[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z westchnieniem ulgi stwierdziła, że przyszedł czas na lunch.UWoolwortha było stoisko z kanapkami, gdzie do tuńczyka na żytnimpieczywie sprzedawca dodawał jej bezpłatnie szklankę mleka.W zamianFreddy obdarzała go wdzięcznym spojrzeniem oczu, które nie miałypojęcia, iż są tak przepełnione błękitem, jakby były częścią nieba.Jedząc kanapkę, Freddy oderwała myśli od problemów finansowychi skupiła się na teoretycznych zajęciach lotniczych.Mac ostrzegał ją przednimi.- Pewnie, dzieciaku, że chcesz latać, ale pamiętaj moje słowa:znienawidzisz zajęcia teoretyczne.Freddy pomyślała z uśmiechem, że nienawidzi lekcji prowadzeniadomu, ale zajęcia przygotowujące do latania wręcz uwielbia.Lubowała sięw teorii lotu.Siła nośna.Czyż to nie jeden z najwspanialszych terminów, jakie można sobie wyobrazić? Oczywiście, Freddy wiedziała, że samolotmoże latać, podobnie jak wiedzieli to na przykład Leonardo da Vinci ibracia Wright, przed rozpoczęciem zajęć nie wiedziała jednak dlaczego.Ato dzięki sile nośnej, owej wspaniałej sile! I równie podniecającemukątowi startu, który to termin oznaczał kąt, pod jakim znajdują sięskrzydła, gdy samolot odrywa się od ziemi, kąt będący czymś równiezasadniczym, jak siła nośna, a jednocześnie uzależnionym wyłącznie odpilota.Gdyby wybrała zły kąt startu, ustawiając dziób samolotu zbyt niskolub zbyt wysoko, start mógłby skończyć się katastrofą.Myślała o tymgodzinami.Był też czas uniwersalny, określany według godziny napołudniku, na którym leży obserwatorium w Greenwich.Upajała jąwiedza, iż każdy w świecie lotniczym, od najlepszych pilotównajpotężniejszych maszyn po Freddy de Lancel, siedzącą przed kanapką ztuńczykiem, ochoczo i z poczuciem obowiązku poddaje się czasowiuniwersalnemu.- Tego chyba nie zamawiałam, prawda? - spytała Freddy, kiedysprzedawca postawił przed nią jeszcze jedną kanapkę z tuńczykiem.- Poczęstunek - odparł tamten uprzejmie, zastanawiając się, czyFreddy zdaje sobie sprawę, że pierwszą kanapkę pożarła w sześciuwielkich kęsach i nadal sprawia wrażenie wygłodniałej.Jak możnadopuścić, żeby taka fajna dziewczyna chodziła głodna? Czekał całytydzień, aż zobaczy ją w czasie lunchu, ale ona musiała chyba byćzakochana, bo spojrzeniem błądziła gdzieś w oddali i nigdy nie chciałapogawędzić.W wolnych chwilach sprzedawca często z rozmarzeniemspoglądał ku stoisku ze słodyczami, chętnie natychmiast poderwałby tędziewczynę, która długimi włosami niczym sterta jednocentówek prosto z mennicy rozświetlała ruchliwy sklep, a wzrostem wybijała się z tłumukobiet.Przy pierwszym kęsie dodatkowej kanapki, Freddy skierowała myślina Delphine, która zbliżając się do osiemnastki, jeszcze wypiękniała,nawet w oczach młodszej siostry.Szczególna delikatność, niemal łamiącaserce kruchość, cechująca ją od samego początku, nie znikła z upływemczasu, co często przydarzało się dziewczętom osiągającym dojrzały wiek.Doskonała krzywizna ust z lekko uniesionymi kącikami zwracała uwagę wtajemniczy, niezrozumiały dla Freddy sposób, którego nie można byłowyjaśnić li tylko umiarem Delphine w stosowaniu szminki.Oczy siostrystały się większe, fryzura z brunatnych włosów kołysała się fascynująconiczym dzwon, wysoko położone kości policzkowe i mały podbródekzarysowały się wyrazniej.Na fotografiach rodzinnych Delphine zawszezdawała się stać w środku grupy, nawet gdy w istocie przycupnęła gdzieś zboku, jej rysy bowiem wyzwalały tak ciekawą grę światła i cienia, że wnetprzyciągały spojrzenia.Delphine bywała jednak irytująca.Któregoś dnia zastała Freddy naczytaniu książki o lotnictwie i uznała, że siostra żyje mrzonkami o karierzew powietrzu.jako stewardesa.Znalazła potem wymagania dla dziewczątubiegających się o taką posadę i odczytała je na głos z nie ukrywam,radości.- Musisz mieć uprawnienia pielęgniarki, wiek poniżej dwudziestupięciu lat, wagę poniżej pięćdziesięciu dwóch kilogramów, wzrost nieprzekraczający stu sześćdziesięciu centymetrów, przez co odpadasz,biedaczko, na starcie, a do tego musisz być stanu wolnego.no, to nie jesttrudne.A wiesz co tracisz dlatego, że jesteś za wysoka? Tutaj piszą, że do twoich obowiązków należałoby podawanie pasażerom jedzenia, pomocpodczas tankowania paliwa, obecność w czasie przyjmowania iwydawania bagażu, mycie podłogi w kabinie, posiadanie rozkładu jazdypociągów na wypadek, gdyby lot został odwołany, a także, najciekawszeze wszystkiego, obserwowanie pasażerów idących do toalety, żeby miećpewność, iż przypadkiem nie opuszczą samolotu przez wyjście alarmowe!- To śmieszne, Delphine, bardzo śmieszne - wybąkała Freddyczerwieniąc się, że złapano ją na czytaniu o przygodach młodego pilotaodkrywcy w Kanadzie, kiedy powinna czytać romanse, jak wszystkieznane jej dziewczęta.Nie znała na pamięć słów do największych miłosnych przebojów, niewydawała całego kieszonkowego na wzdychanie nad Gretą Garbo wKrólowej Krystynie lub ocieranie łez z powodu Katherine Hepburn w roliJo w Małych kobietkach.Nie kupowała szminek Tangee ani nie należałado klubu miłośniczek Joan Crawford, nie wyrywała też brwi pincetkąmatki, w tajemnicy przed rodzicami, którzy wyszli z domu.Był tozaledwie początek listy rzeczy, których Freddy nie robiła bądz nie darzyłauwagą, zdając sobie sprawę, że w ten sposób dobrowolnie usuwa się pozanawias w szkole, jako dziewczyna nie zainteresowana randkami, tańcemani strojami.Niech więc tak będzie, pomyślała filozoficznie, kończącszklankę mleka.Nie robiła z tego problemu.Inne dziewczyny niepilotowały samolotu.- A może jeszcze napój czekoladowy? - spytał sprzedawca.- Nakoszt firmy.- Och, dziękuję, ale nie.Pracuję w stoisku z cukierkami i już całkiemstraciłam apetyt na słodycze - wyjaśniła Freddy z przykrością.%7łałowała, że zabrakło jej odwagi, by zamiast tego poprosić go o jeszcze jednąkanapkę.* * *Terence McGuire siedział za biurkiem w kantorku i powinien byłzajmować się rachunkami, złapał się jednak na myśleniu o swoim nowympisklęciu, Freddy de Lancel.Przekazywał już lotnicze rzemiosło wielumężczyznom i chłopcom, także jednej kobiecie, może dwóm, ale przedFreddy nie miał wśród uczniów dziewczynki.W jego przekonaniu rzemiosła można było nauczyć każdego, kto wminimalnym stopniu opanował zasady logicznego myślenia, a przy tymwykazał dość chęci i cierpliwości do ćwiczeń.Inaczej niż pewneumiejętności, ta nie wymagała wrodzonych predyspozycji, jako że żaden zuczniów Maca nie miał genów latania, podobnie zresztą jak i on sam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl