[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę bardzo - zachęcił.Usiadła na wygodnym skórzanym fotelu i wyjęła z torebkikopertę, którą dał jej Hilton.- To potrwa tylko chwilkę - zapewnił monsieur Lenoir.- Rozmawiałem z panem Whiteheadem i jego asystentką paniąJavelle wczoraj.Potrzebuję jedynie pani kopii akredytywy, anastępnie podpisu na formularzu.- Tutaj jest wymagany dokument.- Podała mu kopertę.- Doskonale.Dziękuję.Przyglądała się, jak przeglądał zawartość koperty, a potemszukał czegoś w niewielkiej stercie papierów na biurku.- Pani Javelle przysłała mi faksem kopię - wyjaśnił -ale musimymieć oryginał.O, tu jest.- Podsunął jej wyjętą ze stosu kartkę.-Proszę podpisać w linijce, gdzie jest krzyżyk.- Podał jej wyglądającena drogie wieczne pióro.Allegra podpisała dokument we wskazanym miejscu.- Dziękuję.Pani Javelle mówiła, że pan Whitehead zadzwoni domnie jutro.Wspomniała, że wypisze pani czek na bardzo wysokąsumę z tego rachunku.- Owszem - przyznała Allegra.- Z pewnością powiedziała panurównież, że czek musi być honorowany natychmiast.154anulaouslaandcs Potwierdził kiwnięciem głowy.- W przypadku pana Whiteheada nie stanowi to żadnegoproblemu.Jest naszym cenionym klientem i wiele razy świadczyliśmymu podobne usługi.Mamy też bezpieczne skrytki depozytowe, gdybypani takiej potrzebowała.- Zwietnie.Prawdopodobnie jutro dokonam wypłaty w jegoimieniu, a potem przyniosę tu coś na przechowanie do piątku.Wpiątek rano planuję wyjechać.- O, tak szybko?- Niestety.- Niedługo pani zabawi w Paryżu - zauważył z żalem.- Tak czy inaczej, proszę się nie martwić, bo z naszej strony niebędzie żadnych problemów, zapewniam panią.Aha, tu jest kluczyk dopani skrytki depozytowej.- Dziękuję.- Schowała kluczyk do torebki.- To wszystko - oświadczył, podnosząc się zza biurka.- Miłobyło panią poznać.Gdybym mógł się pani jeszcze na coś przydać tu,w Paryżu, chętnie służę.Znów się uśmiechnął; Allegra odniosła wrażenie, że jegopropozycja wykraczała poza ramy czysto zawodowe.- Chyba to już wszystko, czego potrzebowałam.- Miło było panią poznać - powtórzył.- Może jeszcze sięspotkamy.- Może.- Dostrzegła wyrazny błysk w jego oczach.155anulaouslaandcs Wychodząc z banku, nie mogła powstrzymać uśmiechu.Niektóre kobiety z pewnością poczułyby się urażone bezpośredniościąmonsieur Lenoira, ale ona odbierała to jako komplement.Zatrzymała przejeżdżającą taksówkę, usadowiła się na tylnymsiedzeniu i podała kierowcy adres domu aukcyjnego Dufour, któryznajdował się niedaleko, przy rue de Richelieu, w rejonie zwanym lesGrands Boulevards.Nadszedł czas, by obejrzeć przedmiot licytacji i taperspektywa nagle wydała się Allegrze podniecająca.Taksówka wkrótce zatrzymała się przed Hotel des VentesDufour, szacowną neoklasyczną budowlą z szarego kamienia.Oglądany z zewnątrz gmach kojarzył się z solidnością i nielubiącymrozgłosu bogactwem.Allegra wiedziała jednak, że w środku, wdwudziestu słynnych salach aukcyjnych, atmosfera bywa gorąca,nawet burzliwa, kiedy licytowane sumy osiągają niebotycznąwysokość, a codziennie o drugiej po południu wystawiano tam naaukcję różne skarby.Zapłaciła taksówkarzowi i z mocno bijącym sercem weszła dośrodka.Zatrzymała się przy stanowisku informacji, gdzie atrakcyjnamłoda blondynka w apaszce od Hermesa przyjrzała jej się zzaokularów w szylkretowej oprawie.- Vente des bijoux? - zapytała Allegra po francusku.- Na ostatnim piętrze - odpowiedziała kobieta nienagannąangielszczyzną.- Windy są na wprost.- Merci.- Allegra zastanawiała się, skąd te ciągłe utyskiwaniaAmerykanów, że Francuzi upierają się przy używaniu własnego156anulaouslaandcs języka.Przyszło jej do głowy, że być może od razu przechodzą naangielski, żeby nie słuchać jej nieporadnych wysiłków.Miałaświadomość, że zna francuski, delikatnie mówiąc, dość słabo, ale byłagotowa posługiwać się nim, kiedy tylko będzie to możliwe.Chwilę pózniej, wysiadłszy z windy, znalazła się w korytarzu, zktórego kilkoro drzwi prowadziło do ogromnych sal wystawowo-aukcyjnych.Otworzyła pierwsze z nich i ujrzała tłum składający się zdobrze ubranych, zadbanych mężczyzn w średnim i starszym wiekuoraz eleganckich kobiet w strojach od najlepszych projektantówmody.Kobiety były w podobnym wieku co towarzyszący im panowie,choć można było wśród nich dostrzec także kilka młodszychpiękności.Rozmowy prowadzono szeptem, a wszystkie oczy skierowanebyły na biżuterię eksponowaną w szklanych gablotach.Najcenniejszeegzemplarze wystawiono pojedynczo, w kasetach ze szkłapancernego, umieszczonych na postumentach.Allegra wiedziała, żepierścionek, którego szuka, musi być prezentowany w taki właśniesposób, postanowiła jednak nie szukać go już teraz, tylko najpierwprzejść się po sali, zerkając na inne wystawione klejnoty.Jak wiele razy wcześniej, podczas aukcji w Nowym Jorku,zdumiała ją niesłychana ilość pięknych i cennych przedmiotów,dostępnych w każdej chwili dla ludzi, którzy mogli sobie pozwolić nataki luksus.Po mniej więcej półgodzinie oglądania prezentowanej tambiżuterii Allegra miała wrażenie, że zaczyna jej się mienić w oczach,157anulaouslaandcs więc zdecydowała, że czas w końcu rzucić okiem na pierścionek izarejestrować się przed licytacją.Podeszła do miejsca, gdzie wyłożone były katalogi i odszukałanumer interesującego ją eksponatu.Następnie rozejrzała się i wolno,klucząc pośród tłumu, przeszła do części sali, gdzie zgromadzononajcenniejsze okazy.Dotarła do gabloty numer dwadzieścia cztery i przystanęła zaparą oglądającą pierścionek.Szmaragd księżniczki Karimy połyskiwałna wyściółce z czarnego aksamitu.Z całą pewnością nie był to zwykłyklejnot.Ciemnozielony kolor, czystość i szlif należały do wyjątkowopięknych.Allegra przypuszczała, że kamień pochodzi z Kolumbii,choć niekoniecznie musiało tak być.Szmaragdy wydobywano wwielu krajach, między innymi w Indiach, Brazylii i Egipcie.Napierwszy rzut oka wydawał się idealny, ale niezmiernie rzadko trafiałysię szmaragdy bez żadnej skazy.Często używano oleju, żeby ukryćpęknięcia, pogłębić kolor i zamaskować inne niedoskonałości.Chciała obejrzeć pierścionek z bliska, więc zwróciła się dostrażnika, który miał klucze do kaset.- Monsieur - zagadnęła go, wskazując interesujący ją eksponat.-L'emeraude, s'il vous plait?Strażnik popatrzył na nią bacznie, a potem bez pośpiechu sięgnąłpo klucz.Wyciągnęła z torebki zamszowe etui, w którym trzymałalupę.Na szczęście para podziwiająca wcześniej pierścionek zdążyłasię oddalić, więc Allegra mogła przyjrzeć się klejnotowi w spokoju.158anulaouslaandcs Strażnik otworzył zamek, wyjął pierścionek i podał jejuprzejmie.Umieściła lupę w prawym oku i powoli przybliżyła do niejklejnot.Przez dłuższą chwilę uważnie oglądała kamień, obracając gow palcach w różne strony.Wreszcie odetchnęła głęboko.Następnieprzyjrzała się pierścionkowi bez lupy, trzymając go na rozpostartejdłoni.Nie wiedzieć czemu, ogarnął ją lekki niepokój.Nie potrafiłaokreślić jego przyczyny, ale widok kamienia trochę ją zaskoczył.Jedno nie ulegało wątpliwości.Szmaragd nie był idealny.Kolor iszlif bez zarzutu, ale sam kamień miał skazę, której nikt nawet niepróbował zatuszować, co wydawało się dziwne.Większość jubilerówna świecie użyłoby w tym celu oleju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl