[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz, kiedy się poznaliśmy, będziemy wpadać na siebie bezprzerwy.RLTDiana była przekonana, że ten niezwykle przystojny mężczyzna zwróciłby jejuwagę, gdyby go kiedykolwiek wcześniej spotkała.Natomiast pan Dale wyglądał naprzerażonego uwagą, że będzie je wciąż widywał.Verity kontynuowała:- Teraz, kiedy pana odnalazłyśmy, czy mogłybyśmy prosić o pomoc? Mamy bar-dzo dużo pakunków.Czy byłby pan tak miły i pomógł nam dotrzeć do powozu?%7ładen dżentelmen nie mógłby odmówić takiej prośbie, chociaż ten wyglądał tak,jakby miał na to ochotę.Rozglądał się wokół przez chwilę, zupełnie jakby był skrępo-wany faktem, że zobaczą ich razem.Wreszcie skłonił się ponownie i wziął pakunki, poczym ruszył w kierunku powozu.Kiedy się przy nim znalezli, okazało się, że Verity niezadowoliła pomoc służących, bo poprosiła pana Dale'a, żeby towarzyszył im w drodze dodomu.Diana widziała, że nie był tym zachwycony i usiłował wymyślić uprzejmą wy-mówkę, a w końcu utkwił w niej wzrok z niemym błaganiem o pomoc.W tym momencieHonoria wsunęła mu rękę pod ramię i niemal zmusiła, by usiadł w powozie obok niej.- Zrobione - powiedziała, westchnąwszy z zadowoleniem.- Tak jest o wiele lepiej,prawda?Wprawdzie pan Dale uprzejmie skinął głową, ale Diana - gdy tylko zajęła miejscenaprzeciwko i ujrzała jego przygnębioną minę - zyskała pewność, że nie chciał się tuznalezć.Milczał, podczas gdy zazwyczaj cicha Verity paplała o cenach wstążek i trud-nościach ze znalezieniem wystarczająco ozdobnego koguciego pióra, odpowiadającegoodcieniem jej niebieskiemu nakryciu głowy.Diana nie miała pojęcia, co wstąpiło w tę dziewczynę, podejrzewała jednak, żemiało to coś wspólnego ze srebrzystymi włosami i zielonymi oczami.Była na dobrejdrodze, by zwrócić jej uwagę, zwłaszcza że pan Dale zdradzał oznaki zniecierpliwienia.Zaczął się wiercić na kanapie powozu, jakby chciał jednym szarpnięciem otworzyćdrzwiczki i wyskoczyć, przedkładając ryzyko upadku pod końskie kopyta nad powolnąśmierć wskutek słuchania o damskich kapeluszach.Honoria nie była lepsza.Przykleiła się do ramienia pana Dale'a.W ten sposób, byćmoże świadomie, uniemożliwiła mu ucieczkę.Gdyby dziewczyna naprawdę chciałazdobyć zainteresowanie tego mężczyzny, musiałaby podejść do tego zupełnie inaczej,RLTpomyślała Diana i, ku swemu przerażeniu, stwierdziła, że nie ma ochoty pomóc żadnej znich.Jeśli dzisiejsza przejażdżka wywoła w mężczyznie gwałtowną niechęć do sióstrCarlow, zapobiegnie to ryzyku dalszych spotkań.Nie będzie wspólnie spędzanych wie-czorów, podczas których - jako zapatrzona uważnie w robótkę dama do towarzystwa -musiałaby znosić ich powłóczyste spojrzenia i pełne czułości szepty.Czy to zaledwie wczoraj z niecierpliwością oczekiwała pierwszego prawdziwegokonkurenta Verity? Kochała tę dziewczynę i życzyła jej dobrze, widząc, jak się męczy wcieniu starszej siostry.Jeśli Verity w końcu dokonała wyboru, Diana powinna odczućulgę, nie poirytowanie.Nie podobało jej się także, że Honoria, która potrafiła oczarować każdego dżen-telmena, wybrała na obiekt swych zabiegów właśnie zagadkowego pana Dale'a.Wpraw-dzie prezentował on typ mężczyzny, który, zdaniem Diany, wywarłby temperującywpływ na każdą z nich, ale nie chciała, żeby zajął się którąś z córek Carlowa.Obserwo-wanie, jak Nathan Dale jest coraz bardziej zadurzony w Honorii lub Verity, byłoby niedo zniesienia.Pan Dale wyglądał na coraz bardziej wytrąconego z równowagi.Znów zaczął sięwiercić.Wyciągnął przed siebie długie nogi.Diana drgnęła zaskoczona, kiedy jego łydkadotknęła jej łydki, a wtedy on wyprostował się gwałtownie, mamrocząc przeprosiny.Honoria, siedząca naprzeciwko Verity, trąciła siostrę czubkiem pantofelka i obiedziewczęta zaczęły cichutko chichotać, aż Diana znacząco zakaszlała.Pan Dale sprawiałwrażenie, że próbuje się skurczyć, usiłując zajmować jak najmniej miejsca i nie powo-dować kolejnych incydentów.Wreszcie powóz zajechał pod miejską rezydencję Carlowów i jeszcze zanim stanął,Nathan Dale otworzył drzwiczki i wyskoczył.Podał dłoń Verity, a potem Honorii.Kiedyjuż stały bezpiecznie na ziemi, odwrócił się do Diany.Otarł dłoń o połę surduta i skinął zzakłopotaniem głową, jakby nie chciał spojrzeć jej w oczy.Podniósł ją w ostatnim mo-mencie, a jego zadziwiające zielone oczy uchwyciły jej spojrzenie i tak pozostali.Potemjego dłoń dotknęła jej dłoni.Odwrócił się, gdy jej stopy znalazły się na ziemi.Diana do-znała osobliwego uczucia, że przed chwilą wydarzyło się coś niezwykle ważnego, cho-RLTciaż nie umiała tego nazwać.Poczuła wstyd, bo pomyślała, że bardzo chciałaby zacho-wać w pamięci ten krótki moment, w którym jej ręka spoczywała w jego ręce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]