[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A panu co się stało, Ward?  zapytał Macklin. Małe nieporozumienie towarzyskie.Myślałem, że facetowi chodziło o blondynkę, a onchciał tę rudą  odparł Jim. Został ranny w czasie lotu bojowego dywizjonu VMF 229 z lotniska Hendersona odpowiedział za niego Dillon. Z Charliem Gallowayem.Pamięta pan Gallowaya, Macklin? Nie, chyba nie  odparł Macklin, przez chwilę myszkując po zakamarkach pamięci.Jim Ward nie tylko przypomniał sobie Macklina, ale wyczuł i podzielał niechęć Dillona.Tennumer z nogą i poza  frontowca jemu też działały na nerwy. Ejże, panie poruczniku.Na pewno pan pamięta  powiedział, przyoblekając twarz w takisam nieszczery uśmiech, jak ten, który widniał na twarzy Dillona. Był instruktorem na R4D.Sierżant techniczny Galloway.* Mustang  w slangu żołnierskim podoficer awansowany na oficera [przyp.aut.]  A! No, tak, teraz& Obecnie kapitan Galloway  ciągnął niewzruszenie Ward. Jest moim dowódcądywizjonu. O, doprawdy?  zapytał Macklin.Jego mina wynagrodziła Wardowi powściągliwość.Wiedział, że trafił w dziesiątkę.Nic nie było w stanie ugodzić zawodowego oficera piechotymorskiej i absolwenta Annapolis tak mocno, jak świadomość, że jakiś cholerny mustang gowyprzedził w awansie.Porucznik Macklin nie był może wzorem do naśladowania, ani nawet po prostu uczciwymczłowiekiem, ale nie był też idiotą.Zdążył sobie już zdać sprawę z tego, że jego nadzieje nanawiązanie bliższej, a nawet dogłębnej znajomości z którąś z pielęgniarek spełzną na niczym.Taz większymi cyckami patrzyła w Dillona jak w obrazek, a ta druga zerkała co chwila na lotnika.No tak, znowu to samo, pomyślał.Dziewczyny lecą na lotników i sztabowych, a na byleporucznika, niechby i spadochroniarzy, żadna nawet nie spojrzy.Nie rozumiał dlaczego tak jest,bo w końcu do tego, żeby wyskoczyć z samolotu trzeba więcej odwagi niż żeby nim tylko latać,ale tak już niestety było i nic na to nie mógł poradzić. Jak długo będziesz tak wyglądać?  zapytał Dillon Warda. Słucham?Joanna zrozumiała pytanie. Za jakiś tydzień, dziesięć dni, będzie wyglądał mniej więcej jak człowiek.Przynajmniej tesińce mu zejdą  odparła. A żebra będą potrzebowały jeszcze ze sześciu tygodni, żeby siępozrastać. Gadanie! Już teraz mogę wracać do latania.Nie prosiłem, żeby mnie tu przywiezli i niepowinni byli mnie tu przywozić.To nie wygląda na tekst pod dziewczyny, zdecydował Dillon.Chłopak ma jaja, prawdziwymarine. Skąd jesteś, Ward? Z Filadelfii.A dokładnie tuż spod Filadelfii.Jenkintown. Aha.To tam, skąd jest dziewczyna Gallowaya, tak? To moja ciotka. A co z panem, Macklin? Skąd pan pochodzi? Z Kalifornii, panie majorze.Spod San Diego. Jaką szkołę pan skończył? Jestem absolwentem Akademii Marynarki w Annapolis, panie majorze.Hmm, pomyślał major.Studio Jake a Dillona właśnie skompletowało obsadę filmufabularnego, a co najmniej tematu do kroniki filmowej, pod tytułem  Ranni bohaterowie piechotymorskiej AD 1942.Ale na razie żadnemu z nich jeszcze tego nie powiem.Ward by się wściekł,a ten skurwiel Macklin tak by się ucieszył, że go zabieram z frontu, że jeszcze by się w spodnieposikał ze szczęścia.Doskonale pamiętał krążącą po punktach opatrunkowych na Caputa i Tulagi historię ooficerze batalionu spadochronowego, którego po odniesieniu lekkiej rany w łydkę trzeba było siłąodrywać od betonowej podpory mola w bazie hydroplanów, do której histerycznie przywarł, drącsię w niebogłosy.Nie ulegało wątpliwości, że bohater tej opowieści właśnie siedzi naprzeciwniego przy stoliku. VII1Buka, Wyspy Salomona7 września 1942 roku, 6.05Plutonowy Stephen M.Koffler przebudził się nagle i usiadł zlany lepkim potem, ze ściśniętymz przerażenia żołądkiem.Przyśnił mu się jakiś koszmar, zrozumiał po chwili, ale nie pamiętałżadnych szczegółów.Co gorsza, mimo że się już całkiem obudził, złe przeczucie wcale go nie opuszczało.Coś byłonie tak.W prześwitującym przez palmową strzechę świetle spostrzegł, że nie ma u jego bokuPatience.To jeszcze nic takiego, odkąd się do niego wprowadziła, zwykle wychodziła jeszczezanim się obudził.I nagle zaczął rozumieć, co jest nie tak.To ta cisza.W obozie nigdy nie byłocicho.Zwinie kwiczały, dzieci płakały, ogień trzaskał, śpiewano psalmy.Zresztą to nawet nietak: oni nie traktowali ich tak, jak by były częścią liturgii.To nie miało nic wspólnego z religią, zBogiem.Dla nich  Kolebka wieków ,  Wiara naszych ojców ,  Boże chroń króla , czy Naprzód rycerze Chrystusa i wszelkie inne były po prostu muzyką, jedyną muzyką białych,jaką w życiu słyszeli.Aha, poprawił się, no i jeszcze  Hymn piechoty morskiej , którego ich,oczywiście, wraz z porucznikiem Howardem nauczyliśmy.Więc czemu nic nie słyszę?Poczuł kolejną falę strachu i sięgnął po Thompsona porucznika.Sprawdził zamek imagazynek, a potem wsadził nogi w buty i wstał.Podszedł do wejścia do szałasu i wyjrzał.Nikogo.Kurwa! Gdzie oni się wszyscy podziali?Z palcem na spuście wyszedł z szałasu, rozejrzał raz jeszcze, upewniając się, że nie widaćnikogo i wybiegł za szałas, wpadając w dżunglę.Zagłębił się w nią na parę metrów, akurat tyle,żeby go nie było widać z polany i ruszył równolegle do jej skraju, obserwując pozostałe szałasy.Nie było nikogo.Znad wygaszonych ognisk nie unosiły się nawet smużki dymu.Nawet pieprzone świnie zabrali! Kurwa, uciekli ode mnie!A czego żeś się po nich spodziewał? Zanim tu przyszliśmy, byli po prostu bandą ludożerców,japończycy nie przejmują się nimi, póki nie sprawiają kłopotu.Najwyżej czasem mogliby ichgdzieś zagonić do roboty.Ale odkąd my tu jesteśmy, sprawy mają się inaczej.Nasza obecnośćsprawia, że dla Japończyków stali się wrogami.A za coś takiego Japończycy zabijają, i tozabijają powoli, żeby pokazać, jak bardzo są wkurzeni.Zabijają na pokaz, żeby inni kanibalewiedzieli, że to nie najlepszy pomysł pomagać białym.Na przykład obcinają ręce i nogi, ale niegłowę i zostawiają na widoku, żeby dać innym do myślenia.Strach zmroził mu pot na karku.No dobra, ale co ja teraz, do kurwy nędzy, zrobię?Nagle poczuł nudności, a gdy te ustały, równie nagłe i nieodparte parcie na pęcherz i zwieracz.Opanował się i przeszedł jeszcze kilkanaście metrów, zajmując nowe miejsce, z któregoobserwował obóz przez parę minut [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl