[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopcy wrócili, zostawili dobytek w porządnych kupkach obok Matta i czmychnęli do kuchni.Matt stał z kolegami, Dazem, Tonym i Siem, wyglądającymi w samych skarpetach jakoś niemęsko, w maleńkiejkuchni i patrzył, jak jego drobna matka wyjmuje z piekarnika grzanki, układa je na dużym talerzu i polewa każdąkremem z brandy.Nie wiedział, gdzie podziać oczy.Widział kuchnię oczami kolegów, wstydził się, że jest taka małai byle jaka.Następnie zobaczył ich oczami matkę i zawstydził się z powodu jej dziewczęcego koka i opuszczonychnisko, nowomodnych spodni.Dlaczego nie ubrała się, jak przystało na matkę? Mama Tony'ego spędzała życie wwelurowych dresach, a mama Sia wieszała podwiązki na sznurku w ogrodzie.Matt widział pasek ciała matki międzydopasowanym topem a spodniami.Chciał paść trupem.Nagle zawstydził się, że się wstydzi.Spróbował wydzwignąć się z tego podwójnego wstydu za pomocą obojętności,lecz pogubił się i ugrzązł gdzieś pośrodku. Jest ich tam więcej zapewniła matka, wyciągając talerz przed siebie.Chłopcy ostrożnie występowali przed szereg, brali grzankę, talerzyk oraz serwetkę i dziękowali mamie Matta.Nawetwymawiali poprawnie wszystkie głoski.A w środku pękali ze śmiechu.Kpinom nie będzie końca. No, dobrze powiedziała Sandra. A teraz pokażę wam drzewko. Chłopcy ruszyli karnie za nią, a onazawołała: Tylko proszę bez okruszków! Będę wdzięczna.Matt słuchał zduszonych śmiechów.Mały frontowy pokoik wydawał się jeszcze mniejszy niż zwykle.Oparta o ścianę między fotelem i oknem stała jednaz największych choinek, jakie kiedykolwiek widział.Na podłodze leżało dobrze znane pudło z lampkami iozdobami, którego widok momentalnie przeniósł go w świat dzieciństwa.106Opadły go wspomnienia i w tym samym czasie przyszło mu na myśl, że matka jest genialna.Ta robota zajmowała imzwykle większą część dnia, była niewyobrażalnie mozolna i męcząca.Może tym razem pójdzie szybko, i może okażesię to warte wstydu, który będzie go prześladował do końca życia. Musimy przesunąć fotel, żeby zrobić miejsce na choinkę koło okna, obsadzić drzewko w stojaku i zawiesić nanim te wszystkie duperele oznajmiła Sandra.Jezu, pomyślał Matt.I jeszcze próbuje udawać równiachę. Może puściłbyś ten fajny zespół, Matthew? zaproponowała. Jak on się nazywa, Poop *? Pulp. A tak.Pulp.Ale ze mnie gapa. Sandra wzruszyła ramionami.Zdawało się, że chichocze w środku.Czy ona mnie naprawdę nienawidzi? zapytał siebie Matt.Ta myśl pierwszy raz przyszła mu do głowy, ale przeznią wiele rzeczy nagle nabrało wyrazistości. Widziałem ich na koncercie w Glastonbury pochwalił się Si. Byli pierwsza klasa. Naprawdę? zainteresowała się mama Matta. Mhm. Matt zauważył, że Si się zarumienił.O Boże, pomyślał.Mój kumpel umiera ze wstydu, że musirozmawiać z moją matką. Wszyscy byliście w Glastonbury?Chłopcy skinęli głowami.Matt omal nie wyzionął ducha.Matka przysiadła na poręczy kanapy, jej kok zatańczył,kiedy się poruszyła. I wszyscy macie dobre stopnie na świadectwach za ten semestr?Matt zamarł.Daz zwiesił głowę. Raczej nie.Byliśmy trochę zajęci, wie pani. Naprawdę? Taak.* jedno ze znaczeń słowa poop to kupa" (ang.)114 Za dużo seksu, hm? domyśliła się Sandra.Chłopcy zakrztusili się niekontrolowanym śmiechem.Ja sięzabiję, pomyślał Matt.I tak nikt nie zauważy. A czy te dziewczyny też mają kiepskie świadectwa? dociekała powoli matka. Och, nie odezwał się Si. One prawie ciągle kują. No i spoko wyjaśnił Daz. Nikt nie oczekuje od nas, żebyśmy mieli takie dobre stopnie jak dziewczyny. Nie chcecie mieć dobrych stopni? zdziwiła się mama Matta. Chcecie, żeby dziewczyny były lepsze od was?Wszyscy chcecie, żeby waszymi szefami były kobiety? O, to nam nie grozi zapewnił zdecydowanie Si. Nie, wszystko będzie w porządku potwierdził Daz. A to dlaczego? zaciekawiła się Sandra. Przecież one będą miały dzieci, prawda? wyjaśnił Daz.Wszyscy uśmiechnęli się z dumą do mamy Matta.Aonapatrzyła na nich szeroko otwartymi oczyma.Matt uznał, że musi wkroczyć do akcji. No dobra! zawołał, odzyskawszy głos.Wyprowadził matkę z pokoju. Zostaw nam tę robotę. Z przyjemnością odparła Sandra.Tylko Matt i psy zauważyli zmianę w jej głosie.Chłopcy na wyścigi zapewniali ją, że choinka jest przy nich bezpieczna.Matt zamknął za nią drzwi i odwrócił się dokolegów.Czekał na lawinę drwin i śmiechów. Dlaczego to zrobiłeś? spytał Daz. Rozmawialiśmy. No właśnie podchwycił Si. Ty głąbie. Och. zaczął Matt. - Ja tylko. No dobra przerwał mu Daz. Ja włączę muzykę, a ty, Si i Tony ustawcie choinkę.Matt, rozplącz te światełka. Ale. odezwał się Matt.Daz zerknął na zegarek. Zsynchronizujmy zegarki.Jest siedem po piątej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]