł uwierzyć wbezmiar jej głupoty lub szczęścia.- Jestem fotografem - wyjaśniła, jakby to była najnormalniejsza rzeczna świecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]