[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brick Kelly popatrzył na obracający się globus.Wyciągnął rękę i zatrzymałgo palcem.Znalazł na mapie Stanów Zjednoczonych Salinę i powiedział:- To ciekawe.Salina leży dokładnie w samym środku kraju.Zobaczcie.Naskrzyżowaniu osi północ-południe i wschód-zachód.- Cios w serce Ameryki? - spytał generał Moore.- Jakieś ostrzeżenie?- Możliwe - przytaknął w zamyśleniu prezydent.Też tak uważał.- A co o tym sądzi NSA, panie prezydencie? - zapytał sir David.- Czy to wogóle realne zagrożenie?McAtee skinął ponuro głową.- Bardzo realne.Ich zdaniem powinienem natychmiast zarządzić ewaku-ację.Historia tego radykalnego ugrupowania, tego Ramienia Boga, jest prze-siąknięta krwią.To utrzymywana przez Sowietów siatka terrorystyczna z kwa-terą główną w Iranie.Ostatnio szkolą zagranicznych bojowników, którzy mająprzenikać do Iraku i Afganistanu i robić coraz wymyślniejsze prowizoryczneminy lądowe z materiałów zastępczych.Negocjują teraz z Rosjanami zakup no-wych, odpalanych z ramienia wyrzutni rakietowych, żeby móc zestrzeliwać na-sze śmigłowce AH-64 Apache.- Znowu Rosjanie.Dlaczego stale oni? - rzuciła w przestrzeń Consuela delos Reyes.- Przepraszam, muszę zadzwonić do gubernatora - powiedział McAtee.-Będę musiał zakończyć to spotkanie.W Salinie zagrożone jest życie czterdziestudwóch tysięcy osób.Chcę wam wszystkim podziękować za przybycie i obiecuję,że wkrótce znów się zobaczymy.Będę was informował na bieżąco o rozwoju sy-tuacji.Betsey zawiadomi was telefonicznie o terminie następnego zebrania.Prezydent wstał, pozostali zrobili to samo.Kiedy wychodzili, McAtee za-trzymał sir Davida i zapytał cicho:- Mógłby pan zostać jeszcze chwilę?- Oczywiście, panie prezydencie.Gdy gabinet opustoszał, McAtee powiedział:- Chciałbym, żebyś mi coś obiecał, Davidzie, dobrze?- Naturalnie.- Chodzi mi o tego twojego człowieka, Hawke'a.Kieruje tym nowym wy-działem.Przypomnij mi jego nazwę.- Czerwony Sztandar.- Właśnie.Mam pełne zaufanie do Aleksa Hawke'a.Kilka lat temu w po-jedynkę ocalił mi życie podczas mojego inauguracyjnego wystąpienia.Zresztąuratował nie tylko mnie, ale również moją żonę i prawdopodobnie cały rząd.Niemamy nikogo takiego jak on, Davidzie, nikogo, kto działa tak sprawnie.215 Chciałbym go wysłać do Rosji.Jeszcze dziś wieczorem, jeśli to możliwe.Tylkoon potrafi ustalić, co kombinują ci szaleni Rosjanie.Powtórz mu to.I dodaj, żenie ma chwili do stracenia.- Poważnie myśli pan, że Rosjanie mogą mieć coś wspólnego z wydarze-niem w Kansas, panie prezydencie?- To możliwe.Ale zaczynam podejrzewać, że ostatnio mają coś wspólnegoze wszystkim, co się dzieje na świecie.Niczym mnie już nie zaskoczą.Wycofalisię z układu rozbrojeniowego, wysyłają bombowce dalekiego zasięgu nadGuam, koncentrują wojska przy granicach NATO, wycelowują rakiety weuropejskie miasta i sprzedają nowoczesną broń naszemu najgrozniejszemuwrogowi, Iranowi.To przyjaciele czy nieprzyjaciele? Sam sobie odpowiedz nato pytanie, Davidzie.Prezydent westchnął głęboko, usiadł z powrotem w fotelu i spojrzał na szefabrytyjskiego wywiadu.- Przepraszam, muszę się odezwać do gubernatora Kansas.Trzeba przenieść tych nieszczęsnych ludzi z Saliny w bezpieczne miejsce.Zadzwonię dociebie wkrótce.Miłej i bez przeszkód podróży do Londynu.- Do widzenia, panie prezydencie.Dziękuję, że poświęcił nam pan czas.1życzę powodzenia.Wygląda na to, że znów możemy zewrzeć szeregi.- Z pewnością na to się zanosi.Prezydent spojrzał na Trulove'a, choć myślami był już przy następnym te-lefonie, następnym kryzysie.- Nasze kraje są ostatnią barykadą, Davidzie.Zostaliśmy tylko my.Boże,dopomóż nam. IIBIAAE NOCE 39RosjaHawke przycisnął czoło do zamarzniętego okna maleńkiego przedziału w wa-gonie kolejowym.Trzymał oburącz kubek letniej herbaty, wdzięczny za odrobi-nę ciepła.Pociąg zwalniał, koła piszczały, w powietrzu wirował śnieg, tumanybieli na zewnątrz przesłaniały wszystko.Gdzieś z przodu dobiegł żałosny gwizdparowozu, jak daremne wołanie, które mogłoby się wyrwać z głębi jego serca.W końcu dojechali?Był na ostatnim etapie podróży do Anastazji.Wyglądał przez okno od wielugodzin, patrzył na zamarzniętą tundrę, zahipnotyzowany widokiem i pochłoniętymyślami o kobiecie, która wtargnęła w jego życie.Już kilka godzin temu zbudziłsię ze snu, głębokiego i mrocznego jak grób.Zerwał się z ciepłej kuszetki i zwalącym sercem rzucił do okna.Czy to miłość, czy po prostu podniecenie? Byćmoże jedno i drugie.Wiedział, że takie sprzeczne uczucia są wystarczającosilne, by go sparaliżować, jeśli nie będzie ostrożny.Tkwił przy oknie i zmuszał się do patrzenia na to, co mógł zobaczyć.Widział Rosję.Pola, stepy, wioski i miasta, wszystko białe w blasku księży-ca i jasnych gwiazd.Siedział przez niekończące się godziny i wpatrywał w mi-jane krajobrazy, skrzący śnieg i lśniący lód.Upłynęła niemal doba od chwili, gdy otrzymał rozkazy i ruszył w drogę.Nabermudzkim lotnisku pożegnał się z Dianą i Ambrose'em i wszedł na pokładtransportowca RAF-u.Spał, marznąc, na workach z pocztą przez cały lot dobazy Sedgwick, potem złapał samolot rejsowy do Rosji i wylądował w SanktPetersburgu.Występował jako A.Hawke, starszy wspólnik, firma Blue WaterLogistics, Bermudy.Miał bermudzki paszport, który był dziełem sztuki.Cztero-kolorowy prospekt w neseserze opisywał możliwości przewozowe nowej firmy.Na wypadek gdyby kogoś to interesowało.Odkąd wsiadł do pociągu na dworcu Moskowskij Wokzał w Sankt Peters-burgu, dostał do jedzenia tylko ukraińską kiełbasę przypominającą surowy be-kon z przyprawą ziołową i niestrawny wędzony ser.Obawiał się, że w każdejchwili może to zwrócić.219 Ale rosyjskie piwo było doskonałe.Na ostatniej dużej stacji wszyscy pa-sażerowie wyskoczyli z wagonów i pobiegli do bufetu.Zrobił to samo i kupiłbochenek czarnego chleba i butelkę wódki Imperial.Przede wszystkim na roz-grzewkę, pomyślał.Dawno ją wypił.Był sam w przedziale.Mimo lekkiego odoru z toalet, nie do końca zneutrali-zowanego przez zapach wody kolońskiej pasażerów, którzy niedawno wysiedli,i woni pieczonych kurczaków - ich resztki w przetłuszczonym papierze znalazłw końcu wepchnięte pod siedzenia - był właściwie zadowolony.Kupił bilet sypialny, toteż miał w przedziale do dyspozycji kilka kuszetek,stolik, schowek i - co najważniejsze - możliwość zamknięcia drzwi.Podróżprzebiegała stosunkowo spokojnie, jak na rosyjskie warunki.W wagonach niż-szej klasy oferowano pasażerom leżanki we wspólnym pomieszczeniu dla okołoczterdziestu osób.Zajmowali je głównie rosyjscy lub mongolscy handlarze ztorbami pełnymi towarów na sprzedaż.Niewiele się tam spało, raczej piło dużopiwa i walczyło o dostęp do ubikacji.Gderliwa babcia klozetowa trzymałajedyną czystą toaletę zamkniętą, tylko dla siebie.Hawke poczuł, że znów jest w Rosji.Zerknął na zegarek z podświetloną na zielono tarczą.Minęła dopiero druganad ranem, ale było jasno jak w dzień.Mieszkańcy Sankt Petersburga nazywalitutejsze wieczory podczas przesilenia letniego białymi nocami.To piękne mia-sto leży tak daleko na północy, że w tym okresie słońce właściwie nie chowa sięcałkowicie za horyzontem.Teraz był grudzień, ale Alex Hawke i tak jeszcze niewidział równie jasnej nocy.Mógłby bez trudu czytać przy oknie, za którymksiężyc w pełni i śnieg, a nie słońce, tworzyły białą noc.Przyłapał się na tym, że urzekł go widok [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl