[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚oto ciaÅ‚o demona, które on sam nosiÅ‚ przez krótki czas.SiedziaÅ‚o za stoÅ‚em, bez gÅ‚owy.Na jej miejscu znajdowaÅ‚a siÄ™ korona pÅ‚omieni o barwie awokado przechodzÄ…cej wbardzo bladÄ… zieleÅ„.Pol usÅ‚yszaÅ‚ krzyk Taisy.ZmieniajÄ…cy siÄ™ wyraz twarzy Vonnie i Spiera Å›wiadczyÅ‚o tym, \e nawzajem obwiniali siÄ™ o wywoÅ‚anie demona.W tym momencie ze zÅ‚o\onych dÅ‚oni Ryle a Mersona wyskoczyÅ‚ strumieÅ„ Å›wiatÅ‚a iuderzyÅ‚ w pierÅ› Spiera.Henry potknÄ…Å‚ siÄ™ w tyÅ‚, robiÄ…c gest, jakby chciaÅ‚ odpÄ™dzićświatÅ‚o i rzucajÄ…c szybkie spojrzenie na Ryle a.Pol uniósÅ‚ dÅ‚oÅ„ i poruszyÅ‚ niÄ… jak w czarodziejskim zabiegu, chocia\ moc zniknęła,a znamiÄ™ smoka znieruchomiaÅ‚o.Spier zasÅ‚oniÅ‚ siÄ™, kiedy rozlegÅ‚ siÄ™ dudniÄ…cy gÅ‚os: KlÄ…twa Rondovalu spoczywa na tobie, Henry Spier!Demon o ognistej gÅ‚owie ruszyÅ‚ do przodu, a pobladÅ‚y Spier odwróciÅ‚ siÄ™, chwyciÅ‚figurkÄ™ i uniósÅ‚ jÄ… przed sobÄ…. SÅ‚u\yÅ‚em ci! krzyknÄ…Å‚. Teraz twoja kolej! Teraz albo nigdy!Z lustra Vonnie skoczyÅ‚ ku Spierowi bÅ‚ysk Å›wiatÅ‚a, a jednoczeÅ›nie od strony stoÅ‚udaÅ‚o siÄ™ sÅ‚yszeć ciÄ™\kie szuranie.ZwiatÅ‚o z lustra nie dotarÅ‚o do Spiera.ZostaÅ‚o zaabsorbowane w okolicy figurki, wodlegÅ‚oÅ›ci wyciÄ…gniÄ™tej rÄ™ki od Henry ego.Klejnoty figurki zalÅ›niÅ‚y nagle jak maÅ‚e,kolorowe ognie.Ciemny ksztaÅ‚t wyskoczyÅ‚ do przodu w kierunku Spiera, wyprzedzajÄ…c demona.ByÅ‚ to ciÄ™\ki, drewniany fotel zza stoÅ‚u.MinÄ…Å‚ demona, minÄ…Å‚ tak\e Spiera, zawróciÅ‚w powietrzu, opadÅ‚ i wysunÄ…Å‚ siÄ™ do przodu, uderzajÄ…c Henry ego z tyÅ‚u, podkolanami.Czarodziej padÅ‚ na fotel, wciÄ…\ Å›ciskajÄ…c roz\arzonÄ… figurkÄ™.Fotel przechyliÅ‚ siÄ™ w tyÅ‚ i uniósÅ‚ w górÄ™ w chwili, kiedy Demon RondovaluskoczyÅ‚ ku niemu.ZakreÅ›liÅ‚ szeroki Å‚uk, a mÅ›ciciel o pÅ‚omienistej gÅ‚owie poÅ›pieszyÅ‚za nim.Mebel z siedzÄ…cym czarodziejem ruszyÅ‚ na Å›cianÄ™, przechyliÅ‚ siÄ™ i wystrzeliÅ‚prosto w okno.Belfanior odzyskaÅ‚ równowagÄ™, odwróciÅ‚ siÄ™ i skoczyÅ‚ za fotelem z wyciÄ…gniÄ™tymiszponami.ChwyciÅ‚ skraj \ółtego pÅ‚aszcza Spiera, ciÄ…gnÄ…cego siÄ™ za czarodziejem.Fotel zatrzÄ…sÅ‚ siÄ™, a Henry wydaÅ‚ zduszony krzyk, Å‚apiÄ…c rÄ™kÄ… za gardÅ‚o.MateriaÅ‚rozdarÅ‚ siÄ™ i pÅ‚aszcz opadÅ‚ na podÅ‚ogÄ™.Fotel ruszyÅ‚ dalej, nabierajÄ…c prÄ™dkoÅ›ci, poczym wyleciaÅ‚ przez okno.Pol usÅ‚yszaÅ‚ zdumiony okrzyk, a tu\ po nim ryk smoka.W chwilÄ™ pózniej rozlegÅ‚ysiÄ™ strzaÅ‚y.UsÅ‚yszaÅ‚ przekleÅ„stwo Mysiej RÄ™kawicy.PodparÅ‚ siÄ™ sztywnÄ… rÄ™kÄ… i zaczÄ…Å‚siÄ™ koÅ‚ysać.Na ramieniu poczuÅ‚ uspokajajÄ…cÄ… dÅ‚oÅ„ Ryle a. Spokojnie& mówiÅ‚ Merson. ZostaÅ‚ zaÅ‚atwiony.JesteÅ›my bezpieczni.PomógÅ‚ Polowi wstać, po czym spojrzaÅ‚ na TaisÄ™, Laricka i Vonnie.Stara kobieta siedziaÅ‚a na podÅ‚odze z lusterkiem przy boku.Na kolanach trzymaÅ‚agÅ‚owÄ™ Ibala i mówiÅ‚a coÅ› miÄ™kko, prawie Å›piewnie.Kiedy poczuÅ‚a, \e Ryle na niÄ…patrzy, zakryÅ‚a twarz dÅ‚oniÄ….Ryle szybko odwróciÅ‚ wzrok.Larick poruszyÅ‚ siÄ™ znowu.Ryle wstaÅ‚ powoli i rozwa\nie; ruszyÅ‚ w stronÄ™ córki Polowi tylko raz udaÅ‚o siÄ™ ujrzeć jego twarz. PrzeklÄ™ty panie powiedziaÅ‚ Belfanior, padajÄ…c mu do stóp.OdpowiedziaÅ‚em na twoje wezwanie.Przepraszam, \e ten czÅ‚owiek umknÄ…Å‚ przedmoim gniewem. Co& Kim jesteÅ›? spytaÅ‚ Pol, cofajÄ…c swÄ… nagle rozgrzanÄ… stopÄ™. ProszÄ™ciÄ™, wstaÅ„. Belfanior, KlÄ…twa Rondovalu, twój sÅ‚uga powiedziaÅ‚ demon o barwieawokado, podnoszÄ…c siÄ™ do na pół wyprostowanej postawy. NaprawdÄ™? Tak.ZawoÅ‚aÅ‚eÅ›, a ja odpowiedziaÅ‚em.RozszarpaÅ‚bym go na sztuki, gdyby nie tanieuczciwa sztuczka z fotelem. Mo\e jeszcze kiedyÅ› bÄ™dziesz miaÅ‚ okazjÄ™ odparÅ‚ Pol. Ale dziÄ™ki zausÅ‚ugi.PrzyszÅ‚y w porÄ™ i zostaÅ‚y Å›wietnie wykonane.Belfanior wrÄ™czyÅ‚ mu \ółty pÅ‚aszcz. Twoje ubranie wymaga naprawy.Mo\e szata czarodzieja& DziÄ™ki.Pol wziÄ…Å‚ pÅ‚aszcz w rÄ™ce.Lekki materiaÅ‚ sprawiaÅ‚ dziwne, lecz znajome wra\enie.WewnÄ…trz, pod koÅ‚nierzem, naszyta byÅ‚a maÅ‚a, biaÅ‚a metka.PodniósÅ‚ jÄ… i przyjrzaÅ‚ siÄ™uwa\niej.WYPRODUKOWANE NA ZAMÓWIENIE W HONGKONGU widniaÅ‚y sÅ‚owa naprostokÄ…tnym skrawku materiaÅ‚u.Prawie upuÅ›ciÅ‚ pÅ‚aszcz, zdjÄ™ty nagÅ‚ym chÅ‚odem. Czy mogÄ™ ci pomóc, przeklÄ™ty panie? Nie, poradzÄ™ sobie.ZarzuciÅ‚ pÅ‚aszcz i zapiÄ…Å‚ na szyi.Z trudem wyprostowaÅ‚ nogi i wstaÅ‚.Ból w lewymboku nasiliÅ‚ siÄ™ jeszcze.Tak\e Larick usiÅ‚owaÅ‚ siÄ™ podnieść.Pol wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™.Larick patrzyÅ‚ na niego przez chwilÄ™, pózniej chwyciÅ‚ podanÄ… sobie dÅ‚oÅ„ i podciÄ…gnÄ…Å‚siÄ™ szybko.Nie puÅ›ciÅ‚ jednak rÄ™ki tamtego, przez chwilÄ™ wpatrujÄ…c siÄ™ w znamiÄ™smoka.Pózniej spojrzaÅ‚ na wÅ‚osy Pola. Nie wiedziaÅ‚em powiedziaÅ‚ wreszcie. Ja sam dowiedziaÅ‚em siÄ™ dopiero na koÅ„cu odparÅ‚ Pol.UjrzaÅ‚ przez ramiÄ™, \e Mysia RÄ™kawica siedzi na parapecie, przypatrujÄ…c siÄ™uwa\nie czemuÅ› na zewnÄ…trz.W chwilÄ™ pózniej zÅ‚odziej krzyknÄ…Å‚ coÅ› przez okno izeskoczyÅ‚ na podÅ‚ogÄ™. KsiÄ™\ycowy Ptak nie mógÅ‚ polecieć za fotelem zawoÅ‚aÅ‚. PoruszaÅ‚ siÄ™ zbytszybko.Pol skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Mysia RÄ™kawica zbli\yÅ‚ siÄ™, a wraz z nim Ryle i Taisa.Larick zwróciÅ‚ siÄ™ z uÅ›miechem do dziewczyny.Ominęła go, objęła Pola ipocaÅ‚owaÅ‚a. DziÄ™ki ci powiedziaÅ‚a wreszcie. MyÅ›laÅ‚am, \e ten dzieÅ„ nigdy nie nastÄ…pi,kiedy mój bÅ‚Ä…dzÄ…cy duch ujrzaÅ‚, jak ciÄ™ tu przyprowadzono.W jakiÅ› sposóbwiedziaÅ‚am, \e mnie uwolnisz.PatrzÄ…c obok niej, Pol ujrzaÅ‚ dziwny wyraz na twarzy Laricka.Szybko uwolniÅ‚ siÄ™ zobjęć Taisy, delikatnie odepchnÄ…Å‚ jÄ… i skÅ‚oniÅ‚ siÄ™, pomimo bolÄ…cego boku. Jestem szczęśliwy, \e mogÅ‚em siÄ™ okazać pomocny powiedziaÅ‚ ale trudnoto nazwać moim dzieÅ‚em.To raczej kwestia okolicznoÅ›ci. JesteÅ› skromny.Pol odwróciÅ‚ wzrok. Najlepiej bÄ™dzie, jeÅ›li natychmiast zajmiemy siÄ™ Ibalem i Vonnie.Stary czarodziej znowu wyglÄ…daÅ‚ mÅ‚odo, ciÄ…gle jednak byÅ‚ nieprzytomny.PiÄ™knośćVonnie powróciÅ‚a i w miarÄ™ jak Pol na niÄ… patrzyÅ‚, stawaÅ‚a siÄ™ coraz czarowniejsza.UÅ›miechnęła siÄ™ do niego. Nic mu nie bÄ™dzie powiedziaÅ‚a. ChciaÅ‚am tylko, \eby pozostaÅ‚ uÅ›piony,a\ zadziaÅ‚a zaklÄ™cie kosmetyczne.OdmÅ‚odzeniem mo\emy siÄ™ zająć pózniej.PodniosÅ‚a czarodziejskie lustro i przejrzaÅ‚a siÄ™, a uÅ›miech rozjaÅ›niÅ‚ jej twarz. Pró\ność, wiem.Urocza rzecz. Przejdzmy mo\e do weselszych komnat powiedziaÅ‚ Ryle podchodzÄ…c.Pol, mo\e twój sÅ‚uga wezmie Ibala
[ Pobierz całość w formacie PDF ]