[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musicie zostać z młodszymi.- Nie jesteś Mojżeszem - stwierdził Sem.- Nie.nie jestem Mojżeszem, sprytnie to zauważyłeś.- Przywiązałem koniec liny do jadącegoobok wozu, załadowanego wysoko dzbanami wina.- Ten wóz jest Mojżeszem.Idzcie za nim.- Ten wóz nie jest.- Zamknij się, do diabła, i maszeruj za Mojżeszem.To uwolniło nas od obowiązków.Joszua i ja ruszyliśmy więc szukać Maggie i jej rodziny.Wiedzieliśmy, że Maggie ze swoim klanem wyszli po nas, więc przeciskaliśmy się pod prądrzeki pielgrzymów, narażając się na ugryzienia osłów i plucie wielbłądów, aż na wzgórzu, jakieśpól mili za nami, zobaczyliśmy błękitny szal.Zamiast przebijać się przez tłum wędrowców,postanowiliśmy raczej usiąść przy drodze i zaczekać, aż Maggie sama do nas dotrze.Naglejednak kolumna pielgrzymów zaczęła wielką falą schodzić z traktu na boki.Kiedy zobaczyliśmywyłaniający się zza wzgórza pióropusz centuriona, zrozumieliśmy: nasz lud robił przejście dlarzymskiej armii.(Na Paschę w Jeruzalem przybywał prawie milion %7łydów - milion %7łydówświętujących wyzwolenie z niewoli stanowiło, z punktu widzenia Rzymian, bardzoniebezpieczną mieszankę.Rzymski gubernator przybywał z Cezarei ze swoim pełnym legionem,sześcioma tysiącami ludzi, a każdy z garnizonów w Judei, Samarii i Galilei także przysyłał doświętego miasta centurię czy dwie).Wykorzystaliśmy okazję, by pobiec do Maggie, i dotarliśmy tam w tym samym czasie corzymska armia.Centurion prowadzący konnicę próbował mnie kopnąć, gdy go mijałem -podkuty but o włos minął moją głowę.Powinienem chyba się cieszyć, że nie był to chorąży, bomógłbym wtedy oberwać rzymskim orłem.- Jak długo mam czekać, Joszua, zanim przepędzisz ich z tej ziemi i odrodzi się królestwonaszego ludu?Maggie stała z dłońmi na biodrach i usiłowała robić surową minę, ale niebieskie oczyzdradzały, że zaraz wybuchnie śmiechem.- Ehm.I tobie szalom, Maggie.- A co z tobą, Biff, wiesz już, jak być głupkiem, czy wciąż jesteśopózniony w nauce?Te roześmiane oczy, choć Rzymianie mijali nas na odległość wyciągniętej ręki.Boże,jak za nią tęskniłem.1 Uczę się - odpowiedziałem.Maggie odstawiła dzban, który niosła, i wyciągnęła ręce, by nas objąć.Od wielu miesięcywidywaliśmy ją tylko przechodzącą przez rynek.Tego dnia pachniała cytryną i cynamonem.Przez kilka godzin szliśmy z Maggie i jej rodziną.Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i unikaliśmytematu, o którym myśleliśmy wszyscy.Wreszcie Maggie spytała:- Przyjdziecie na mój ślub? Joszua i ja spojrzeliśmy na siebie, jakby nagle wyrwano nam obujęzyki.Przekonałem się, że on także bez powodzenia szuka właściwych słów, a Maggie wyrazniezaczynała się irytować.- No?- Wiesz, Maggie, nie o to chodzi, że nie cieszymy się twoim szczęściem.Trzepnęła mnie grzbietem dłoni w usta.Dzban, który niosła na głowie, nawet się niezakołysał.Niezwykłą grację miała w sobie ta dziewczyna.- Auć.- Szczęściem? Oszalałeś? Mój mąż to ropucha.Niedobrze mi się robi na samą myśl o nim.Miałam tylko nadzieję, że przyjdziecie obaj i pomożecie mi przetrwać tę ceremonię.- Chyba warga mi krwawi.Joszua spojrzał na mnie i nagle otworzył szeroko oczy.- Oj-oj.Przechylił głowę, jakby nasłuchiwał szumu wiatru.- Co za oj-oj?Ale wtedy i ja usłyszałem odgłosy zamieszania przed nami.Tłum zebrał się wokółniedużego mostku - wiele krzyków i wymachiwania rękami.Ponieważ Rzymianie dawno jużprzejechali, uznałem, że ktoś musiał wpaść do wody.- Oj-oj - powtórzył Joszua i pobiegł w stronę mostku.- Przepraszam.- Spojrzałem na Maggie, zruszyłem ramionami i pognałem za nim.Przy brzegu rzeki (właściwie raczej strumienia) zobaczyliśmy stojącego po pierś wwodzie chłopca w naszym wieku, ze zwichrzonymi dziko włosami i płonącymi jeszcze bardziejdziko oczami.Trzymał coś pod powierzchnią i krzyczał ile sił w płucach.- Musisz okazać skruchę i odpokutować, pokutować i okazywać skruchę! Twoje grzechyuczyniły cię nieczystym! Oczyszczam cię ze zła, które nosisz niby sakwę.- To mój kuzyn, Jan - wyjaśnił Joszua.Po obu stronach Jana stali rzędem nasi bracia i siostry, wciąż powiązani razem.Alebrakującym ogniwem w łańcuchu rodzeństwa był mój brat Sem, zastąpiony przez chlapanie ibulgotanie w mętnej wodzie przed Janem.Patrzący krzyczeli na cześć Chrzciciela, który miałpewne problemy z utrzymaniem Sema pod wodą.- Wydaje mi się, że on topi Sema.- Chrzci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]