[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- WiÄ™c zabieraj my siÄ™ do jedzenia.MiaÅ‚em już serdecznie dosyć tej jÄ™dzy.Na zewnÄ…trz kolejka zniknęła.Rupert i Kate Rashid wsiedli do samochodu iodjechali.- Zatrzymaj siÄ™ - poleciÅ‚ Rupert kierowcy, kiedy dotarli do skraju nabrzeża.- Co zamierzasz? - zapytaÅ‚a Kate.- Chyba zostanÄ™, żeby obejrzeć przedstawienie.WrócÄ™ do ciebie pózniej - odparÅ‚,wysiadajÄ…c z auta.- Uważaj na siebie, kochanie - powiedziaÅ‚a księżniczka.Rupert zatrzasnÄ…Å‚ drzwiczki bentleya i siÄ™ oddaliÅ‚.Po skoÅ„czonym posiÅ‚ku Harry zamówiÅ‚ kolejkÄ™ brandy i szepnÄ…Å‚ swojemusiostrzeÅ„cowi, żeby siÄ™ rozchmurzyÅ‚.- JesteÅ› blady jak Å›mierć.Nie martw siÄ™, Billy, mamy jej numer telefonu.- To wariatka - powiedziaÅ‚ Billy.- Kto wie, co teraz zrobi? ZaÅ‚ożę siÄ™, że ona samatego nie wie.- Podzielam twój punkt widzenia - zgodziÅ‚ siÄ™ Dillon.- Ale ta pani ma jednakpewne plany i na pewno nas w nich uwzglÄ™dnia.- Damy sobie z niÄ… radÄ™ - mruknÄ…Å‚ Harry.- Zaufaj mi.- Twój wuj ma racjÄ™, Billy - powiedziaÅ‚ Dillon.- MówiÅ‚ to samo, kiedy rok temu Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Softwarehttp://www.foxitsoftware.com For evaluation only.mieliÅ›cie problem z blizniakami Franconi.Wieść gminna niesie, że zabetonowano ichpod północnÄ… obwodnicÄ….- Tak, to byÅ‚a ciekawa historia - potwierdziÅ‚ Harry.- Wiesz, co siÄ™ wtedywydarzyÅ‚o, prawda? Zatrudnili jakiegoÅ› pirotechnika z IRA, żeby podÅ‚ożyÅ‚ bombÄ™ wmoim jaguarze.Na szczęście dla mnie i dla Billy ego, facet zle nastawiÅ‚ zegar i cholernywóz wyleciaÅ‚ w powietrze, zanim jeszcze do niego wsiedliÅ›my.- Podano brandy i HarrypotrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- %7Å‚yjemy w okropnych czasach, generale.Tak czy inaczej, zdrowienas wszystkich, póki jeszcze żyjemy - powiedziaÅ‚ i wypiÅ‚ duszkiem swoje hennessy.-Chodz, Billy, odprowadzimy ich.Skryty w mroku Rupert Dauncey obserwowaÅ‚, jak doszli do samochodu, wktórym na Fergusona czekaÅ‚ kierowca.Nagle rozlegÅ‚ siÄ™ przenikliwy okrzyk ispomiÄ™dzy innych aut wybiegÅ‚o piÄ™ciu mężczyzn z kijami baseballowymi w rÄ™kach.Wszyscy byli ChiÅ„czykami i wszyscy mieli na sobie czarne jedwabne kurtki zwizerunkiem Czerwonego Smoka na plecach.Dwaj z nich stali wczeÅ›niej w kolejce dorestauracji.Jeden z napastników zamachnÄ…Å‚ siÄ™ na Billy ego, ale ten kopnÄ…Å‚ go prawÄ… stopÄ… wkrocze.Dillon również uchyliÅ‚ siÄ™ przed uderzeniem, zÅ‚apaÅ‚ ChiÅ„czyka za przegub ipchnÄ…Å‚ go gÅ‚owÄ… w stojÄ…ce obok volvo.Pozostali cofnÄ™li siÄ™ i otoczyli ich krÄ™giem.- Mamy ciÄ™, sukinsynu - powiedziaÅ‚ jeden z nich cocknejem.- Dostaniesz teraz za swoje.Harry Salter nie okazaÅ‚ cienia lÄ™ku.- Czerwone Smoki? - zdziwiÅ‚ siÄ™.- Co to ma być?KarnawaÅ‚ w Hong Kongu?Tymczasem Billy podniósÅ‚ kij, który upuÅ›ciÅ‚ kopniÄ™ty przez niego ChiÅ„czyk.- No chodz, pokaż, na co ciÄ™ stać - krzyknÄ…Å‚.- On jest mój - zawoÅ‚aÅ‚ przywódca napastników i zamach nÄ…Å‚ siÄ™ swoim kijem.Billy sparowaÅ‚ uderzenie, po czym pozwoliÅ‚ przeciwnikowi podejść bliżej,podciÄ…Å‚ go i postawiÅ‚ stopÄ™ na jego piersi.Inni rzucili siÄ™ do przodu, lecz Dillon wyjÄ…Å‚swojego walthera i strzeliÅ‚ w powietrze.- To siÄ™ robi nudne.Zabierajcie stÄ…d dupy i zostawcie kije.Na twarzach napastników odbiÅ‚a siÄ™ konsternacja.Przez chwilÄ™ siÄ™ wahali iDillon wypaliÅ‚ do drugiego mÅ‚odzieÅ„ca z kolejki, pozbawiajÄ…c go pÅ‚atka lewego ucha.Postrzelony wrzasnÄ…Å‚ i rzuciÅ‚ na ziemiÄ™ kij.Reszta poszÅ‚a za jego przykÅ‚adem.- Teraz siÄ™ stÄ…d wynoÅ›cie - rzekÅ‚ Salter, i ChiÅ„czycy uciekli.- On zostaje -uprzedziÅ‚ Billy ego, wskazujÄ…c mężczyznÄ™, który leżaÅ‚ na ziemi.- ChciaÅ‚bym z nimzamienić kilka słów.Nie bÄ™dzie pan chyba tego oglÄ…dać, generale - powiedziaÅ‚,zwracajÄ…c siÄ™ do Fergusona.- Zdam ci raport pózniej - oÅ›wiadczyÅ‚ Dillon.- Czekam z niecierpliwoÅ›ciÄ… - odparÅ‚ Ferguson, po czym wsiadÅ‚ do daimlera iodjechaÅ‚.ChwilÄ™ pózniej podbiegli do nich Joe Baxter i Sam Hali.Billy nadal Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Softwarehttp://www.foxitsoftware.com For evaluation only.przygważdżaÅ‚ ChiÅ„czyka stopÄ… do ziemi.- Chyba sÅ‚yszeliÅ›my strzaÅ‚y - zawoÅ‚aÅ‚ Joe.- Nie mylisz siÄ™, staruszku - poinformowaÅ‚ go Harry.- Obecny tu Bruce Lee orazjego weseli kompani próbowali spuÅ›cić nam Å‚omot.- TrÄ…ciÅ‚ ChiÅ„czyka czubkiem buta.-PodnieÅ›cie go, chÅ‚opcy.Billy cofnÄ…Å‚ siÄ™, a Baxter i Hali chwycili mężczyznÄ™ za ramiona.Nie byÅ‚ wcalewystraszony i kiedy Harry siÄ™ do niego zbliżaÅ‚, Å‚ypaÅ‚ groznie okiem..-,.:.Wielki mibohater.Spróbuj walczyć w pojedynkÄ™ - zamruczaÅ‚ i splunÄ…Å‚ Salterowi prosto w twarz.- %7Å‚adnych manier.- Harry wyjÄ…Å‚ chusteczkÄ™ i wytarÅ‚ Å›linÄ™.- Trzeba go nauczyćetykiety.Billy?Billy uderzyÅ‚ ChiÅ„czyka w brzuch, a kiedy mężczyzna zgiÄ…Å‚ siÄ™ wpół, kopnÄ…Å‚ gokolanem w twarz.Salter zÅ‚apaÅ‚ go za wÅ‚osy.- Teraz bÄ…dz grzecznym chÅ‚opcem i powiedz, kto ciÄ™ na mnie nasÅ‚aÅ‚.ChiÅ„czyk potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, choć nie wydawaÅ‚ siÄ™ już teraz taki hardy.- Nie, nie mogÄ™.- Rety.No dobrze, Billy, połóżcie go na plecach i przestrzelcie mu goleÅ„.BÄ™dziechodziÅ‚ o kulach przez sześć miesiÄ™cy.ChiÅ„czyk wydaÅ‚ z siebie gÅ‚uche siekniÄ™cie.- Nie! Dobrze.Facet nazywaÅ‚ siÄ™ Dauncey.To wszystko, co wiem.DaÅ‚ mi tysiÄ…cfuntów, żebym siÄ™ wami zajÄ…Å‚.- Gdzie jest forsa?- W wewnÄ™trznej kieszeni.Billy odnalazÅ‚ pieniÄ…dze - plik dziesiÄ™ciofuntowych banknotów Å›ciÄ…gniÄ™tychgumkÄ… - i podaÅ‚ je Salterowi.- Nie byÅ‚o to takie trudne, prawda? Niestety poważnie mnie zdenerwowaÅ‚eÅ› i niemoże ci to ujść na sucho.- Salter podniósÅ‚ kij baseballowy.- Prawa rÄ™ka, Billy.ChiÅ„czyk próbowaÅ‚ siÄ™ wyrwać, lecz Baxter i Hali mocno go przytrzymali, a BillywyprostowaÅ‚ mu rÄ™kÄ™.Kij baseballowy uniósÅ‚ siÄ™ i opadÅ‚.RozlegÅ‚o siÄ™ chrupniÄ™cie.ChiÅ„czyk wrzasnÄ…Å‚ i osunÄ…Å‚ siÄ™ na kolana.Salter przy nim ukucnÄ…Å‚.- MilÄ™ stÄ…d jest szpital.PowinieneÅ› siÄ™ zgÅ‚osić na oddziaÅ‚ urazowy, staruszku.Musisz tam jednak dotrzeć o wÅ‚asnych siÅ‚ach.I już tu wiÄ™cej nie wracaj.JeÅ›li to zrobisz,zabijÄ™ ciÄ™ - powiedziaÅ‚ i wyprostowaÅ‚ siÄ™.- Chyba mam ochotÄ™ na jeszcze jednÄ… brandy.Gdy Salter i pozostali siÄ™ oddalili, Dillon zatelefonowaÅ‚ do Fergusona z komórki.GeneraÅ‚ nadal byÅ‚ w daimlerze.- Cóż za niespodzianka.wynajÄ…Å‚ ich Rupert Dauncey - poinformowaÅ‚ goIrlandczyk.- No cóż, wiemy przynajmniej, na czym stoimy.Jaki los spotkaÅ‚ chiÅ„skiegodżentelmena? Mam nadziejÄ™, że nie wylÄ…dowaÅ‚ w rzece?- Jest ranny, ale porusza siÄ™ o wÅ‚asnych siÅ‚ach.Zobaczymy siÄ™ jutro - odparÅ‚ Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Softwarehttp://www.foxitsoftware.com For evaluation only.Dillon, po czym wyÅ‚Ä…czyÅ‚ komórkÄ™ i wszedÅ‚ z powrotem do restauracji.Na nabrzeżu zapadÅ‚a cisza.SÅ‚ychać byÅ‚o tylko jÄ™ki rannego, który dzwigaÅ‚ siÄ™ zkolan.Rupert Dauncey wynurzyÅ‚ siÄ™ z cienia.- Dobrze siÄ™ czujesz, staruszku?- ZÅ‚amaÅ‚ mi rÄ™kÄ™.- Moim zdaniem, masz szczęście, że nie zÅ‚amaÅ‚ ci kar ku.- Rupert wyjÄ…Å‚ papierosai zapaliÅ‚ go swojÄ… zapalniczkÄ…, zrobionÄ… z Å‚uski pocisku.- W gruncie rzeczy maszszczęście, że to ja nie zÅ‚amaÅ‚em ci karku, gÅ‚upcze - dodaÅ‚, dmuchajÄ…c w niego dymem.-ZapamiÄ™taj jedno.Spróbuj wystÄ…pić przed szereg, zacznij kÅ‚apać dziobem.a wtedyosobiÅ›cie ciÄ™ zabijÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl