[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wybiórcza pamięć  mruknęła sucho Cara.Zjechała z autostrady i zagłębiła się w labiryntwąskich uliczek starej dzielnicy.Rosły tu ogromne,omszone dęby, a pomiędzy nimi stały urocze domki.Zgodnie ze wskazówkami Palmera skręciła kilkakrot-nie w prawo, wyminęła rząd wielkich nowych budyn-ków i dotarła do ślepej uliczki.Na starym drewnianym86 szyldzie widniał napis: ,,Krewetki Shruda.Przynętyi sprzęt do połowów .Była to dość szumna nazwa jak na drewnianą szopę,za którą cumowało kilka łodzi do połowu krewetek.Rybacy wyładowywali właśnie sieci z krewetkamiz dużego kutra, śmiejąc się i pokrzykując do siebie.Cara wysiadła z samochodu i podeszła do budki.Naburcie kutra stał mocno zbudowany rybak w popla-mionych dżinsach, czerwonej koszulce i podniszczo-nych, ciężkich buciorach.Był nieogolony i gdy po-chylał się nad siecią, ciemne włosy opadały mu naoczy.Gdy Cara podeszła bliżej, odwrócił głowę i spo-jrzał na nią.To był mężczyzna z baru.Wiedziała, że on równieżją rozpoznał, bo po krótkiej chwili zastanowieniauśmiechnął się do niej szeroko.Był to zaczepny,prowokujący uśmiech.Cara odwróciła się plecami domężczyzny i usłyszała jego głośny śmiech. A niech go  mruknęła i poszła do budki.Matkai Toy pakowały już krewetki do torby. Wszystko gotowe?  zapytała Cara, wyciągającportfel. Karta kredytowa do niczego ci się tu nie przyda uśmiechnęła się matka.Cara wyciągnęła kilka banknotów i położyła je naladzie.Kątem oka zauważyła, że mężczyzna z kutraidzie w ich stronę. Reszty nie trzeba  rzuciła szybko i pociągnęłamatkę do samochodu. Nie rozumiem, po co ten pośpiech obruszyła sięLovie, zapinając pas. Nie chcę, żeby Palmer musiał na nas czekać.87  Czekać? Na litość boską! Przecież przyjeżdżaniedokładnie na wyznaczoną godzinę to zupełny brakdobrych manier! Zwolnij, Cara, udowodnij, że jesteśdobrze wychowana!Palmer Rutledge stał na mostku kapitańskim Bos-tońskiego Wielorybnika i trzymając w jednej ręcepuszkę z piwem, szerokimi gestami drugiej wskazywałnowe, luksusowe budynki wzniesione na wybrzeżu.Lovie i Toy siedziały obok na pluszowej kanapieocienionej płóciennym daszkiem.Cara zajęła miejscena rufie, w pełnym słońcu.Szeroki, kręty kanał Intracoastal Waterway pełenbył leniwie przesuwających się łodzi, żaglóweki motorówek.Po obu jego stronach wznosiły siębudynki i pomosty do cumowania, w większościnowe.W młodości Cara i jej przyjaciele skakaliz tych pomostów i przepływali przez kanał, do-cierając do wąskiego skrawka lądu po drugiej stro-nie, gdzie chwilę odpoczywali, a potem płynęliz powrotem.Teraz byłoby to równie niebezpiecznejak próba przejścia przez czteropasmową autostradę.Cara patrzyła na swego brata z przyjemnością.Palmer w każdym calu był chłopakiem z Południa, tubyło jego miejsce, tu czuł się u siebie.Pozostał równieruchliwy, jak w dzieciństwie.Matka nazywała goPanterą ze względu na zwinne ruchy i uważne,przenikliwe spojrzenie.Teraz, gdy był starszy, za-okrąglone policzki i zarys brzuszka nad gumkąspodenek wskazywały na znaczny poziom zado-wolenia z życia oraz zamiłowanie do potraw z gril-la i piwa.88  Ciociu Caretto, chcesz coś do picia?Cara podniosła głowę i spojrzała na Linneę, któraz trudem utrzymywała równowagę, stojąc na szerokorozstawionych nogach z puszką coli w ręku. Dziękuję, kochanie  uśmiechnęła się, biorącod niej napój. Jesteś wzorową gospodynią.Palmer,czy zdajesz sobie sprawę, jaką masz wspaniałą cór-kę? Nie wylała ani kropli.Chodzi po pokładzie jakbaletnica. Raczej jak pijany marynarz  uśmiechnął się jejbrat. Tatusiu! Skarbie, ja tylko żartowałem.Wiem, że staraszsię, jak możesz. Mama powiedziała, że skoro ona musi zostaćw domu i zająć się kolacją, to ja mam być gospodyniąna łodzi  wyjaśniła dziewczynka z przejęciem. Czychcecie coś jeszcze? Tylko buzi  uśmiechnęła się Cara.Dziewczynka cmoknęła ją głośno w policzeki zwróciła się do Lovie. Babciu, a ty masz ochotę czegoś się napić?Jej brat stał obok Palmera, śledząc każdy ruchojcasterującego łodzią.Niestety Palmer był zbyt zajętyrozmową z dorosłymi, by zwracać uwagę na syna. Tatusiu, czy mogę potrzymać koło sterowe?Bardzo cię proszę  odważył się w końcu zapytaćchłopiec. Idz, usiądz na chwilę przy babci  odrzekł Palmerniecierpliwie.Copper skrzywił się żałośnie, ale posłusznie usiadłobok Lovie i Toy.Po chwili jednak znów się podniósł89 i ukradkiem stanął za plecami ojca, wpatrując się w niebłagalnie.Cara miała ochotę roześmiać się głośno.Palmer tak samo zachowywał się przy swoim ojcu,a ten również wiecznie go od siebie odganiał.Uważaj,co robisz, braciszku, pomyślała.Czerwone słońce zniżało się już do linii hory-zontu, gdy zawrócili w stronę Charlestonu.Wodaprzybrała piękny różowy odcień.Wpłynęli do przy-stani. Popatrz, ciociu Caro, tam jest Fort Sumter!  za-wołała Linnea, wskazując na wysepkę położoną nieda-leko wejścia do przystani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl