[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakby rzucił na niego urokKarno to partyjny pseudonim Ormianina, Simona Ter-Petrosjana.Jego odwaga, jego siła fizyczna były legendarne.Na swoim konciemiał napady na transporty towarów w Batumi i w Tyfiisie.Ale małokto wiedział, że od pewnego czasu Karno nie był już sarn.Przy jegoboku stał dawny przyjaciel.Przyjaciel i władca.Koba!Prawie nikt nie wiedział o ich wspólnej przeszłości.Simon, takjak i Koba, urodził się w Gori.Bogaty dom jego ojca stał niedalekood chałupy Koby.Od dzieciństwa Simon był jego posłusznym cie-niem. Ojciec był wściekły.Co ty widzisz w tym łachmaniarzu?Czy nie ma już w Gori godnych ludzi? To się nie może dobrzeskończyć.Wszystko nadaremnie.Koba przyciągał nas niczym mag-nes.A jeśli chodzi o brata, to zachowywał się tak, jakby rzucił naniego urok" - wspominała siostra Karno, Dżawaira.Simon to typowy Golem - diabelska przebiegłość, siła, okrucień-stwo.I mózg dziecka.Nieustraszony, dumny jak szatan, tracił kon-tenans w obecności Koby i stawał się dziwnie od niego zależny.Jego partyjny pseudonim - Karno, powstał z szyderczego żartuKoby.Kiedyś kazał Simonowi zanieść przesyłkę.Kalecząc jakzwykle rosyjski, Simon zapytał:- Karno zanieść?- Ech ty, karno, karno - roześmiał się Koba.Każdy kto spróbowałby tak zażartować z Simona, zapłaciłby zato życiem.Ale żart Koby zniósł spokojnie.Mało tego - Koba swójżart zmienił w partyjny pseudonim Simona.Golem nie może gnie-wać się na swojego stwórcę.Simon zgodził się zostać Karno. TakKoba stworzył imię, które weszło do historii" - Trocki.Ale napad na placu Erewańskim pobił na głowę wszystkie wy-czyny Karno.Ten wspaniały spektakl od początku do końca wyre-żyserował Koba, a precyzyjnie wykonał Karno.To było pierwszeprzedstawienie Koby, którego widownią stała się cała Europa. Szwajcarscy filistrzy przerazili się śmiertelnie (.) mówią tylkoo rosyjskich eksach" - z entuzjazmem pisała ze Szwajcarii Krups-ka. Jeden diabeł wie, jak dokonano tego niebywale zuchwałegonapadu" - dziwiły się tyfiiskie Nowoje Wremia".I wtedy naj-widoczniej Koba nie wytrzymał.Jeśli wszystkich pozostałych ak-tów terroru dokonywał swoim ulubionym sposobem - w absolutnejtajemnicy - to o jego udziale w akcji na placu Erewańskim w krót-kim czasie było już głośno w całej partii.Po jatce na placu wielu bolszewików trafiło do więzień.Nawetdoświadczony Karno, kiedy przyjechał do Berlina, natychmiast zo-stał aresztowany.A Koba znowu jest dziwnie nieosiągalny dla poli-cji.Ten napad to tylko jeden z epizodów w terrorystycznej działal-ności Koby.Iremaszwili pisał:Jeszcze przedtem uczestniczył w zabójstwie wojskowego dyktatora Gruzji,generała Griaznowa.Generała mieli zabić mieńszewicy, ale jakoś zwlekali.Więc Koba zorganizował zamach i bardzo się śmiał, kiedy mieńszewicy przy-pisali go sobie.Pawlenko opowiadał ojcu: Stalin skaleczył sobie rękę w czasiejednego z eksów, pomimo swojej zręczności i odwagi.W czasieakcji w Tyflisie był jednym z tych, którzy napadli na powóz".Ale Koba nigdy nie zapominał o uchwałach partyjnych zakazu-jących działalności terrorystycznej.Przywódcy partii i państwanie wypadało być zuchwałym rozbójnikiem, nawet w interesiesprawy.Oto dlaczego, kiedy zostanie Stalinem, będzie starannie skry-wać terrorystyczną działalność Koby.Tylko że zbyt dobrze o tymwiedziano.W 1918 roku mieńszewik Martow oświadczył, że Sta-lin nie ma prawa zajmować kierowniczych stanowisk w partii,ponieważ w swoim czasie został z partii usunięty za udziałw ekspropriacjach".Koba zażądał sądu partyjnego. Nigdy w ży-ciu - mówił - nikt w partii mnie nie sądził i z niej nie wykluczył.To ohydne oszczerstwo".Ale pomimo oburzenia nie wspomniało najważniejszym - że jakoby nie uczestniczył w aktach ter-roru.Martow zażądał wezwania świadków.Przytoczył nowe faktyna udział Koby w napadzie na parostatek ,,Mikołaj I" i inne.Ale nieudało się wezwać świadków z ogarniętego wojną Kaukazu i sprawaucichła.Towarzysze namówili go do pisania wspomnieńAle przeszłość Koby zawsze niepokoiła Stalina.Wielu towarzy-szy Koby, którzy razem z nim uczestniczyli w grabieżach, zakończyżycie z kulą w potylicy w stalinowskich więzieniach.Rzecz jasna,najważniejszy wspólnik Koby z tamtych czasów, Karno, umrze naj-wcześniej.To się stało natychmiast po tym, jak Stalin wzniósł się naszczyty partyjnej kariery i został sekretarzem generalnym.15 lipca 1922 roku Karno jechał sobie na rowerze ulicami Tyf-lisu i na pustej drodze najechał na niego samochód, tak rzadkiwtedy w tym mieście. Zderzenie było tak straszne - pisała tyfiiskagazeta - że towarzysza Karno odrzuciło bardzo daleko.Uderzyłgłową o płytę chodnika i stracił przytomność.Zmarł w szpitalu nieodzyskując świadomości". Towarzysz Karno zginął akurat w momencie, kiedy towarzy-szom udało się go namówić do pisania pamiętników.W tym celuprzysłano mu nawet stenografistkę.Co za ironia losu?" - zamart-wiał się na pogrzebie Karno Mamija Orchełaszwili z partyjnegokierownictwa Zakaukazia.Ironia losu? Czy może uśmieszek byłegoprzyjaciela?Los odwraca się od KobyAle wtedy, w odległym 1907 roku, Koba był uczciwy, prosto-duszny, potrzeby miał niewielkie.Wszystko pozostałe odsyłał Le-ninowi" - pisał palestyński rewolucjonista Asad-bej.Przez wszystkie te ciemne lata Koba mieszka, a ściśle mówiąc,ukrywa się, w Baku, tam gdzie wydobywa się ropę naftową.Zapew-ne taka była decyzja Lenina. Z woli partii zostałem przerzucony do Baku.Dwa lata działal-ności rewolucyjnej wśród robotników przemysłu naftowego zahar-towały mnie" - pisał Koba.Rewolucyjna działalność w przemyśle naftowym rzeczywiścietrwała.Razem ze swoimi bojowcami nakładał finansowe kontry-bucje na magnatów naftowych", grożąc podpaleniem.Czasamizresztą podpalał.I purpurowa łuna w kłębach dymu tygodniamiwisiała nad miastem.Organizowano także strajki.Nawiasem mó-wiąc, korzystne dla właścicieli - mogli podnieść ceny na ropę.Z tego również płynęła gotówka.Ale sam Koba prowadził życienędzarza i włóczęgi.Wszystkie pieniądze rzetelnie posyłał Leni-nowi.To było teraz trudne - ożenił się, żona urodziła dziecko.W konspiracyjnych mieszkaniach Tyfiisu poznał kiedyś rewolu-cjonistę, Aloszę Swanidze (partyjny pseudonim Alosza"), Swani-dze przedstawił mu swoją siostrę.Na imię miała Jekatierina, tak jakmatka Koby.Jej przodkowie pochodzili z tej samej wsi Didi-Liło.Była taka piękna.I taka cicha, taka pokorna.Zupełnie niepodobnado gadatliwych nonszalanckich rewolucjonistek.A przy tym siostrarewolucjonisty! Co prawda Dawid Suliaszwili - także były semina-rzysta - który również został rewolucjonistą, przychodził do miesz-kania Swanidze i uważał się za narzeczonego Jekatieriny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]