[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co tam się stało, Stokely? - zapytała Fancha z zaniepokojoną miną.-Byłzamach terrorystyczny?- Nie wiem, skarbie.Możliwe.Albo po prostu wybuch w jakiejś fabrycechemikaliów lub eksplozja podziemnej magistrali gazowej.Wszystko mogło sięzdarzyć.Ale musimy wchodzić na pokład.Dowiemy się więcej, kiedy zajmiemynaszą kabinę.- Całe miasto? Po prostu runęło? - powiedziała, patrząc na monitor.- Niedo wiary.- Wszystkich przedtem ewakuowano.Ktoś coś wie, tylko jeszcze tego niemówi.Stokely Jones był pewien jednego: to może być bardzo zła wiadomość dlaAmeryki.Dla całego świata.Powiedzmy, że to nie był zwykły wypadek,wybuch gazu czy coś innego.Jakieś ugrupowanie terrorystyczne niszczy całeamerykańskie miasto? To przesłanie, wszystko jedno od kogo.Ale uzgodnił tępodróż z Brockiem, miał powęszyć, a poza tym obiecał Fanchy, że będzie jejtowarzyszył, musiał więc dotrzymać słowa.Objął ją czule w talii.231- Chodzmy, skarbie, będzie fajnie.Denerwowała się przed lotem i liczyła na niego.Uśmiechał się przez całerano, odkąd się obudził.%7łartował przy śniadaniu, potem cały dzień starał sięutrzymać optymistyczny nastrój.Wziął ją pod rękę i skierował w stronę krótkichkolejek do wind kursujących na dach.Byli trochę spóznieni, większośćpasażerów weszła już na pokład.- Widzisz, z iloma znanymi twarzami ocieramy się łokciami? - zapytał.-Nie do wiary.- Nie ocieramy się łokciami z twarzami, Stokely.- Nie?- Twarze nie mają łokci.Ludzie je mają.- Słusznie.W holu z trudem mieścili się wszyscy sławni i bogaci z osobami towarzy-szącymi, którzy dopiero wchodzili na pokład ogromnego statku powietrznego Puszkin", wyruszającego w dziewiczy rejs do Sztokholmu na uroczystość wrę-czenia Nagród Nobla za cztery dni.Stoke nachylił się do Fanchy i szepnął jej do ucha:- Podekscytowana?- Tak, bo ze mną lecisz.Tylko z tobą czuję się bezpieczna.Potrzebuję cię.Taka jest prawda.- Jestem tu dla ciebie, wiesz o tym.- A ty? Nie jesteś ani trochę podniecony?- Kochanie, znasz mnie.Napalam się tylko na dwie rzeczy, seks i jedzenie.Kiedy widzisz, że nie mam wzwodu, rób mi szybko kanapkę.Hej, zobacz, ktowłaśnie wchodzi.Marlboro Man we własnej osobie.Do holu wszedł wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, wysoki ranczer o su-rowej męskiej urodzie, pochodzący z części stanu Kolorado położonej po zachod-niej stronie Gór Skalistych.Tom McCloskey odprowadzał swoją żonę, Bonnie.Miał z nią lecieć, ale coś mu wypadło w ostatniej chwili.Stoke golił się rano, kie-dy usłyszał w radiu, że żona wiceprezydenta będzie podróżowała sama.Teraz domyślał się, że McCIoskeya zatrzymała w kraju katastrofa w Kansas.W Waszyngtonie wiedzieli zapewne więcej niż mówili.Wszędzie kręcili się faceciostrzyżeni na jeża, którzy gadali do rękawów marynarek.Stoke jeszcze nigdy niewidział tylu agentów Secret Service w jednym pomieszczeniu.Usłyszał, jakjeden melduje, że MM jest w holu i idzie do windy.Wiedział, że Secret Servicenazywa tak McCIoskeya.Skrót MM pochodził od przezwiska Marlboro Man,które agenci nadali wiceprezydentowi, kiedy zaczął urzędować w Białym Domu.W podróż wyruszało wielu senatorów z żonami i Bóg wie ilu kongresme-nów.Stoke zauważył gubernatora Kalifornii i jego piękną żonę z rodziny Ken-nedych oraz znanych biznesmenów, Michaela Eisnera i Steve'a Jobsa, tegogościa z Apple.Rzecz jasna, byli też ludzie z Hollywood, sławni producenci itrochę gwiazd filmowych.Kilka nawet rozpoznał.232No i wszyscy geniusze, i mózgowcy, zdobywcy Nagrody Nobla i nomino-wani z całego świata wraz z rodzinami.Zaproszono też wielu laureatów, jakwynikało z eleganckiego oficjalnego zaproszenia, które doręczono Fanchy do jejdomu na Low Key.Stoke przeczytał je.Ta podróż zapowiadała się jako naj-większe zgromadzenie noblistów, jakie kiedykolwiek miało miejsce.Można było zrozumieć atmosferę podniecenia.Wszędzie media, ważne oso-by, znakomitości z różnych dziedzin życia, ludzie myślący i zachowujący siętak, jakby stanowili część historii.1 nic dziwnego.Mieli uczestniczyć w pierw-szym przelocie nad oceanem największego statku powietrznego na świecie, naj-większego, jaki kiedykolwiek pokonał Atlantyk.Coś jak dziewiczy rejs Titani-ca", pomyślał Stoke, ale szybko odrzucił niefortunne porównanie.Znalezli się na początku kolejki, teraz czekali jako pierwsi na wejście dowindy.Tu też na ścianach wisiały monitory, trwała jakaś konferencja prasowa.Stoke starał się słuchać uważnie, ale wyglądało na to, że nadal jest niewiele no-wych informacji.Najwyrazniej nikt, łącznie z dowódcą kansaskiej policji, który stał teraz napodium na wzgórzu z widokiem na miasto, nie miał pojęcia, co się wydarzyło.- Stoke, pamiętałeś, żeby zapakować.- Moment, skarbie, chcę tego posłuchać.- Pierwsze pytanie - zwróciła się do kapitana młoda reporterka.- Co siędzieje z panią burmistrz? Podobno nagle przestała się pokazywać.- Owszem.Burmistrz Bailey ciężko zachorowała w nocy.Jest razem z ro-dziną w bezpiecznym miejscu i prosi, żeby media uszanowały ich prywatność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]